Z ks. Markiem Hawrylakiem poznaliśmy się kilka lat temu. Tak już czasem bywa, że Pan Bóg, jeśli zechce, skrzyżuje drogi ludzi zajmujących się tak odległymi, zda się, zagadnieniami jak głoszenie Słowa Bożego i ochrona środowiska. Początki były… cuchnące. Wraz z grupą aktywnych studentów ochrony środowiska KUL pojechałem w kwietniu 2004 r. do podnałęczowskich Klementowic, gdzie kilka miesięcy wcześniej Ksiądz Marek objął proboszczostwo. Szło o posprzątanie pięknego lessowego wąwozu. Poprzedni proboszcz swoiście pojmując biblijne słowa o „czynieniu sobie ziemi poddaną” usiłował, przy pomocy parafian, zasypać go śmieciami z pobliskiego cmentarza. Nowy proboszcz miał na szczęście inną wizję. W pogodną kwietniową sobotę wraz parafianami wydobywaliśmy z wąwozu wieńce, wypalone znicze, stare wiązanki i wszelkie śmieci, które zapełniły ok. 20 przyczep ciągnikowych. Wracaliśmy do Lublina cuchnący jak kloszardzi, ale z poczuciem uczynienia czegoś pożytecznego. Miło było następnej wiosny oglądać wąwóz czysty i pełen kwitnących fiołków, złoci czy ziarnopłonów. Znajomość raz zadzierzgnięta owocowała kolejnymi wspólnymi inicjatywami. Wespół z proboszczem studentka KUL opracowała projekt nowego szlaku turystycznego po zachodnim skraju Kazimierskiego Parku Krajobrazowego i okolicach. Co prawda nie jest rzeczą łatwą dobicie się w PTTK o jego realizację, jednak profesjonalnie przygotowany projekt czeka na wykonanie. Zebrała się w Klementowicach grupka chętnych dzieciaków, z którymi studenci KUL oraz członkowie Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA) prowadzili zajęcia edukacyjne, zawiesili skrzynki lęgowe i kapliczkę na sędziwym dębie, zorganizowali punkt zbiórki makulatury. Z czasem grupa ta przekształciła się w Parafialny Klub Ekologiczny „Eden”. Wspólnie obserwowaliśmy ptaki i wędrowali po okolicy. Zorganizowany też został w Klementowicach Festyn Rodzinny, w którym uczestniczyli liczni goście nie tylko z parafii, ale nawet z Lublina. Impreza miała bardzo pozytywny wydźwięk.
W ubiegłoroczne wakacje Księdza Marka przeniesiono do parafii pw. św. Jana Nepomucena w Fajsławicach. Fajsławicką świątynię zna każdy, kto jeździ trasą Zamość-Lublin. Myliłby się jednak ten, kto myślałby, że tutaj „usiedział spokojnie”. Twórczy niepokój pchnął go do działania, skoro tylko okrzepł na nowej parafii. Tutaj również zbiera dzieciaki, zapewniając im pożyteczne i przyjemne sposoby spędzania czasu. W minione ferie członkowie REFA prowadzili kolejną turę warsztatów dla dzieci z fajsławickiej szkoły. Dotyczyły one ochrony zwierząt, życia przyrody i innych ekologicznych tematów. Piękne okolice zielarskiego zagłębia Lubelszczyzny, malownicza dolina Marianki wraz z zachowanymi lasami łęgowymi, bogata historia tego terenu i aktywni ludzie (Towarzystwo Przyjaciół Fajsławic) dają nadzieję na dalsze wspólne działania i projekty. Pewien jestem tego, że proboszcz odegra w nich niepoślednią rolę…
Warto dodać, że Ksiądz Marek odznacza się skromnością. Zawsze zwraca uwagę, że to nie on, że to nie jego zasługa, że najwyżej z jego błogosławieństwem coś tam się odbyło. W pewnym sensie to prawda, bo cóż może zrobić pojedynczy człowiek? Ale prawdą jest też to, że bez jego inicjatywy, zapału, inspiracji i przychylności te dobre rzeczy dziać by się nie mogły.
Na koniec „usprawiedliwić się” wypada, czemu o nim piszę. A bo to mało mamy aktywnych księży w naszej diecezji, żeby po lubelską sięgać? A no rzecz w tym, że to jest nasz człowiek. Pochodzi bowiem z Łaszczowa, a jako że święcenia przyjął zanim jeszcze „odpadliśmy” od diecezji lubelskiej, więc pozostał w nowej metropolii i jak widać bardzo owocnie tam pracuje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu