Ludzkie cierpienie niejedno ma imię i na różny sposób można w tym cierpieniu ulżyć, dać radość i pokazać Boga, którego dobroć jest odbierana w bardzo konkretny sposób przez posługę drugiemu człowiekowi. Przypomniała o tym s. Pelagia - karmelitanka Dzieciątka Jezus z Siemiatycz, która wraz z innymi siostrami i osobami świeckimi od 3 lat prowadzi tam warsztaty terapii zajęciowej. Siostry odpowiedziały na propozycję miejscowych władz i w swoim domu rekolekcyjnym wygospodarowały pomieszczania, gdzie obecnie znajdują się pracownie i sale spotkań dla dzieci i młodzieży w różnym stopniu niepełnosprawnych intelektualnie i ruchowo. Codziennie 25 osób dowożonych jest tam na kilka godzin z miasta i okolicy. Aby tego dokonać, kierowca specjalnego busa pokonuje ponad 100 km. Dzieci i młodzież uczą się różnych rzeczy. Jak powiedziała s. Pelagia, rozwijają swoje umiejętności intelektualne, psychiczne i fizyczne, czyli uczą się żyć: „Dla nich to miejsce jest wyjątkowe. Jeżeli bowiem żyło się wcześniej tylko w czterech ścianach własnego domu, a teraz warsztaty otwierają im tyle możliwości spojrzenia na świat, to z pewnością jest to dla tych ludzi powód do wielkiej radości. Widać, jak niektóre osoby przez okres pobytu rozwinęły się i przyswoiły sobie wiele umiejętności, które wykorzystują w codziennym życiu. Przede wszystkim odnalazły takie miejsce, gdzie czują się dobrze. Trudno im czasami zaakceptować swoją niepełnosprawność, ale jeżeli czują się kochane, to życie ich nabiera zupełnie innych barw i mimo tych ograniczeń czują się szczęśliwe. Są to osoby otwarte na Pana Boga. Bóg wnosi w ich życie wielkie wartości. Każda osoba, niezależnie od stopnia niepełnosprawności, ma w sobie pragnienie miłości. Jeżeli zatem my tutaj reprezentujemy tego Pana Boga jako siostry zakonne, to one tego Boga doświadczają w specjalny sposób. Wiedzą, że Bóg jest dla nas bardzo ważny i jesteśmy tutaj dla Jezusa, a ze względu na Jezusa jesteśmy również dla nich. Przez naszą obecność Pan Bóg staje się zatem taki konkretny i obecny w ich życiu”. W programie działalności warsztatów jest także formacja, wyrażająca się wspólną modlitwą i Eucharystią, a - jak powiedziała Siostra - wychowankowie nie odbierają tego jako narzuconego punktu programu, ale integralną część życia. Same zaś siostry mogą się nauczyć od nich otwartości na drugiego człowieka i tego, że jest on bardzo potrzebny. Jak bowiem powiedział kard. Wyszyński, „człowiek sam jest zbyt ubogi, aby sobie wystarczyć”. A niepełnosprawni w wyjątkowy sposób potrafią pokazać radość z obecności drugiego człowieka i z tego, że jest on potrzebny i chciany.
Sami podopieczni dają w rozmowach świadectwo radosnego podejścia do wszystkich zadań, które w miarę swych możliwości wykonują. Z uśmiechem bowiem malują gipsowe aniołki, oklejają drewniane pudełka, kolorują obrazki i pracują w kuchni. Monika, która bezwładnie leży na materacu i z trudem podnosi głowę, z nadzieją w oczach zaczęła mówić o swych planach muzycznych i radości, że może być komuś potrzebna. Adam, który cieszy się, że jest w stanie coś namalować na pudełku, i grupa dziewcząt radująca się dobrze pokrojoną w kuchni cebulą pokazują, że i w cierpieniu można odnaleźć taką bardzo prostą, ale jakże wielką radość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu