Małżeństwu Elbanowskich z Legionowa udało się na portalu „ratujmaluchy” zorganizować rodzicielski ruch oporu. Powstała autentyczna inicjatywa obywatelska, a pod apelem, by nie posyłać dzieci do nieprzygotowanych placówek, podpisało się ponad 47,5 tys. rodziców i 1054 nauczycieli. Włączył się też Dariusz Basiński z Kabaretu „Mumio”, który w wideoklipie, stojąc na tle akwarium, tłumaczy, że skoro „dzieci i ryby głosu nie mają”, rodzice muszą mówić w ich imieniu. - Reforma miała być dobrodziejstwem dla dzieci, ale już teraz okazała się porażką. Premier obiecał przystosowanie szkół do potrzeb sześciolatków, ale zabrał na to pieniądze. Pięciolatki miały pójść do przedszkoli, ale przedszkoli brakuje, więc pójdą do szkoły. Nie chcę, aby moje dzieci poszły do szkoły od sześciu lat. Trochę je znam i wiem, że to nie jest odpowiedni czas. Siedem lat zupełnie wystarczy - wyjaśnia Basiński.
Choć utopiona na znak protestu marzanna miała różowe reformy, konfrontacja koncepcji minister edukacji Katarzyny Hall z rzeczywistością nie wygląda tak różowo. Ofiarami rozdętych planów MEN będą maluchy. Po cięciach budżetowych z 347 mln zł dotacji przeznaczonych dla gmin na dostosowanie szkół do potrzeb sześciolatków zostało tylko... 40 mln zł. Karolina Elbanowska stwierdza, że z utopioną marzanną jest trochę tak jak z nieudaną reformą MEN. - Wszystko jest w niej prowizoryczne: szkielet ze słomy, oczy z czosnku, nos z pietruszki - tłumaczy. Ale podczas rytuału nawiązującego do radosnego zwyczaju pożegnania zimy rodzicom maluchów wcale do śmiechu nie było. Jednak chociaż Sejm ostatecznie zdecydował, że od 2012 r. sześciolatki muszą chodzić obowiązkowo do szkoły, rodzice nie składają broni. Zapowiadają, że jeśli szkoły nie spełnią określonych standardów odnośnie do wyposażenia pomieszczeń i bezpieczeństwa dzieci, do szkół sześciolatków nie poślą. Wysyłają czerwone kartki do parlamentarzystów, którzy głosowali za reformą. Nazwisko i zdjęcie posła zostaną umieszczone na specjalnych antywyborczych ulotkach.
Zdaniem protestujących rodziców, sytuacja jest obrzydliwa, bo maluchy stały się przedmiotem politycznego targu Platformy Obywatelskiej z Lewicą. Lewica poparła źle przygotowaną reformę minister Hall, przesądzając o odrzuceniu weta, za głosy PO w przeforsowaniu lansowanej przez siebie kalekiej ustawy o świadczeniach dla nauczycieli, będących namiastką „pomostówek”. K. Elbanowska twierdzi, że choć rodzice do 2012 r. będą mieć wybór, czy sześciolatka wysłać do szkoły, czy ma się on uczyć w przedszkolu, to w Warszawie sześciolatki są na siłę wypychane z przedszkoli do podstawówek, by w przedszkolach przygotować miejsce dla pięciolatków, które od 2012 r. obejmie już zerówka. Przeciw takim praktykom rodzice protestowali przed Ratuszem, dając czerwoną kartkę prezydent Gronkiewicz-Waltz. Ale od września w podstawówkach, nawet w bogatej Warszawie, z maluchami będą problemy.
- Niskie krzesełka i ławki dostosowane dla sześciolatków, z tym zdążymy - zapewniają dyrektorzy warszawskich szkół. Jednak w ośmiu warszawskich dzielnicach szkoły będą zmuszone pracować na dwie zmiany - twierdzą autorzy raportu przygotowanego na zamówienie Ratusza przez Uniwersytet Warszawski. To bardzo skomplikuje rodzinom opiekę nad dziećmi. Reforma „potworek” zakłada, że do 2012 r. obowiązkiem szkolnym może być objęte każde dziecko, które w danym roku kalendarzowym kończy sześć lat, ale tylko na wniosek rodziców i przy zgodzie dyrektora. Zmiana jest pozornie korzystna, gdyż tym samym reforma, której główną ideą było wyrównywanie szans, umarła śmiercią naturalną. Dobił ją również zapis, że do 2012 r. pozostawiono gminom dobrowolność w jej wprowadzeniu.
- Duże miasta przyjmą do szkół sześciolatki, ale małe gminy mogą mieć z tym problem. Nie zwolnią się też miejsca w przedszkolach dla pięciolatków - twierdzi Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich. Dlaczego? Z prostego powodu. W co trzeciej gminie w Polsce żadnego przedszkola nie ma.
Pomóż w rozwoju naszego portalu