O obliczu Nowej Pragi decydują zachowane kamienice czynszowe, zabudowania fabryczne i magazynowe, podwórkowe kapliczki. Uważamy za swój obowiązek powstrzymanie ich postępującej degradacji i przywrócenie im pierwotnego blasku” - napisali członkowie stowarzyszenia w deklaracji.
Ich pomysły na ożywienie dzielnicy to remonty kamienic, podwórek i chodników, ale także targ antyków, turystyczna linia tramwajowa przez całą Pragę i szkoła rzemiosła. - Za każdą zmianą pójdą następne - uważają.
A chodzi nie tylko o martwe ulice i budynki. „Zaniedbanie stało się udziałem praskich kamienic, ale także wielu zamieszkujących tu ludzi” - twierdzą w deklaracji. Do zniszczeń i zaniedbań - uważają - rękę przyłożyły kolejne władze. Już udało im się zablokować parę dziwnych pomysłów.
Praga bywa zła
Reklama
Nowa Praga to czworokąt ograniczony ulicami: Wileńską, Szwedzką, Targową i 11 Listopada. - To miejsce szczególne, jeden z praskich Trójkątów Bermudzkich, 150 lat historii, fragment starej ocalałej Warszawy. Interesuje nas najbardziej, bo jest najciekawszą częścią dzielnicy i tu mieszkamy, ale nie chcemy ograniczać się tylko do niej. Cała prawobrzeżna Warszawa potrzebuje wsparcia - mówi Michał Sokolnicki, prezes stowarzyszenia.
Sam zamieszkał tu po tułaczce po Warszawie. Nie trafił jednak w nieznane. W pobliżu mieszkała po wojnie jego rodzina. - Sam krótko po ślubie mieszkałem tu z żoną i to chyba wtedy złapałem bakcyla.
Sokolniccy znaleźli na Stalowej mieszkanie takie jak chcieli, w przedwojennej kamienicy, z oryginalnymi oknami, parkietem i z windą. W tej dzielnicy nie jest to powszechne.
Też kiedyś myśleli, że to zakazana okolica, z zaniedbanymi podwórkami, niebezpiecznymi bramami. Dziś tak nie myślą. Praga nie jest złą dzielnicą, za jaką ją się uważa. Choć to prawda: pełną kontrastów.
Rudery, podniszczone kamienice, a obok nowoczesne plomby. - Praga bywa zła dla tych, którzy jej nie znają. Czarna legenda ciągnie się za nią od lat. Ale to się zmieni, to tylko kwestia czasu - mówi prezes.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na ludzką miarę
Katarzyna Kuzko, współzałożycielka stowarzyszenia, trafiła tu przypadkiem. Przyjechała na studia z Białegostoku i szukając mieszkania, trafiła na Stalową. Znała jej złą sławę, ale zdecydowała się, nie tylko dlatego, że było taniej.
- Do dziś urzeka mnie to, że wszystko jest tu na ludzką miarę, choćby budynki - mówi. - Kamienice są bardzo różne, urzekają rzeźbą balkonów, zdobieniem albo upływem czasu. Choć są zniszczone, pobudzają wyobraźnię.
Świetne są sklepiki na parterach - zachwyca się. - Tu nawiązuje się więź między kupującymi i sprzedającymi, zamienia się kilka słów, żartów, rozpoznaje na ulicy, kłania i uśmiecha - mówi.
I jeszcze świadomość, że to część miasta, która przetrwała zniszczenie podczas Powstania. - To jest okolica prawdziwa, dająca poczucie ciągłości, związku z miastem, z jego historią oraz z dawnymi i niedawnymi mieszkańcami. Tu żyli obok siebie ludzie różnych wyznań i narodowości - mówi.
Współpracuje z Muzeum Warszawskiej Pragi. - Nagrywam wspomnienia starszych osób, pamiętających dawną Pragę. Mówią o wydarzeniach z historii i o codzienności, o swojej młodości, o miejscach i ludziach. To fascynujące: jakbym rozmawiała ze swoimi dziadkami, choć oni stąd nie pochodzą.
Odrobina pokory
Reklama
Katarzyna Kuzko, Michał Sokolnicki i ich koledzy znaleźli tu, jak mówią, klimat i ducha starej Warszawy. I ludzi otwartych na innych. - Jeśli człowiek chce i ma jeszcze w sobie odrobinę pokory, łatwo mu wejść w to środowisko. Praga jest otwarta dla tych, którzy nie zadzierają nosa, mają szacunek dla dawnych mieszkańców - twierdzi Sokolnicki. - Zawarliśmy mnóstwo znajomości, także w kiosku, sklepie i warzywniaku. Gdy idę do kiosku, nie muszę mówić, jaką chcę kupić gazetę. Ludzie znają się, więzi są inne niż na drugim brzegu Wisły. Choć margines patologii jest, ale to mniejszość. Większość mieszkańców pracuje, wychowuje dzieci.
Katarzyna Kuzko razem z grupą młodych ludzi, społeczników, naukowców, varsavianistów i artystów założyła stowarzyszenie. - Praga bardzo potrzebuje zaangażowania. Chodzi o to - twierdzi - żeby kamienice, lokale i lokaliki, drobne zakłady usługowe nie zostały zniszczone przez nieprzemyślane, ale dochodowe inwestycje. Żeby nie wyjechali ludzie, którzy tworzą klimat tego miejsca, żyjący w mniejszym pośpiechu, w bliższych niż gdzie indziej relacjach.
Na pierwszy ogień
Projekt rewitalizacji przygotowywany przez stowarzyszenie ma gwarantować, że odżyje duch Nowej Pragi. W tej znanej z przemysłowego i rzemieślniczego charakteru dzielnicy pozostało niewiele zakładów, które świadczą o dawnej świetności. Stąd pomysł stworzenia z żywego jeszcze w latach 70. bazaru Pachulskiego (róg Stalowej i Czynszowej) centralnego miejsca dzielnicy. - Miejsce może stać się rynkiem, agorą dla tej okolicy - oceniają w stowarzyszeniu.
Towarzyszyłoby temu powołanie Szkoły Rzemiosła. - Rozwijało się tu przez lata. Małe punkty usługowe powinny tutaj wrócić - tłumaczą.
Uruchomienie tramwaju na trasie Kawęczyńska - Bazylika - Czynszowa, łączącego całą północną Pragę, miałoby ożywić turystykę; Centrum Integracji Społecznej - pomóc w rozwoju instytucji ekonomii społecznej, Koło Gospodyń Praskich ma być grupą wsparcia dla kobiet, a biuro konsultacyjne pomagać mieszkańcom w codziennych problemach i konfliktach.
Wprowadzenie projektu poprzedziłby pilotaż. Na pierwszy ogień, sądzą w stowarzyszeniu, powinny pójść ulice Stalowa i Wileńska, ze względu na liczbę zabytkowych kamienic, które tam się znajdują.
Częścią pilotażu ma być „Piątka dla Stalowej” - wspólny projekt stowarzyszenia i Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy - remontu pięciu kamienic na Stalowej. Jedna wyremontowana kamienica zachęcałaby do uporządkowania drugiej, do ściągnięcia sklepu, inwestora. Jedna inicjatywa nakręcałaby drugą.
Czas na plastik
Dla Janusza Sujeckiego, dyrektora powstającego Muzeum Pragi, SNP to grupa młodych, inteligentnych ludzi, którzy chcą mieć wpływ na miejsce, w którym żyją. - Są dobrze osadzeni w swojej okolicy, wiedzą na bieżąco, co się tam dzieje, mają mnóstwo energii i sporo im się udaje - mówi.
Jeszcze dwa lata temu sposobem na spadające tynki w dzielnicy Praga-Pólnoc było urzędowe obtłukiwanie sztukaterii. Wynajmowano firmy, a fachowcy opuszczali się na linach i opukiwali. - Pisaliśmy protesty, udało nam się to zablokować. To była pierwsza nasza udana akcja - ocenia Michał Sokolnicki.
Druga dotyczyła wymiany okien w praskich kamienicach. - W miejsce pięknej rzemieślniczej roboty pojawił się plastik. Rozumieliśmy tych, którym jest zimno, ale nie może odbywać się to kosztem zabytków. Plastik był najtańszy, ale przy okazji niszczono elewacje. Mieszkania nie były wietrzone, ściany pokrywały się wodą, wchodziła wilgoć - tłumaczy Sokolnicki.
W sprawie okien doprowadzili do spotkania z szefem spółki komunalnej i urzędników miejskich. - Wymusiliśmy spotkanie, a burmistrz kazał urzędnikom przyjrzeć się, czy nie można okien wyremontować - dodaje prezes. - Udało nam się zablokować tę akcję, choć 1500 okien zdążyli wymienić…
Sokolnicki przyznaje, że działalność stowarzyszenia, jak na razie, kręci się głównie wokół słów, pism i projektów. - Porozmawiajmy za rok. Na razie ważne, że powstała grupa ludzi, nabieramy doświadczeń, wiemy, co można robić i na kogo liczyć. Współpracujemy z innymi organizacjami, bo nic nie zrobimy w pojedynkę. Tworzymy lobby, z którym władze muszą zacząć się liczyć - mówi.
Poza tym, stowarzyszenie działa formalnie od roku, a cóż to jest? Niszczenie Nowej Pragi trwa ponad pół wieku.