Jest wiele dni w roku, w których Jerozolimę przenika woń świętości. Bo przecież jest ona miastem wybranym, jak wybrany jest lud Izraela. Jest miastem umiłowanym, jak Pan miłuje zachowujących Prawo. Jest miastem tonącym w mistycznej atmosferze, jak mnich pogrążony w modłach w swym eremie na pustyni.
Jest jednak taki dzień - jeden w roku - w którym Jerozolima szaleje! Nie można wtedy nie śpiewać! Nie sposób powstrzymać się od okrzyków i pohukiwań! Jest w Jerozolimie taki dzień - jeden w roku - w którym nie sposób poruszać się inaczej, jak tańcząc.
Gdy po raz pierwszy znalazłem się przy Murze Zachodnim w Simchat Tora, święto Radości Tory, miejsce pod wieloma względami przypominało atmosferę karnawału! Jest to dzień, w którym kończy się cykl czytania Tory. Lektor, zwany oblubieńcem Tory, czyta ostatnie zdania świętej księgi, a następnie cały zwój należy przewinąć do początku, by rozpocząć lekturę na nowo. Tańcząca procesja ze zwojami Prawa wije się niczym barwny korowód, dając wyraz radości, że w natchnionych słowach Biblii przemawia sam Bóg. Na moich oczach spełnia się wyrocznia izraelskiego pasterza, Amosa: „Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana Boga - gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich. Wtedy błąkać się będą od morza do morza, z północy na wschód będą krążyli, by znaleźć słowo Pańskie” (Am 8, 11-12).
Bo przecież w lekturze Biblii chodzi o jedno: by od czytania przejść do spotkania. Czytając Biblię, spotykamy Chrystusa. Czytając słowa Biblii - nawet tej pokreślonej, zniszczonej, smaganej wiatrem i wielokrotnie sklejanej - spotykamy Słowo Wcielone. Jeśli więc Słowo w Biblii jest Osobą, jak Ją rozpoznać? Chrystusa rozpoznaje się nie poprzez słuchanie o Nim, lecz poprzez nawiązanie relacji z Nim. Osobiście nie spotkałem nigdy osoby, która nawróciłaby się, czytając Biblię. Może brzmi to zbyt nonszalancko, może prowokująco, ale tak właśnie jest. Spotkałem za to setki osób wierzących, które starały się pielęgnować osobistą, intymną więź z Bogiem, i którym udawało się to właśnie dzięki lekturze Biblii. To w niej znajdywali pociechę w smutku i nadzieję w rozpaczy, światło w ciemnościach i właściwy kierunek na bezdrożach.
Biblia jest dla osób wierzących. Dla tych, które spotkały już Jezusa i wraz z Nim chcą układać swoje życie.
Gdy wpatruję się w wiwatujący na cześć Biblii tłum przy świątynnym murze w Jerozolimie, albo gdy otwieram świętą księgę przy wieczornej lampie, lub gdy wiatr przewraca jej karty na szczycie góry, myślę sobie, że tak naprawdę to nie my mamy czytać słowo Boże, ale słowo Boże ma czytać nas, ma czytać nasze życie! Nie tyle my mamy je interpretować, ile słowo Chrystusa ma interpretować nas! Trzeba się przeglądać w Biblii jak w zwierciadle. Trzeba dostrzec w niej swój wizerunek tak, jak widzi się własne odbicie w czystym lustrze wód jeziora. I trzeba prosić Boga, by zesłał głód na ziemię. „Nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu