„Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi”
(Mk 16, 20)
Ktokolwiek spróbował spojrzeć w niebo w słoneczny dzień, rozumie dobrze, jak wielkim zagrożeniem dla oczu jest potężny blask słońca. Nie wystarczą przyciemniane szkła okularów, by spokojnie widzieć jasność najbliższej nam gwiazdy. W sferze ducha zdarzają się podobne problemy, chociaż często ich sobie nie uświadamiamy.
Święci Łukasz i Marek próbują przybliżyć nam wydarzenie, które wpisuje się w ciąg działań zbawczych Boga. Wniebowstąpienie Pana Jezusa w obu wypadkach ukazane jest jako kolejny znak upewniający uczniów i utwierdzający ich wiarę. W Dziejach Apostolskich Mistrz zmaga się z naiwnym przekonaniem swoich przyjaciół, iż Mesjasz mimo wszystko „przywróci królestwo Izraela”. Konieczna była stanowcza reakcja, ponieważ z woli Pana i dzięki misyjnej działalności umocnionych Duchem Świętym uczniów miał powstać „nowy Izrael”, czyli Kościół - lud Boży Nowego Przymierza. Trzeba - mówi Jezus w Ewangelii - pójść „na cały świat i głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”.
Dla św. Marka sytuacja jest bardzo przejrzysta: wezwanie i zapowiedź znaków, które będą towarzyszyły przepowiadaniu apostolskiemu, spełniają się natychmiast, gdy tylko posłani podejmują zlecone im zadanie. Słowo Boże nigdy nie jest rzucane na wiatr, zawsze spełnia się co do joty! Św. Łukasz uzupełnia wszystko zapowiedzią powtórnego przyjścia Zbawiciela na końcu dziejów świata. Dla św. Pawła Chrystus siedzący „po prawicy Ojca” jest wprawdzie Panem świata, ale także Głową Kościoła i wypełnieniem proroctw. Bez „światłych oczu serca” niemożliwe jest dostrzeżenie prawdy, iż Zmartwychwstały i Żyjący utożsamia się z Kościołem, wyposażając go w pełnię darów służących zbawieniu całego świata. Będąc w niebie, nie przestaje być ze swoimi wiernymi, by ci mogli zanieść Jego łaski wszędzie, gdzie sami dotrą. Psalmista każe nam klaskać, wykrzykiwać z radości, trąbić i śpiewać na znak niepohamowanego szczęścia z wstąpienia Pana do nieba. Oczami wyobraźni można dostrzec na oścież otwarte niebo i liturgię skupioną na osobie Boga Króla.
Nie da się zmusić oczu, by widziały blask nieba bezpośrednio. Tylko miłość do Tego, który „pierwszy nas umiłował”, pozwala dostrzegać coraz więcej wpisanych w nasze wędrowanie zachęt. Powtarza się scenariusz życia wielu świętych: kto przez modlitwę i dar dobrych uczynków reaguje na potrzeby bliźnich, ten z czasem zaczyna dostrzegać przychodzącego w nich Chrystusa. Od tego spojrzenia do zobaczenia chwały nieba jest już bardzo blisko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu