Zabierając głos na początku Eucharystii, proboszcz parafii ks. kan. Piotr Jakubuś zaprezentował życiorys św. Rity.
Urodziła się ona niedaleko Asyżu we Włoszech, w małej górskiej miejscowości Rocca-Porena w 1381 r. Na chrzcie otrzymała imię Margarita (perła), a Rita jest jego zdrobnieniem. Już w dzieciństwie pokochała Jezusa. Jej marzeniem było poświęcenie się życiu zakonnemu. Rodzice zadecydowali jednak inaczej. Sami byli już posunięci w latach, więc chcieli zapewnić córce bezpieczną przyszłość przez wydanie jej za mąż.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Poddając się ich woli, poślubiła Pawła de Ferdynanda Mancini, człowieka przystojnego, ale wybuchowego o bardzo trudnym charakterze. Jej życie małżeńskie było bardzo trudne. Mimo tego w tradycji miejscowej zapisała się jako kobieta, żona i matka o nienagannym charakterze i o niezwykłych przymiotach duszy. Ciężko rannemu w wyniku konfliktów z przeciwnikami politycznymi mężowi wyprosiła pojednanie z Bogiem przed śmiercią. Będąc wdową, sama wychowywała dwóch synów bliźniaków, a gdy Ci zamierzali pomścić śmierć Ojca prosiła Boga, aby uchronił młodzieńców od popełnienia zbrodni. Bóg wysłuchał próśb matki i obaj synowie umarli podczas zarazy. Było to kolejne tragiczne doświadczenie w życiu świętej.
Reklama
Ksiądz proboszcz stwierdził dalej, że Rita wolna od zobowiązań wobec świata mogła wtedy spełnić swoje dziecięce pragnienie. I wstąpiła ona do klasztoru Sióstr Augustianek w pobliskiej miejscowości Cascia. Spędziła tam resztę swojego życia, będąc wzorem świętości życia dla współsióstr. Służyła Bogu zamknięta w klasztornych murach, ale jednocześnie wciąż pozostawała otwarta na sprawy, problemy i dramaty współczesnego jej świata i Kościoła. Już za życia wypraszała wiele łask potrzebującym modlitewnego wsparcia. W zaciszu swej celi zakonnej modliła się, pościła i podejmowała różne umartwienia. Ofiarowała je za chorych, cierpiących, za małżeństwa przeżywające sytuacje kryzysowe, za zwaśnione rodziny.
Rita zmarła 22 maja 1457 r. Tuż po jej śmierci i potem przy grobie miały miejsce nadzwyczajne zdarzenia. Sława tych zdarzeń, a także sława świętości Rity zaczęły ściągać do grobu świętej tłumy pielgrzymów do dnia dzisiejszego. Ciało św. Rity mimo upływu czasu pozostało nienaruszone. Zostało zresztą cudownie uchronione przed zniszczeniem także w inny sposób. Złożono je w cyprysowej trumnie. Po kilku latach kościół, w którym ciało spoczywało spłonął doszczętnie podczas gwałtownego pożaru. Trumna jednak i ciało św. Rity pozostały nietknięte. Papież Urban VIII zatwierdził istniejący żywy kult św. Rity w 1628 r. Uroczystej kanonizacji dokonał papież Leon XIII w 1900 r. Wtedy nazwał św. Ritę „Drogocenną perłą Umbrii”.
W homilii redemptorysta o. Witold Baran pytał, dlaczego św. Rita przytuliła się do krzyża i dlaczego potrafiła na ten krzyż patrzeć z miłością, I odpowiadał: – Bo była realistką, bo wiedziała, że w obliczu cierpienia człowiek ma zawsze dwa wyjścia; albo przekląć, albo się przytulić do krzyża. I wiedziała, że przekleństwo i bunt to droga do piekła. A przyjęcie cierpienia i zjednoczenie się z wolą Bożą prowadzi do wielu łask tu na ziemi i do zbawienia w wieczności.
Reklama
– Życie człowieka jest jak róża. Piękne jest życie, piękni są ludzie ,piękna jest przyroda, w wielu pięknych wydarzeniach możemy uczestniczyć. Ale to życie ma też swoje kolce, ciernie. Oczywiście niektórzy ludzie próbują od cierpienia uciec. Ale uciekanie od cierpienia przeważnie nie prowadzi w dobrą stronę – akcentował o. Baran.
Kaznodzieja podkreślił w tym kontekście, że św. Rita od niczego w życiu nie uciekała. Przyjmowała życie takim, jakim było, z całą paletą tzw. spraw beznadziejnych. I takie podejście doprowadziło ją do nieba. I dziś po 650 latach od jej śmierci Pan Bóg czyni cuda za jej wstawiennictwem.
W dalszej części homilii o. Baran pytał, dlaczego tak jest, dlaczego akurat ona jest patronką spraw trudnych. Jego zdaniem, Bóg chce nam wskazać właściwy kierunek. Pan Bóg chce nam powiedzieć: „Kiedy przeżywacie problemy, cierpienia, nie wypierajcie się Go, ale przytulcie do krzyża. Bo to jest właściwa postawa wobec cierpienia”.
– Módl się przez św. Ritę o cuda. Ale przede wszystkim ucz się od niej zjednoczenia z krzyżem Jezusa, krzyżem, który zawsze i wobec wszystkiego zwycięża. Pragnij szczęścia swojego i bliskich tu na ziemi. Ale nie zapominaj, że prawdziwe i pełne szczęście jest dopiero tam, gdzie na nas czeka Chrystus Zmartwychwstały – apelował, kończąc homilię o. Witold Baran.
Ostatnie cztery lata życia Rity były czasem dla niej bardzo trudnym. Podupadła na zdrowiu i przestała wstawać z łóżka, zdana całkowicie na pomoc sióstr. W styczniu 1457 r., na pięć miesięcy przed jej śmiercią, chorą Ritę odwiedziła dawna sąsiadka z Roccaporeny. Wtedy Rita wyraziła pragnienie, że chciałaby zobaczyć żywą różę i skosztować owocu figi. Kobieta nie potraktowała jej słów poważnie, bowiem w tym czasie była zima. Po kilku dniach, gdy przechadzała się obok ogrodu, ujrzała rozkwitający kwiat róży. Przyniosła więc różę Ricie wraz z dwoma owocami fig, które również znalazła w jej rodzinnym ogrodzie.
W związku z tą historią z życia św. Rity nieodłącznym elementem każdego nabożeństwa ku jej czci jest obrzęd błogosławieństwa róż. Tak też było i tym razem. Ks. kan. Marek Dutkowski poświęcił róże – kwiaty, które mają być znakiem duchowej bliskości świętej patronki od spraw trudnych. Pozostawia się je dla siebie lub przekazuje osobom doświadczającym życiowych przeciwności.