Czeka mnie w maju Pierwsza Komunia i nie wiem jak się do tego zabrać. Właściwie to wiem, ale nie mam pomysłów jak zorganizować menu - żali się jedna z mam na internetowym forum. Inna odpowiada zmartwionej, że istnieje książka, w której takie sprawy zebrane są w jednym miejscu.
Najważniejsze pytania
Nawigowana docieram do tej publikacji i na stronie księgarni internetowej czytam spis treści. Z niedowierzaniem czytam kolejne linijki. Okazuje się, że aby dobrze zorganizować Pierwszą Komunię Świętą wystarczy przeczytać poradnik o uroczystości od A do Z. Trud się opłaci, bo wtedy sprawnie i bezboleśnie zorganizujemy wszystko. Powinniśmy wiedzieć, jaki wybrać lokal, co podać do jedzenia, w jaki sposób udekorować stoły, jakie stroje oraz dodatki dla chłopców i dziewczynek są aktualnie w modzie, jaką fryzurę ułożyć dziewczynce w ten wyjątkowy dzień, w jaki sposób powinni ubrać się rodzice oraz rodzeństwo, jakie napisać życzenia na pamiątkowej kartce, w jaki sposób podziękować gościom za przybycie i podarunki i jak uporządkować komunijne pamiątki. Dzięki lekturze poradnika będziemy mieć pewność, że o niczym nie zapomnimy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pierwsze spotkanie
Reklama
Duszpasterze przygotowujący dzieci do Pierwszej Komunii Świętej mówią, że wielu rodziców przychodzi tylko na pierwsze spotkanie organizowane w parafii we wrześniu. Chcą poznać termin tej „imprezy” żeby móc zaplanować organizację przyjęcia. Niektóre lokale trzeba rezerwować nawet z dwuletnim wyprzedzeniem, czemu się ksiądz dziwi? - mówią. Kwestie duchowego przygotowania w ogóle ich nie interesują. Pytają o termin i o stroje - mówi jeden z wrocławskich proboszczów - na następnych spotkaniach już się nie pojawiają. Trudno przekonać wielu z nich, że tym rokiem formacji możemy rozpocząć świadomą obecność w Kościele ich dzieci. Ale trudno się dziwić, oni sami nie widzą potrzeby uświadamiania sobie tej obecności.
Rodzice: obiecaliście to dzieciom
Czas przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii Świętej często staje się egzaminem chrześcijańskiej dojrzałości ich rodziców. Weryfikuje, czy rzeczywiście zdają sobie sprawę z tego, że składając przysięgę małżeńską twierdząco odpowiedzieli na pytanie „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?” Odpowiadając „tak” zobowiązali się do chrześcijańskiego wychowania swych dzieci. W przypadku ośmioletniego dziecka jest to pomoc w przygotowaniu go do spotkania z Chrystusem Eucharystycznym. A choć wobec nikogo chrześcijańscy małżonkowie nie podejmowali zobowiązania do zorganizowania przyjęcia zgodnie z obowiązującym towarzysko protokołem, tym przejmują się jednak dużo bardziej.
Swoją obietnicę rodzice powtórzyli po raz drugi w dniu chrztu dziecka. Zapytani przez kapłana: „O co prosicie Kościół Boży dla swego dziecka?” rodzice odpowiedzieli „O chrzest”. Dalej kapłan wyjaśnił, że „Prosząc o chrzest dla Waszego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?” I tu rodzice odpowiedzieli: „Jesteśmy świadomi”. W ten sposób po raz drugi zobowiązali się do religijnego wychowania swego dziecka.
Zaryzykujesz, mamo?
Reklama
Dziecko we wszystkim nas potrzebuje. W przechodzeniu na drugą stronę ruchliwej ulicy, w wyprawie do dalszego sklepu, w ułożeniu spraw z trudnym kolegą, w układaniu klocków, które znów się rozsypały. Z czasem potrzeby dziecka się zmieniają, ale i wymagania wobec nas, rodziców, rosną. Już nie wystarczy pozbierać rozrzucone zabawki i znaleźć zagubioną lalkę, trzeba wysłuchiwać zestawu pytań coraz trudniejszych i próbować szukać na nie odpowiedzi. Cierpliwie, choć krew się burzy. Do pytań najtrudniejszych należą te, które dotyczą Boga. Nie można ich lekceważyć, nie można odpowiadać na nie byle jak. Nie można liczyć, że udzielanie odpowiedzi załatwi za nas katecheta. Nie ryzykujmy. Na pytania o Boga szukajmy odpowiedzi razem z dzieckiem. Na kolanach.
Nie ucz tego, czego sam nie robisz
Papież Jan Paweł II często wspominał osobę swojego ojca. Jeden obrazek wracał często w tych opowiadaniach: modlący się ojciec. „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią mego ojca, którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiło. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać, widziałem, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków” - pisał papież.
Klęczący na modlitwie tato i mama to najpiękniejsza i najskuteczniejsza katecheza.
Nie zmarnować szansy
Reklama
Pierwsza Komunia naszego dziecka jest ogromnym wydarzeniem w rodzinie, to prawda. Chcemy dobrze wypaść, martwimy się o detale. Jednak zanim ruszy cała machina komunijnego biznesu: pytania o wianki, sukienki, dania, serwetki, dodatki, prezenty i zanim damy się wciągnąć w ten szalony, bezwzględny wir niekoniecznych zakupów i czynności popatrzmy na nasze dziecko. Usiądźmy, gdy śpi, na brzegu jego łóżeczka. Dotknijmy czule jego rąk, twarzy. Osiem lat temu nie znaliśmy ich ciepła. Nie znaliśmy kształtu jego palców, koloru oczu, barwy głosu. Cała jego wrażliwość i wszystkie zdolności były dla nas tajemnicą. A dla Boga nie. Od samego początku wiedział, jakie będzie nasze dziecko. Powierzył je nam. Zaufał, że zechcemy opowiedzieć Mu o Nim samym, o Ojcu, który jest w niebie. I że doprowadzając go do chwili Pierwszej Komunii zrobimy wszystko, aby to spotkanie było początkiem jeszcze większej zażyłości. To wydarzenie może odmienić całą rodzinę, jeśli tylko na to pozwolimy.
Nie bójmy się powrotów
Możemy mieć kłopot z Pierwszą Komunią naszego dziecka zwłaszcza wtedy, gdy nasze życie mocno się poplątało. Uczestnictwo w niedzielnej Mszy św., spowiedź, przyjmowanie Komunii mogą dostarczać problemów, jeśli sami zarzuciliśmy te praktyki. Wtedy rzeczywiście wymagania duszpasterzy, aby towarzyszyć dziecku w czasie tego roku przygotowań mogą nas przerastać, napawać strachem i na wszelki wypadek będziemy je krytykować. Marnotrawny jednak wrócił a zamiast ostrej reprymendy otrzymał pełne czułości powitanie ojca, pamiętajmy o tym. Dlatego zamiast koncentrować się na wszystkich zewnętrznych działaniach, warto podjąć trud towarzyszenia dziecku. Może się na końcu okaże, że po jego śladach doszliśmy do miejsca, w którym Bóg czeka także na nas?
Rodzice bez sakramentu
Reklama
Ewa Rozkrut w książce pt. „Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej?” jako przyczynę wielu oporów, które wyrażają rodzice dzieci pierwszokomunijnych wobec wymagań duszpasterzy, wskazuje życie w związkach niesakramentalnych. Wiemy, że liczba tych związków wzrasta. Autorka zachęca jednak do podjęcia refleksji nad przyczyną niemożliwości korzystania np. z sakramentu pojednania. Nie spoglądajmy na życie pod kątem jednego przykazania oddzielającego od spowiedzi i Komunii - mówi - koniecznie należy rozszerzyć perspektywę na cały Dekalog i sprawdzić, jak ono wygląda. Bóg na pewno ubogaci każdego człowieka, który pragnie spotkania z Nim, który za Nim tęskni i Go kocha. Sądzę też - pisze Rozkrut - iż nie należy ukrywać przed dzieckiem swojej sytuacji. Warto porozmawiać z nim i opowiedzieć o powodach, dla których nie można przystępować do spowiedzi, a tym samym do Komunii św. Nie należy bać się mówić mu o swoich uczuciach, nie wolno się ich wstydzić. Dzieci powinny rozumieć, dlaczego ich rodzice nie korzystają z tego, co sami im zachwalają. Nie warto podawać zmyślonych powodów - przecież w końcu odkryją prawdę” - dodaje.
Czas właściwy
Odejścia i wewnętrzne dylematy nie zwalniają rodziców z odpowiedzialności za złożoną dwukrotnie obietnicę. O. Jacek Salij, próbując wytłumaczyć znaczenie chrześcijańskiego wychowania dzieci mówi tak: „Wśród terminów biblijnych, które nie mają w języku polskim dokładnego odpowiednika, znajduje się wyraz kairos; można go po polsku oddać jako czas właściwy. Na przykład rolnikowi nie wolno przegapić czasu, w którym powinien obsiać swoje pole, ani czasu zbierania owoców - w przeciwnym razie nic mu nie wyrośnie, albo osiągnięty plon się zmarnuje. Swój kairos, swój właściwy czas, ma również przekazywanie dziecku wiary. Jeśli ten czas zostanie zmarnowany, dziecko może całe swoje życie spędzić daleko od Boga i od Kościoła. Szkoda by było, gdyby rodzice ten błogosławiony czas przegapili, bo tak jak każdy kairos, on już nigdy nie wróci. Co najmniej trzy wspaniałe rzeczy można w tym czasie osiągnąć. Po pierwsze, dla rodziców okres pierwszokomunijny ich dziecka jest wspaniałą okazją do ożywienia i pogłębienia swojej własnej wiary. Po wtóre, w tym okresie jest szczególna szansa na to, żeby dziecko poczuło się bratem lub siostrą w wierze swojego taty i mamy, a przecież wiara normalnie żyje i rozwija się tylko we wspólnocie wierzących. Wreszcie po trzecie, rodzice mogą istotnie - więcej niż ksiądz czy katechetka, którzy mają z dzieckiem kontakt tylko epizodyczny - dopomóc swojemu dziecku do tego, żeby wiara stała się dla niego czymś bardzo ważnym i bardzo własnym”.
Mamy cały, szkolny rok
I nie zmarnujmy go. Jeśli jesteśmy rodzicami dziecka pierwszokomunijnego włączmy się w parafialne przygotowania. Nasłuchujmy próśb duszpasterzy, szkolnych katechetów, podpowiadajmy swoje sugestie. Zmobilizujmy się - mimo wypełnionego czasu i licznych obowiązków - aby towarzyszyć dziecku w przeżywaniu nabożeństwa różańcowego, a potem rorat w adwencie. Dbajmy o wspólną, niedzielną Eucharystię. I bądźmy odważni, nie ulegajmy modom. Okazji do przyjęć, które będziemy organizować w rodzinie będzie jeszcze wiele, ale dzień, w którym nasze dziecko spotka się z Bogiem ukrytym w chlebie, tylko raz będzie tym pierwszym.
* Takie pytanie padło naprawdę w jednej z wrocławskich szkół pod koniec roku szkolnego w klasie pierwszej. Rodzice uczniów głośno zastanawiali się, jaki kościół wybrać, aby dzieci przyjeżdżające z całego miasta do szkoły w jednym dniu przystąpiły do Pierwszej Komunii. Argumenty były jasne: proboszcz, który nie mnoży dodatkowych spotkań dla rodziców i nie utrudnia współpracy, wspólne zdjęcie, w tę samą niedzielę prezenty, obrona przed tym, aby przez cały miesiąc w szkole rozmowy nie dotyczyły tylko Komunii - bo albo ktoś jest przed, albo właśnie po. I ważne: termin musi pasować wszystkim, bo potem trudno myśleć o rezerwacji właściwej sali.
Wszystkie dzieci chodzące do klasy były ochrzczone. Rodzice deklarują, że są katolikami.