Reklama

Biskup z cierniem w mitrze

Niedziela toruńska 51/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Augustyn Rosentreter urodził się 13 stycznia 1844 r. w Obrowie blisko Tucholi w rolniczej rodzinie kosznajderskiej. Kosznajdrami nazywano katolickich osadników niemieckich, mieszkających od XV wieku między Kamieniem Krajeńskim, Chojnicami i Tucholą. „Płodne i bogobojne”, jak pisze ks. Franciszek Manthey, rodziny kosznajderskie dawały nieraz po dwóch, trzech synów do służby Kościołowi. Tak też było u Józefa Rosentretera i Anny z domu Musolf: oprócz pierworodnego Augustyna, sutanny przyjęli Ignacy i Albert.
Przyszły biskup chełmiński kształcił się w gimnazjum chojnickim. W 1861 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Pelplinie. Pobyt w wilgotnych murach uczelni przypłacił chorobą i kilkumiesięcznym leczeniem szpitalnym w Gdańsku. Po odzyskaniu zdrowia udał się na studia do Niemiec; najpierw do Bonn, później do Münster. W 1869 r. zdobył licencjat z teologii i powrócił do Pelplina, gdzie 12 marca 1870 r. sufragan chełmiński bp Jerzy Jeschke udzielił mu święceń kapłańskich. Krótko posługiwał w Nowem i w kościele św. Brygidy w Gdańsku. Już w 1871 r. bp Jan Nepomucen Marwicz powierzył mu wykłady z egzegezy w Seminarium Duchownym w Pelplinie.
W 1876 r. skutkiem Bismarckowskiej „walki o kulturę” pelplińską uczelnię zamknięto.
Ks. Augustyn wyjechał z rodzinnych stron; m.in. odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. W 1880 r. został przyjęty na prywatnej audiencji przez papieża Leona XIII. W 1885 r. powrócił do swojej diecezji, by objąć dyrekcję Seminarium Nauczycielskiego w Kościerzynie. Po 2 latach, gdy pruskie władze zgodziły się na ponowne otwarcie pelplińskiej Almae Matris, został jej rektorem.
Nowy rektor, jak dawniej, wykładał egzegezę, którą „kochał szczególnie”, a po kilku latach - teologię moralną. Pasję naukową rozwijał jako autor haseł, zwłaszcza związanych z Pomorzem, w encyklopedii kościelnej „Wetzer und Welte’s…”. W 1896 r. Akademia w Münster przyznała swojemu dawnemu studentowi doktorat z teologii. W uzasadnieniu podkreślono, że zawdzięcza ten tytuł nie tylko swoim zasługom dla edukacji duchowieństwa, lecz także „łagodnemu i sprawiedliwemu reżymowi”. Trudno o trafniejsze uzasadnienie! Regens-erudyta zasłynął łagodnością i sprawiedliwością wobec społeczności seminaryjnej. Kiedy 4 lata później został wybrany przez Kapitułę na tron biskupi, reakcja kleryków była entuzjastyczna. „Manifestacja, jaką mu zgotowali, była zarówno spontaniczna, jak i serdeczna. Kochali przecież i szanowali swego rektora, jak mało kogo wśród przełożonych przed nim i po nim” - napisał ks. Manthey.
Po śmierci bp. Rednera wybór nowego ordynariusza trwał 9 miesięcy. Dopiero 22 grudnia 1898 r. dzwon katedralny obwieścił wybór 54. biskupa chełmińskiego. Na sakrę Biskupa Augustyna diecezjanie czekali do 9 lipca 1899 r.
Polacy, którzy z wyjątkiem „wysp” niemieckich (jak kosznajderska), stanowili w diecezji większość (np. wg spisu statystycznego z 1900 r. w Wąbrzeźnie, Golubiu, Kowalewie łącznie mieszkało 10.512 Polaków i 533 Niemców wyznania rzymskokatolickiego), zaakceptowali wybór biskupa Niemca, zdaniem jego biografa, ks. Franciszka Ringwelskiego, „znanego powszechnie jako łagodnego, sprawiedliwego i uczonego”. Wielką troską Biskupa było przybliżenie wiernych do ich duszpasterzy. Pragnąc skrócić drogi parafian do swoich kościołów, dzielił dotychczasowe wielkie parafie, ustanawiając 50 nowych. Wielką wagę przykładał do ożywienia ruchu religijnego i zwiększenia liczby powołań. Wg ks. Henryka Mrossa po 2 dekadach posługi Biskupa Augustyna liczba księży powiększyła się o jedną czwartą (do 529 w 1919 r.)
Bp Rosentreter popierał pogłębianie wiedzy alumnów na uniwersytetach, dając im swobodę w wyborze kierunku studiów. Szczególnym powodzeniem u pomorskich studentów cieszyły się wszechnice w Münster, Fryburgu badeńskim, Monachium i Rzymie, czasem wybierali Wrocław. W efekcie katedry profesorskie w Seminarium Duchownym w Pelplinie objęli wykładowcy tej klasy, co ks. Franciszek Sawicki (zwany „Filozofem Północy”), a stolica diecezji zyskała miano „Pomorskich Aten”.
Ogromne znaczenie przywiązywał do starannego kształcenia profesorów katechetów. Za jego czasów kilkakrotnie wydano wielki i mały katechizm po niemiecku i po polsku. Zalecał nauczanie religii w języku ojczystym uczniów. W tej sytuacji nieunikniony był konflikt z władzami pruskimi, które w 1905 r. zarządziły likwidację języka polskiego na lekcjach religii, co w latach 1906-1907 wywołało strajki szkolne w całej diecezji. W 1907 r. bp Rosentreter wystosował w sprawie obrony prawa Polaków do katechezy w języku ojczystym petycję do władz pruskich. Przed pierwszą poważną próbą obrony swojej niezależności od polityki władz świeckich stanął jednak 4 lata wcześniej, gdy w procesie toruńskim sąd skazał 8 kleryków oskarżonych o działalność filomacką. Kary więzienia były stosunkowo łagodne (do 6 tygodni), jednak w ślad za skazanymi szedł wilczy bilet i groźba usunięcia z seminarium. Ksiądz Biskup odrzucił to żądanie władz.
„Widział krzywdy, jakich lud polski na Pomorzu doznawał ze strony władz pruskich, dążących do odkatoliczenia i wynarodowienia Pomorza - pisze ks. Ringwelski - i stawał w myśl zasady sprawiedliwości niezachwianie po stronie swoich polskich diecezjan, stanowiących znaczną większość w jego diecezji”. Tę opinię potwierdzają liczni kapłani, choć są i negatywne, jak ks. Józefa Dembieńskiego, który w swoim pamiętniku zarzuca mu kunktatorstwo i uległość wobec władz pruskich. Przywołajmy jednak głosy niemieckiej prasy i osądy władzy świeckiej. Ich autorzy wbrew swoim intencjom wystawili Księdzu Biskupowi znakomite świadectwo dla potomności: „[bp Rosentereter] widocznie nie chce być germanizatorem. W tych dniach poświęcił rozbudowany niedawno kościół w Wąbrzeźnie. Słowo niemieckie przy tej okazji nie przeszło przez usta jego” - czytamy w „Berliner Zeitung” z 3 lipca 1903 r. „Zostawszy biskupem zmienił swe zapatrywania i zajął stanowisko na rzecz Polaków” - oburza się komentator z „Berliner Rundschau”. Rok później dr Fleischer z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych donosi, że bp Rosentreter, choć „jest pochodzenia i przekonania niemieckiego, niestety z tych przekonań nie czyni żadnego użytku wobec swojego buntowniczego duchowieństwa polskiego”. Dalej pruski urzędnik ubolewa, że „beznadziejnie kształtują się stosunki w diecezji chełmińskiej pod względem niemiecko-narodowym” i „mało można liczyć na jakąkolwiek (…) reakcję ze strony biskupa na «wybryki polskie»”.
Nie zostało poddane germanizacji, tak jak inne szkoły, Collegium Marianum i dzięki stanowczości Ordynariusza aż do końca pruskiego panowania pozostało jedyną placówką oświatową na Pomorzu, w której wykładano po polsku. Bp Rosentreter obronił też „Pielgrzyma” (w opinii niemieckiego urzędnika „pismo podżegające” i „uprawiające polską propagandę”) przed wyrugowaniem z seminarium, dzięki czemu pismo pozostało podstawową lekturą polskich kleryków. Ksiądz Biskup oparł się również naciskom władz, by zakazać księżom działalności w polskim Towarzystwie „Straż”, założonym w 1905 r. w Poznaniu dla obrony ludności polskiej przed germanizacją (do „Straży” przystąpiło dwie trzecie polskiego duchowieństwa z diecezji chełmińskiej).
Trudnym czasem dla Kościoła chełmińskiego była I wojna światowa, gdyż powołano do wojska dwie trzecie kleryków i 49 księży. Do tego doszła potęgująca się bieda, głód i lawinowo rosnąca liczba osieroconych dzieci. Ksiądz Biskup organizował zbiórki na rzecz poszkodowanych i wspierał działania Czerwonego Krzyża. Zachował dystans wobec niemieckiej propagandy wojennej. Odzyskanie niepodległości przez Polskę ocenił w liście pasterskim z 9 lutego 1920 r. jako akt Opatrzności Bożej. „Polska ma teraz prawo radować się z odzyskania wolności i niepodległości” - powtórzył w czerwcu 1924 r. na zjeździe katolickim w Tczewie. Było to jego ostatnie wystąpienie publiczne.
Postawa bp. Rosentretera w czasie poprzedzającym powrót Pomorza Nadwiślańskiego w granice Rzeczypospolitej i w ciągu pierwszych lat po inkorporacji tej dzielnicy budzi kontrowersje; np. w 1919 r. nie przychylił się do prośby kleryków o wprowadzenie do seminarium języka polskiego jako wykładowego, odpowiadając ich delegatom, że na to przyjdzie stosowny czas. „Stanowisko, jakie zajął bp Rosentreter, (…) było podyktowane jego wyczekiwaniem na rozstrzygnięcie losów Pomorza (…), brakiem kadry profesorskiej z odpowiednią znajomością języka polskiego oraz liczeniem się z opinią niemiecką” - ocenia ks. Jan
Walkusz. Ks. Manthey na korzyść Księdza Biskupa przytacza argument, że wykłady niemieckie pociągały za sobą korzystanie z bogatej literatury teologicznej i filozoficznej w języku niemieckim. Język polski, jak przyrzekł Biskup Augustyn, wprowadzano stopniowo od 1920 r. aż do zupełnej eliminacji niemieckiego dopiero w 1923 r. W efekcie spotkał się z ostrą krytyką polskiej prasy za postawę proniemiecką, z drugiej strony był atakowany w prasie za zgodę na rzekomą dyskryminację kleryków niemieckich. Bp Rosentreter, który w ocenie ks. Jana Walkusza myślał i działał po niemiecku, lecz bez cienia „szowinistycznych zapatrywań”, boleśnie odczuwał niesprawiedliwe sądy na swój temat i sprowadzanie jego pracy pasterskiej do poziomu bieżącej polityki. „Wielką (…) wyrządzili mu krzywdę ci, którzy w zaraniu odzyskania niepodległości Polski zbyt prędko zapomnieli o jego zasługach” - ubolewa redaktor „Słowa Pomorskiego”.
Zmarł 4 października 1926 r. Nie było mowy żałobnej nad jego trumną. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczył prawie cały polski episkopat; zabrakło biskupów niemieckich.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uczniowie w dzisiejszej Ewangelii zachwycili się Jezusem

2025-02-06 08:29

[ TEMATY ]

O. prof. Zdzisław Kijas

Lorenzo Veneziano, Powołanie uczniów/pl.wikipedia.org

Uczniowie w dzisiejszej Ewangelii zachwycili się Jezusem. Zachwycili się mocą Jego słów, bo rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!», a kiedy to zrobił, zagarnął wielkie mnóstwo ryb.

Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.
CZYTAJ DALEJ

Niebiańskie ogrody św. Doroty

Św. Dorota

Święta Dorota z Kapadocji (obecnie Turcja), czczona m.in. w kilku podkarpackich kościołach, np. w Trzcinicy, Binarowej czy Połomi, nie miała łatwego życia. Nie dość, że wyparły się jej siostry, to jeszcze musiała życiem zapłacić za swoją wiarę w Chrystusa

Na wielu wizerunkach świętą przedstawiają z koszem pełnym kwiatów bądź kosz pełen owoców trzyma stojący obok niej mały chłopiec. Skąd ten motyw w ikonografii chrześcijańskiej? Otóż związany on jest z piękną legendą. Skazanej na śmierć męczeńską Dorocie przyglądali się uważnie cesarscy oprawcy, poganie. Ku ich zdumieniu na twarzy przyszłej świętej nie zobaczyli smutku; z radością spieszyła ona na spotkanie z Bogiem. Rozgniewało to jednego z pogan, urzędnika imieniem Teofil, który zapytał dlaczego tak się spieszy. Otrzymał odpowiedź: idę do niebiańskich ogrodów. Zakpił więc Teofil, nazywając ją narzeczoną Chrystusa, prosząc Dorotę, aby przyniosła mu z tych „rzekomych” ogrodów kwiaty bądź owoce. Po pewnym czasie u Teofila zjawił się tajemniczy posłaniec, chłopiec, który przyniósł Teofilowi chustę Doroty przepełnioną niezwykle silnym zapachem różano-owocowym. Późniejsza legenda przedstawiła to wydarzenie nieco inaczej: to anioł miał przynieść poganinowi kosz kwiatów i owoców – stąd św. Dorota uważana jest za patronkę ogrodników, ale też młodych małżonków. Niedowiarek uwierzył, zresztą później został także ścięty mieczem razem z Dorotą; było to na początku czwartego stulecia.
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo 10-letniego, poparzonego chłopca: "Bez względu na to, co się stanie, nie poddawajcie się!"

2025-02-06 21:15

[ TEMATY ]

świadectwo

Ukraina

Vatican Media

10-letni Roman Oleksiv

10-letni Roman Oleksiv

Rosyjski pocisk zabił mu mamę. W tym samym ataku rakietowym 8-letni wówczas Roman Oleksiw doznał oparzeń czwartego stopnia blisko połowy ciała. Dziś dzieciom na całym świecie chce powiedzieć: „Bez względu na to, co się wydarzy, nie poddawajcie się”. Młody Ukrainiec mówi Radiu Watykańskiemu, że wszystkiego uczy się od swego taty, który jest dla niego najlepszym przykładem. Tata Jarosław wyznaje: „Marzę, aby ta dobroć, ta energia, którą ma teraz, trwała przez całe jego życie”.

Chłopiec został poważnie ranny, gdy rosyjskie rakiety uderzyły w centrum Winnicy w lipcu 2022 roku. Zginęło wówczas 28 osób, a ponad dwieście zostało rannych. W wyniku odniesionych obrażeń zmarła mama Romana, a on sam doznał rozległych i głębokich oparzeń. Rozpoczęła się walka o życie i zdrowie chłopca, która oznaczała wiele operacji i zabiegów prowadzonych zarówno na Ukrainie, jak i w specjalistycznych szpitalach w Niemczech. Rok po tej tragedii chłopiec spotkał się z Franciszkiem. Potem były kolejne spotkania. Do historii przeszło zdjęcie, jak ubrany w niebieską maskę i ochronne rękawiczki wtula się w papieża. Przy okazji Międzynarodowego Szczytu nt. Praw Dzieci, który ostatnio odbył się w Watykanie po raz czwarty, spotkał się z Ojcem Świętym. Tym razem nie miał już na sobie maski nadającej mu wygląd superbohatera, która niwelowała ból i pomagała w leczeniu blizn. Z jego twarzy emanował spokój, a świadectwo, którym po spotkaniu z papieżem podzielił się w studiu Radia Watykańskiego, poruszyło najtwardsze nawet serca.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję