W 81. rocznicę "Krwawej Niedzieli" pod pomnikiem-mauzoleum polskich obywateli II Rzeczpospolitej Polskiej pomordowanych na Kresach Południowo-Wschodnich pomiędzy 1939 a 1947 rokiem upamiętniono ofiary ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. Obecni byli przedstawiciele władz państwa, miasta, województwa, wojsko, instytucje zajmujące się pamięcią, kombatanci i wrocławianie. Ekumenicznej modlitwie w intencji ofiar przewodniczył bp Jacek Kiciński.
– Dzień 11 lipca przeszedł do historii jako tzw. „Krwawa Niedziela”. Był to kulminacyjny moment Rzezi Wołyńskiej, czyli ludobójstwa zaplanowanego i przeprowadzonego przez ukraińskich nacjonalistów. Miało ono wyniszczyć Polaków zamieszkałych na Kresach Południowo-Wschodnich II RP, częściowo na Polesiu, Lubelszczyźnie i Podkarpaciu. Ofiarą tego ludobójstwa stała się przede wszystkim liczona w dziesiątkach tysięcy ludność wiejska, w tym wielodzietne rodziny, kobiety, dzieci i osoby w podeszłym wieku. Brutalnym mordom towarzyszyła grabież mienia oraz likwidacja wszelkich śladów polskości – przypomniał historię Michał Siekierka, wiceprezes Stowarzyszenia Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podkreślił, że ofiarami zbrodni stali się również Żydzi, Ormianie, Czesi, ale także sprawiedliwi Ukraińcy, którzy przeciwstawili się zbrodniczej ideologii: – To oni w tych nieludzkich czasach potrafili pomóc swoim sąsiadom niejednokrotnie za cenę własnego życia. Historii nie zmienimy, chcemy jednak uczynić wszystko, aby już nikt nigdy nie mógł wykorzystać zaszłości historycznych do poróżnienia Polaków i Ukraińców. Dziś jesteśmy tu po to, by pokazać, że pamiętamy o ofiarach.
– Jeden z ocalałych – Jan Zaleski, naoczny świadek ludobójstwa – napisał niegdyś, że Kresowian zabito dwukrotnie. Raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie. Jak zaznaczał, ta druga śmierć potrafi być gorsza od tej pierwszej. I właśnie dlatego tak ważna jest nasza dzisiejsza obecność pod pomnikiem-mauzoleum – dodawał Michał Siekierka.
– Zbrodnia Wołyńska to ludobójstwo, o którym nie możemy zapominać i przestać je upamiętniać niezależnie od okoliczności. Nie jest to jednak głos przeciw Ukrainie, który ma uderzać w nasze dobre relacje. To raczej ostrzeżenie, jak relacje między narodami mogą zostać zatrute przez skrajny nacjonalizm. Warto zauważyć, że nie mówimy o zbrodniach Ukraińców na Polakach, lecz o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów. Nikt nie przerzuca odpowiedzialności na cały naród ukraiński, a tym bardziej na kolejne pokolenie, które dzisiaj tak dzielnie walczy o swoją niepodległość – mówił w swoim wystąpieniu Kamil Dworaczek, dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej oddział Wrocław.
Przywołał kilka nazwisk ukraińskich zbrodniarzy, którzy nigdy nie zostali osądzeni. – Ale oprócz trybunałów i sądów jest jednak coś więcej: osąd historii. I tu wyrok jest jednoznaczny. Popełnili straszliwą zbrodnię, ale też wielki błąd. Zamiast walczyć z realnym wrogiem, który później zniewolił Ukrainę, zwrócili się przeciwko bezbronnym sąsiadom mordując niejednokrotnie kobiety z kilkumiesięcznymi niemowlętami. Przeciw tej nacji, która po latach okazała Ukrainie największą solidarność w godzinie próby – podkreślał Kamil Dworaczek.
Przypomniał także postawę sprawiedliwych Ukraińców: – Ich przykład pokazuje, jak ważna jest postawa jednostki, a jak krzywdząca może być generalizacja. Na wrocławskim pomniku znajduje się tablica upamiętniająca sprawiedliwych Ukraińców. Kresowa Księga Sprawiedliwych zawiera 1341 nazwisk tych, którzy pomagali Polakom na Wołyniu, ratując sąsiadów w odruchu człowieczeństwa i odwagi. Ale nie jest to pełna liczba. Hańba zbrodniarzom, chwała bohaterom.