Reklama

Historia

Mniejszości narodowe w Powstaniu Warszawskim. Ormiańska krew przelana za stolicę Polski

Obcokrajowcy, choć stanowili niewielki odsetek wszystkich walczących, zapisali piękną kartę w historii Powstania Warszawskiego. Ich obecność i gotowość do poświęcenia życia w polskim zrywie dawały Polakom poczucie, że nie są osamotnieni, a wartości, za które walczyli, łączą ludzi bez względu na narodowość. Wśród nich byli przedstawiciele mniejszości narodowych i etnicznych zamieszkujących w Polsce od stuleci a dziś oficjalnie uznawanych za „ustawowe” mniejszości.

[ TEMATY ]

Andrzej Sosnowski

Archiwum Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wśród cudzoziemców biorących udział w zrywie z sierpnia 1944 roku był 535 pluton "Słowaków". Jednostka powstała w 1943 roku z inicjatywy konspiracyjnego Słowackiego Komitetu Narodowego. Pluton podlegał dowództwu Armii Krajowej, a na jego czele stał urodzony w Warszawie ppor. Mirosław Iringh, syn Polki i Słowaka. Dużą część oddziału stanowili Polacy, ale w skład jednostki wchodzili też przedstawiciele innych narodowości m.in. Ukraińcy, ci, definiujący się jako wrogowie Waffen SS-Galizien.

Odnotowano także przypadki kilku niemieckich żołnierzy, dezerterów z Wehrmachtu i oddziałów kolaborujących z Niemcami, uciekinierów z obozów jenieckich i obozów pracy, a także uwolnionych przez powstańców więźniów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Doświadczenie ludobójstwa

„Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?” – te słowa Adolfa Hitlera z 1939 roku miały uzasadnić zbrodnie na polskiej ludności także w czasie Powstania Warszawskiego. Rzeczywiście, świat nie chciał pamiętać o ludobójstwie dokonanym na Ormianach przez Imperium Osmańskie w latach 1915–1917. Świat nie mógł także uwierzyć w „krwawą sobotę” na Woli. Ormianie pamiętali jednak o Lechastanie (tak po ormiańsku określa się Polskę – Լեհաստան) i walczyli w obronie polskiej stolicy. Historycy ustalili, że cudzoziemców, którzy wzięli udział w powstaniu warszawskim, było nie więcej niż 300. Jaką grupę stanowili Ormianie?

Z urodzenia Ormianie, z duszy, przekonań i z walki o wolność - Polacy

Reklama

Było ich niewielu, bo i Armenia to kraj wielkości województwa mazowieckiego. Za to niezwykle walecznych. Wszak śp. Jadwiga Zarugiewiczowa, symboliczna matka Nieznanego Żołnierza, pochowanego w arkadach Pałacu Saskiego, na placu Piłsudskiego w Warszawie była z pochodzenia Ormianką. Jej siostrzeniec – Witold Karol Stanisławski, walczył w Powstaniu.

Prace na rzecz udokumentowania walki Ormian w czasie Powstania Warszawskiego prowadzi prof. Andrzej Zięba prezes Fundacji na rzecz Wspierania Studiów Armenistycznych im. Mesropa Masztoca. Zgromadził listę nazwisk powstańców ormiańskich, którzy walczyli o wyzwolenie stolicy. Jest ona szersza niż znane dotychczas, obejmuje 24 osoby. Są na niej zarówno Ormianie rodowici, jak i właściwie już Polacy, ale tacy, dla których pochodzenie ormiańskie przodków była wartością wciąż ważną i pamiętaną. Wymieńmy tu tych tylko, którzy polegli: Tadeusz Axentowicz „Wilk”, Wartan Czagacbanian "Wartan", Jerzy Krzysztofowicz „Selim”, Krystyna Moszoro. Kilku innych zostało rannych: Antoni Agopszowicz „Tosiek”, Aleksander Galustian „Sasza”, Michał Gasparian (ze wspomnianego już 535 plutonu AK „Słowaków”), Ruben Małchasjan, Arkady Matosjan „Żuk”, Michał Nazarian „Michał 2”.

Reklama

Nie jest to lista pełna. W relacjach świadków i uczestników zmagań powstańczych pojawiają się nieraz informacje o Ormianach, jednak bez nazwisk, trudnych po poznania w tamtych warunkach, a dziś już niemożliwych do ustalenia. Poza tym do sprawdzenia pozostaje wciąż przynajmniej dwa razy tyle powstańców noszących nazwiska typowe dla polskich Ormian (Bogdanowicz, Antoniewicz, Augustynowicz, Dawidowicz itd), lub pochodzących z Kaukazu, których przynależność do społeczności ormiańskiej nie jest jeszcze udokumentowana dostatecznie. Niestety, niektórzy z nich zostali pośmiertnie „przyswojeni” przez inną nację, akurat bardzo negatywnie zapamiętaną przez powstańców, gdyż choć Ormianie, urodzili się na obszarze Azerbejdżanu. Jest sprawą bardzo bolesną dla Ormian, że ich nazwiska służą wybieleniu tej pamięci, związanej m. in. z rzezią Pragi przez oddziały azerskie, kolaborujące z Niemcami – o czym z goryczą pisał przed laty ksiądz Tadeusza Zaleski-Isakowicz.

Warto też pamiętać o powstańcach związanych z Armenią jako miejscem urodzenia, jak łączniczka Regina Antoniewicz „Rena” z Erywania, podporucznik Anastazja Brodziak „Lina” z Pambaku, czy dowódca Powstania na terenie Legionowa – pułkownik Roman Kłoczkowski „Grosz”, urodzony w górskiej Armenii. Były wreszcie żony Ormian - Halina Ter-Oganian „Danuta”, żona Leona Ter-Oganiana, powojennego lidera Ormian warszawskich, i Barabara Piradoff „Sabina”, żona przemysłowca Pawła Piradoffa (Piradiana).

Pamięć

Aby utrwalić pamięć o tym ormiańskim aspekcie Powstania Warszawskiego potrzebne jest trwałe ich upamiętnienie. Wprawdzie niektóre z tych nazwisk zostały wyryte na Murze Pamięci Muzeum Powstania Warszawskiego, ale giną w mnogości wielu innych. Co więcej, antroponimy których brzmienie wskazuje na ormiańskie korzenie mogą być mylnie przypisywane obywatelom innych radzieckich republik Zakaukazia. Należy bowiem pamiętać, że Ormianie tworzyli i tworzą zwartą i solidarną ponadpaństwową wspólnotę zamieszkującą np. i w Baku (Azerbejdżan), i w Tiblisi (Gruzja).

Reklama

Mając na uwadze powyższe, za niezwykle ważną należy uznać inicjatywę konsula honorowego Republiki Armenii oraz obecnego przedstawiciela mniejszości ormiańskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Pan Hraczja Bojadżjan, w liście skierowanym do dyrektora Jana Ołdakowskiego 25 lipca br., zwrócił się z prośbą, „aby w najbliższym czasie wskazać i udostępnić miejsce na tablicę, która będzie hołdem wiecznej pamięci. Tablicę ufunduje Ambasada Republiki Armenii”.

„Taka tablica stanowiłaby symbol integrujący z całym społeczeństwem polskim dzisiejszą, coraz liczniejszą społeczność ormiańską” – stwierdza Hraczja Bojadżjan

Siła wspólnoty

To niezwykle istotne, że diaspora ormiańska tworzy zwartą i solidarną wspólnotę, która pielęgnuje świadectwa zamierzchłej świetności dwóch Ojczyzn – Armenii i Polski – oraz pieczołowicie zlicza znamienite postaci ormiańskiego pochodzenia. Ten ogromny entuzjazm, którym żyła polska stolica i którego doświadczali warszawiacy przez pierwsze dni powstania, udzielał się wszystkim, którzy byli wtedy w Warszawie. Także potomkom Noego.

2024-08-16 21:59

Ocena: +13 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Reguły języka katolika. Ortografia słownictwa religijnego

[ TEMATY ]

język polski

Andrzej Sosnowski

Adobe Stock

Język religijny to ważna część polskiego dziedzictwa kulturowego. Choć jest obecny w codziennym życiu wierzących, wielu z nas ma trudności z poprawnym zapisem terminów związanych z chrześcijaństwem. Pisownia słownictwa religijnego opiera się na kilku prostych zasadach, które warto znać, by unikać błędów. Jednym z kluczowych elementów jest stosowanie wielkich i małych liter. Norma jest stosunkowo prosta: co do zasady wielką literą piszemy to, co odnosi się bezpośrednio do Boga, osoby Jezusa Chrystusa lub innych świętych postaci. O szczegółach i wyjątkach chrześcijańskiej lingwistyki poniżej.

Słownictwo religijne obejmuje sferę sacrum. Nic więc dziwnego, że wielokrotnie użytkownicy języka, by wyrazić szacunek dla wartości duchowych, które stoją za religijnymi terminami czy nazwami, stosują wielkie litery. Często są to jednak nieuzasadnione zachowania. Normy stosowania określonych form reguluje bowiem państwowa instytucja – Rada Języka Polskiego. To kolegialne ciało złożone z wybitnych polskich językoznawców, którzy ujednolicili pisownię słownictwa religijnego. Za pożądane uznali ograniczenie użycia wielkiej litery, jednak z zachowaniem możliwości jej zastosowania ze względów grzecznościowych, emocjonalnych lub dla podkreślenia szczególnej ważności. Eksperci w dziedzinie normy ortograficznej konsultowali swoje propozycje rozstrzygnięć z Radą Naukową Konferencji Episkopatu Polski oraz z Komisją ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Episkopatu Polski.
CZYTAJ DALEJ

SYLWETKA - Paweł Szopa

- prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Diecezji Sosnowieckiej. Żonaty od 16 lat, ma dwie córki - Annęmarię i Paulę. Od lat szkolnych związany jest z Kościołem i wspólnotami parafialnymi. W parafii Chrystusa Króla w Sosnowcu, skąd pochodzi, był ministrantem i tworzył oazę młodzieżową. W 1989 r. wyjechał do Włoch i zawarł związek małżeński. Ślub odbył się w rzymskiej Bazylice św. Piotra. A skoro z żoną zdecydował się na pobyt we Włoszech, to i chrzest pierwszej córki odbył się w Watykanie, a ceremonii chrzcielnej przewodniczył sam Ojciec Święty. Po 4,5 roku wrócił wraz z rodziną do Polski. Ten powrót był o tyle łatwiejszy, że przez cały czas utrzymywał kontakt z ojczyzną, prowadząc biuro podróży. W 1995 r. urodziła mu się kolejna córka Paula. Od tego czasu należy także datować związek państwa Szopów ze Stowarzyszeniem Rodzin Katolickich. Pobyt we Włoszech to częste spotkaniami z Janem Pawłem II. „Mimo wielu okazji, każde spotkanie z Ojcem Świętym moja rodzina traktowała wyjątkowo, starannie się do niego przygotowując. A samego Jana Pawła II postrzegamy jak drugiego ojca, jako autorytet we wszystkich dziedzinach życia - opowiada prezes SRK. Już od pierwszej edycji Paweł Szopa jest zaangażowany w organizację Ogólnopolskiego Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie. Zajmuje się przede wszystkim zakwaterowaniem uczestników finału. A w młodości był pilotem szybowca i sporo żeglował, schodził także Beskidy i Tatry. Teraz swoje pasje pragnie zaszczepić córkom.
CZYTAJ DALEJ

Bp Kiciński: święty to ten, który zostawia kawałek dobra w sercach innych

2024-10-30 13:53

[ TEMATY ]

Wszystkich Świętych

dobro

bp Jacek Kiciński

ks. Łukasz Romańczuk

Biskup Jacek Kiciński CMF

Biskup Jacek Kiciński CMF

Czym jest świętość? Jak ją realizować? Czy Bóg przeznaczył ją dla wszystkich? - Żyjemy tu na ziemi, ale naszą ojczyzną jest niebo - powiedział KAI bp Jacek Kiciński CMF, biskup pomocniczy wrocławski z okazji uroczystości Wszystkich Świętych.

Biskup Kiciński często powtarza swoje powiedzenie: „Jeśli Bóg kogoś do czegoś powołuje, to go sam na drogę pakuje”. I dodaje: „A jeśli człowiek sam się na tę drogę pakuje, to zawsze się w coś wpakuje”. - Zostaliśmy mocą chrztu świętego powołani do świętości. Powinniśmy realizować swoje powołanie w stanie, w którym się znajdujemy. Od nas zależy, jak to zadanie wypełnimy. Myślę że każdy z nas zna osoby, które utraciły łaskę powołania do kapłaństwa czy małżeństwa. Spotkaliśmy takich, którzy zmarnowali powołanie. A Bóg zawsze powołuje nas do świętości. Wyposaża we wszystko to, co jest niezbędne do świętości i szczęścia. Od nas zależy, czy my z tego skorzystamy - tłumaczył duchowny.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję