Łukasz Brodzik: Decyzją kurator oświaty nie będzie konkursu o Prymasie Wyszyńskim w mazowieckich szkołach. Ten konkurs przetrwał różną władzę w Polsce, tej zmiany władzy nie przetrwał. Dlaczego tak jest i czy to może być decyzja indywidualna pani kurator, czy może dostała wytyczne „z góry”?
Andrzej Sosnowski: Jako były mazowiecki wicekurator oświaty i jednocześnie nauczyciel języka polskiego mogę posłużyć się tu chyba cytatem z Williama Shakespeare’a: „oto jest pytanie” dlaczego się tak stało. Wydaje mi się, że jest to motywacja czysto polityczna, oczywiście z formalnego punktu widzenia decyduje mazowiecki kurator oświaty jako organ sprawujący nadzór pedagogiczny, zatwierdzający te konkursy do końca września. Ale zawsze jest w ścisłym kontakcie z Ministerstwem Edukacji Narodowej i wydaje mi się, a jestem wprost pewien, patrząc na politykę MEN wobec wszelkich zjawisk i treści, które mają związek z kulturą judeochrześcijańską, że jest to motywowane politycznie i zapewne jest to decyzja autorytarna minister edukacji narodowej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Konkurs przetrwał rządy Donalda Tuska, Zjednoczonej Prawicy, był szanowany i uznawany zarówno przez młodzież, która była zainteresowana konkursem jak i przez rodziców oraz nauczycieli. Kardynał Wyszyński jest to postać - śmiem stwierdzić – neutralna, bez żadnych kontrowersji. Postać, która stawała się dla młodych ludzi autorytetem. Obecna pani mazowiecka kurator oświaty ma takie hasło, motto przewodnie: „Szkoła czułości bez obojętności”. Potrzeba autorytetów, a kardynał Wyszyński jest takim autorytetem. Wydaje mi się, że przyczyn merytorycznych nie ma, są to przyczyny związane z próbą alienacji i wyrzucenia wszystkiego, co wiąże się z tradycją chrześcijańską.
Kuratorium zdecydowało o odwołaniu dwóch konkursów: o bł. ks. kard. Stefanie Wyszyńskim i Konkursu Wiedzy Biblijnej „HIERONYMUS”, pozostawiając jednocześnie inne konkursy. A może jest tak, że dla urzędników organizacja tego typu przedsięwzięć to duży wysiłek?
Urzędnicy nie muszą się zmagać z dużym wysiłkiem organizacyjnym. Kuratorium tak naprawdę swoim autorytetem daje przymiotnik „kuratoryjny”, co oznacza, że uczniowie widzą zainteresowanie konkursem. To się wiąże i przekłada dość pragmatycznie na punkty do szkół ponadpodstawowych. Ten konkurs, jak i wszystkie pozostałe nie jest czasochłonny dla urzędników, wizytatorów kuratorium oświaty. Główny ciężar spoczywa na każdym współorganizatorze. Konkursy cieszyły się takim zainteresowaniem, jak każde inne. Wymagają oczywiście przygotowania, ale wydaje mi się z mojego doświadczenia w kuratorium, że nie jest potrzebne jakieś specjalne przygotowanie w odróżnieniu od konkursu polonistycznego, matematycznego, przyrodniczego czy biologicznego, bo takie konkursy także kuratorium prowadzi, chociażby z języka łacińskiego. I też by się wydawać mogło, że ten konkurs wymaga szczególnego przygotowania, zwłaszcza wizytatorów, a tak nie jest.
Wydaje mi się, że oba usunięte konkursy orbitują w okolicy wartości chrześcijańskich, tych, które Ministerstwo Edukacji Narodowej nie widzi za potrzebne i nie widzi za korzystne dla uczniów. To nie są trudne konkursy, cieszyły się zainteresowaniem. Nie wszyscy muszą interesować się naukami ścisłymi, dlatego że obecny resort stawia na edukację ścisłą, przyrodniczo-matematyczną. Ale pamiętajmy, że do pełnego wychowania młodego człowieka niezbędne jest również to wykształcenie humanistyczne. I te dwa konkursy wypełniały te potrzeby.
W dalszej części rozmowy były mazowiecki wicekurator oświaty odpowiada m.in. na pytania: czy możemy się spodziewać, że wartości chrześcijańskie będą rugowane ze szkół, oraz jakie mogą być skutki tego typu działań i co chce osiągnąć obecna minister edukacji?