Wejście do nieba musi być okupione trudem i ofiarą. Niekiedy narzekamy na kłopoty, na udręczenia i bolączki codziennego życia. Wcale nierzadko zakrada się do naszego życia narzekanie. Obwiniamy jedni drugich. Zapominamy, że świat należy zmieniać na lepszy, zaczynając od siebie. Bł. Matka Teresa z Kalkuty zapytana przez dziennikarza, co należałoby zmienić, aby świat był lepszy, odpowiedziała krótko: „ciebie i mnie”. Skuteczna reforma, moralna odnowa Kościoła i świata winna zaczynać się od nas samych. Pokazał to św. Franciszek z Asyżu. On reformował najpierw samego siebie i potem przystąpił do reformy Kościoła i w dużej mierze to mu się udało. Inną drogą poszedł np. Marcin Luter. Dlatego też nie dokonał dobrej reformy Kościoła, gdyż zaczął reformować Kościół, poczynając od drugich, a nie od siebie.
Od urodzenia mamy taką tendencję, by drugich obarczać winą za jakieś niepowodzenia. Potrafimy dawać recepty naszym bliźnim. Potrafimy wykazać im błędy, natomiast gorzej nam wychodzi ocena nas samych. Często patrzymy na siebie przez przysłowiowe różowe okulary. Widzimy się w lepszym świetle niż drugich i rezygnujemy z pracą nad sobą. Czasem nawet nie potrafimy powiedzieć, jaką mamy wadę główną i nie podejmujemy wysiłku, by upodabniać się do Chrystusa i naprawdę żyć Ewangelią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podobnie ma się sprawa ze stawianiem wymagań. Zawsze nam przychodzi łatwiej stawiać wymagania innym. Za dużo innych upominamy, piętnujemy, a za mało potrafimy szczerze uznać ich zasługi i wskazywać im drogę do prawdy, dobra i piękna. Jeżeli już uznamy jakieś osiągnięcia innych, gdyż one nam się narzucają, to wtedy wpadamy dość często w zazdrość, że komuś coś lepiej wyszło, niż nam. Bywa tak, że wtedy staramy się pomniejszać czyjeś zasługi, a siebie usprawiedliwiać.
Podobny mechanizm daje się zauważyć w naszym reagowaniu na jakieś inicjatywy, które są nam proponowane. Jeśli one wymagają wysiłku, zaangażowania, to zwykle od razu poddajemy je krytyce. Stajemy się hamulcowymi i strażakami. Gasimy zapał, zaangażowanie się drugich.
Nie obronimy dziś Kościoła przeciętnością, stagnacją. Stąd też trzeba się ciągle zastanawiać, czy stawiamy sobie samym dość wystarczające wymagania, czy z nich codziennie rozliczamy się przed Panem Bogiem. Do przeciętności łatwo się przyzwyczaić. Jeśli dzisiaj mówi się o zmianach w Kościele, o recepcie na laicyzację, sekularyzację, to trzeba powiedzieć, że najlepszym lekarstwem na te bardzo niebezpieczne procesy i trendy jest nasze zaangażowanie się w nową ewangelizację. Papież Franciszek nam mówi, aby ludzi odszukiwać, trzeba znaleźć z nimi kontakt, aby ich z powrotem przyprowadzić do owczarni.
Przypomnijmy też pogląd papieża Benedykta XVI, który wielokrotnie mówił o tym, że największy wróg Kościoła nie znajduje się na zewnątrz, ale właśnie wewnątrz Kościoła. W naszej posłudze apostolskiej ważna jest wzajemna pomoc i dobre współdziałanie.
Módlmy się, aby Pan mocą Ducha Świętego wypędzał z nas obojętność, usuwał brak wrażliwości, abyśmy nie uciekali z ewangelicznej wąskiej drogi, abyśmy nie bali się przechodzić przez ciasne drzwi, za którymi znajdują się skarby.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski