Lanie wosku to jedno z fajniejszych wspomnień mojego dzieciństwa. I panie w przedszkolu, i panie w szkole po prostu potrafiły się do tego zabrać pogaszone światła, dzieciaki skupione wokół miski z wodą, do której powoli kapał wosk ze świeczki albo też lał się szybkim, gęstym strumieniem, jeśli ktoś wpadł na to, żeby roztopić kilka świec w rondelku. A potem wystarczyło tylko wyłowić zastygniętą masę, postawić między ścianą a małą lampką i wykombinować, co przypomina powstały cień. Jeśli misia, to będziesz pracować w zoo, a jeśli koronę, to oczywiście zostaniesz królem albo przynajmniej księżniczką (choć dziś już wiemy, że niestety nie żoną księcia Williama). Ot, taka urocza zabawa, o „wróżbach” zapominało się już następnego dnia, a czasami nawet topiło się już uzyskany kształt, żeby jeszcze raz wlać go do wody i zobaczyć, co wyjdzie tym razem.
Nie da się inaczej andrzejki muszą być z woskiem albo nie będą andrzejkami. Zresztą to całe „wróżenie” ma taką samą moc, jak sypanie ryżu na nowożeńców czy łapanie bukietu panny młodej. Tylko czemu ganiamy z tymi świeczkami akurat na św. Andrzeja? Co zacny Apostoł ma wspólnego z „łapaniem faceta”? bo temu pierwotnie służyły andrzejkowe zabawy: dziewczyny wróżyły sobie, który im się dostanie i jak szybko.
No więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że brat Szymona Piotra wróżbiarstwem nie parał się na pewno. A starodawne rytuały uskuteczniano w nocy z 29 na 30 listopada, bo data ta wypadała pod koniec starego lub na początku nowego roku liturgicznego wierzono kiedyś, że takie przełomowe chwile są dobre do zaglądania w przyszłość. Cóż, nie od wczoraj wiadomo, że religia swoje, a życie swoje. I teraz pełno jest takich, co to Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek choć z pewnością mają się oni za dużo bardziej światłych niż proste dziewuchy sprzed paruset lat.
Z drugiej strony jednak św. Andrzej JEST patronem od spraw matrymonialnych, więc może nie tylko specyficzna data, ale i ten fakt sprawiły, że właśnie jego wspomnienie pobudzało do intensywniejszego rozglądania się za potencjalnym narzeczonym? Ale to już zagadka dla jakiegoś etnografa i badacza zwyczajów. Natomiast mnie ostatnio przyszło do głowy, że dziewczyny (i w sumie nie tylko one) całkiem nieźle mogą „wczuć się” w św. Andrzeja a skoro tak, to i vice versa.
Weźmy sytuację z początku ewangelicznej opowieści. Andrzej, uczeń Jana Chrzciciela, idzie za Jezusem, właściwie to wprasza się do Jego domu i spędza tam kilka godzin, na rozmowie zapewne. Wychodzi stamtąd tak zafascynowany, że nie umie i nie chce zatrzymać tego dla siebie (kobiety doskonale znają ten stan). Więc Andrzej mówi o wszystkim bratu i prowadzi go do Zbawiciela. I szybko się okazuje jak to w życiu że to Piotr wysunął się na pierwszy plan i był tak jakby bliżej Jezusa. Skądś to znamy. Mnożyć można przykłady, kiedy to A poznaje B ze swoją przyjaciółką C, a w konsekwencji B i C stają się nierozłączne. Och, tak, wiem, że ewangeliczna historia to sprawa dużo większego formatu niż jakieś zawirowania między koleżankami, ale jakoś trudno mi uwierzyć, żeby Andrzej nie poczuł choć ukłucia zazdrości. Ludzka rzecz i nie ma się co gorszyć.
Reklama
I w porównaniu z Piotrem jego młodszy brat (skąd właściwie wiemy, że młodszy?) pojawia się w Ewangeliach niewiele razy, bo tylko cztery. Takie zejście na drugi plan nie jest za przyjemne, szczególnie że, no cóż, gdyby nie pobiegł wtedy po Piotra, to może on sam, Andrzej, patrzyłby na przemienienie na Górze Tabor albo na wskrzeszenie córki Jaira. Czy tak pomyślał? Nie wiem. Ale wiem, że kiedy matka Jana i Jakuba poszła do Jezusa prosić dla nich o dobre miejsca w Królestwie Niebieskim, pozostali uczniowie tak się zbulwersowali, że aż głośno wyrazili swoje oburzenie no bo jakby tamci dwaj nie byli już wystarczająco uprzywilejowani. Ludzkie uczucia nie były więc obce Apostołom.
Jednakże, nawet jeśli coś go czasem zakłuło, na pewno nie pielęgnował w sobie urazy. Jeszcze za ziemskiego życia Chrystusa, do spółki z Filipem przyprowadził do Pana pewną liczbę pogan gdyby był zazdrosny o Piotra, w życiu nie zbierałby kolejnych uczniów, bo po co powiększać konkurencję. Tak po prostu działa prawdziwa bliskość z Jezusem, człowiek ma poukładane priorytety i już tak bardzo nie przejmuje się samym sobą. Uczucia uczuciami, a i tak ostatecznie liczy się czyn. Morał z tego taki, że św. Andrzej zrozumie nasze dylematy, ale drogę wyjścia pokaże tylko jedną.
A wracając jeszcze do wosku, panien na wydaniu i specjalisty od zamążpójścia. Absolutnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w andrzejkowy wieczór, i nie tylko, zagadnąć uprzejmie świętego, który jako rybak sporo się w życiu nałowił. Niech pomoże w złowieniu tego jedynego. Zaś co do wosku, to cienie na ścianie bardzo pobudzają wyobraźnię i na tym poprzestańmy.
Święty Andrzej Apostoł jest jedną z bardziej popularnych postaci
spośród katalogu świętych. Świadczy o tym fakt, że rozpoczyna on
listę 30 świętych i 32 błogosławionych noszących to imię. Jest on
bardzo popularnym świętym również w Polsce. Potwierdzeniem tego są
obecne w polskiej kulturze liczne przysłowia i zwyczaje związane
z obchodzeniem jego święta.
Św. Andrzej Apostoł pochodził z Betsaidy i był młodszym
bratem św. Piotra. Z pochodzenia był Żydem. Tak jak jego brat, był
rybakiem. Początkowo św. Andrzej był uczniem św. Jana Chrzciciela.
On właśnie jako pierwszy z braci miał szczęście spotkać Pana Jezusa
nad Jordanem. Scenę powołania Andrzeja na Apostoła opisują wszyscy
ewangeliści. Z uwagi na to, że jako jeden z pierwszych został uczniem
Pana Jezusa, wszyscy umieszczają św. Andrzeja na czwartym, a nawet
na drugim miejscu w wykazach Apostołów. Bardzo szczegółowo opisał
moment powołania naoczny świadek, św. Jan: "Nazajutrz Jan znowu stał
w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego
Jezusa rzekł:´Oto Baranek Boży´. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił,
i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni
idą za Nim, rzekł do nich: ´Czego szukacie?´ Oni powiedzieli do Niego:
´Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?´ Odpowiedział
im: ´Chodźcie, a zobaczycie´. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka,
i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był
Andrzej brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł
do niego: ´Znaleźliśmy Mesjasza´ - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził
go do Jezusa" (J 1, 35-41).
Jednak to powołanie nie było trwałe. Opuścili oni Jezusa
po pierwszym spotkaniu i wrócili do Galilei, do swego rybackiego
życia. Ewangelista Mateusz opisał scenę powtórnego powołania braci
Andrzeja i Szymona zajętych pracą rybacką. Ewangelista pisze, że
Jezus powiedział do nich: "Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami
ludzi". A ich odpowiedź była natychmiastowa: "Zostawili sieci i poszli
za Nim". Ewangelie wspominają jeszcze Andrzeja dwa razy. Przy cudownym
rozmnożeniu chleba, kiedy Pan Jezus zapytał Filipa: "Skąd kupimy
chleba, aby oni się posilili?" - św. Andrzej rzekł do Niego: "Jest
tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby,
lecz cóż to jest dla tak wielu?" (J 6, 5-9).
Ostatni raz występuje on w Ewangeliach jako pośrednik
między poganami a Panem Jezusem: "A wśród tych, którzy przybywali
oddać pokłon (Bogu) w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni
więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy, i prosili go
mówiąc: ´Panie, chcemy ujrzeć Jezusa´. Filip poszedł i powiedział
Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi" (
J 12, 20-22).
O ile mamy jakieś informacje o życiu św. Andrzeja przed
Zesłaniem Ducha Świętego, o tyle trudniej jest ustalić miejsce jego
życia po Pięćdziesiątnicy. Tradycja chrześcijańska próbowała odtworzyć
historię jego działalności. Orygenes mówi, że św. Andrzej pracował
w Scytii, między Dnieprem a Donem. Według wielu innych miał ewangelizować
w Azji Mniejszej, a stamtąd prawdopodobnie udał się do Achai, w której
poniósł śmierć męczeńską.
Jak wielkim zainteresowaniem cieszyła się postać św.
Andrzeja świadczą liczne apokryfy. Do najciekawszych należą: Dzieje
Andrzeja z II i III w. oraz Męka Andrzeja z IV w. Według nich św.
Andrzej po Pięćdziesiątnicy udał się do Achai, gdzie swoje nauczanie
popierał wieloma cudami, którymi pozyskał wielu nowych wyznawców
Chrystusa. Wśród tych cudów były: uzdrowienia chorych, wypędzanie
złych duchów z opętanych, a nawet wskrzeszenia umarłych. Według apokryfów
św. Andrzej został aresztowany po przybyciu do miasta Patras na Peloponezie
przez namiestnika rzymskiego, który skazał go potem na śmierć poprzez
ukrzyżowanie. Św. Andrzej przyjął ten rodzaj śmierci z wielką radością,
bo przez to mógł jeszcze bardziej upodobnić się do Pana Jezusa. Tak
oto opisywane jest jego męczeństwo: "Dotarłszy do miejsca, gdzie
przygotowano krzyż, wykrzyknął wielkim głosem: ´Witaj krzyżu! Uświęcony
przez Ciało Chrystusa i ozdobiony przez Jego członki niby perły!
Zanim Pana wzniesiono na tobie, budziłeś bojaźń ludzką. Ale teraz,
źródło niebieskiej miłości, stałeś się nieskończenie upragniony.
Ci, którzy wierzą, znają radość, jaką ty zawierasz, i nagrodę, jaką
gotujesz. Idę ku tobie spokojny i radosny. (...) O dobry krzyżu,
któremu członki Pańskie przydały tyle blasku i piękności, krzyżu
długo pożądany. (...) Weźmij mnie spośród ludzi i zwróć mnie Mistrzowi
mojemu, aby Ten, który mię przez ciebie odkupił, przez ciebie również
mnie otrzymał´. A tak mówiąc, zdjął szaty i dał je oprawcom. Oni
zaś dźwignęli go na krzyż, napięli jego ciało powrozami i zawiesili
go tak, jak im kazano".
Te same apokryfy mówią, że męczeństwo św. Andrzeja odbyło
się publicznie wobec 12000 ludzi. W czasie gdy był już na krzyżu
osłoniła go nadzwyczajna jasność, tak iż na Apostoła nie można było
patrzeć. Trwało to około pół godziny, aż do jego śmierci. Być może,
że śmierć Apostoła została ubarwiona we wspomniane szczegóły późniejszą
legendą. Jednak wydaje się rzeczą pewną, że opis jest oparty na fakcie
przekazanym ustnie: "Św. Andrzej poniósł śmierć za Chrystusa w Patras
przez ukrzyżowanie". Według podania krzyż, na którym poniósł on śmierć
miał postać litery X, dlatego krzyż w tej postaci zwykło się nazywać "
krzyżem św. Andrzeja". Tradycja podaje także czas śmierci św. Andrzeja.
Nastąpiła ona 30 listopada ok. 65 r. po narodzeniu Chrystusa.
Relikwie św. Andrzeja w 356 r. przewieziono z Patras
do Konstantynopola i umieszczono je w kościele Apostołów. W 1202
r. Krzyżowcy po zajęciu Konstantynopola zabrali ze sobą relikwie
św. Andrzeja do Amalfi, w pobliżu Neapolu. Głowę zaś św. Andrzeja
papież Pius II kazał przywieźć do Rzymu. Umieszczono ją w Bazylice
św. Piotra w myśl zasady, że skoro obu braci połączyła wspólna krew,
powinna również połączyć i wspólna chwała ołtarza. 25 września 1964
r. papież Paweł VI w duchu ekumenizmu nakazał zwrócić relikwię głowy
św. Andrzeja kościołowi w Patras.
W ciągu wieków ustanowione zostały trzy zakony pw. św.
Andrzeja: Córki Krzyża św. Andrzeja, posługujące chorym oraz ubogim;
Siostry Opatrzności od św. Andrzeja, których celem jest opieka nad
chorymi; Zakon św. Andrzeja.
Pierwszy kościół ku czci św. Andrzeja wystawiono w Konstantynopolu
w 357 r. Najdawniejszy wizerunek św. Andrzeja pochodzi z V w. i jest
w mozaice bazyliki św. Apolinarego w Rawennie.
W Polsce także kult św. Andrzeja jest bardzo żywy. Ku
jego czci wystawiono w naszej ojczyźnie 121 kościołów i kaplic. Najstarszy
z nich to kościół romański w Krakowie przy ul. Grodzkiej. Imię Apostoła
należy do najczęściej spotykanych w Polsce. Ma to swoje odbicie w
naszej literaturze pięknej. W Polsce jest ponad 60 miejscowości,
które zapożyczyły swoją nazwę od imienia św. Andrzeja.
Ponieważ na św. Andrzeja kończy się zazwyczaj rok kościelny,
a z Adwentem zaczyna się nowy, chłopcy i dziewczęta z roztopionego
wosku zgadywali, kto z nich pierwszy się ożeni lub wyjdzie za mąż.
Wróżby te nazywano "andrzejkami".
Z dniem św. Andrzeja Apostoła lud polski łączył różne
przysłowia. Oto niektóre z nich: "Gdy św. Andrzej ze śniegiem bieży,
sto dni śnieg na polu leży"; "Kiedy na Andrzeja poleje, poprószy,
cały rok nie w porę rolę moczy lub suszy"; "Na św. Andrzeja dziewkom
z wróżby nadzieja".
Ze względu na słabą koniunkturę, a także konkurencję e-handlu, w 2024 roku zlikwidowano 2 tys. tradycyjnych placówek, a kolejne 9 tys. zawiesiło działalność - podaje w poniedziałek "Rzeczpospolita".
Jak podaje dziennik, "po ubiegłorocznych zmianach w Polsce działa wciąż 367,1 tys. stacjonarnych sklepów – wynika z szacunków firmy Dun & Bradstreet, które +Rzeczpospolita+ poznała jako pierwsza".
Czy po ponad 20 latach doczekamy się kontynuacji znakomitego filmu „Pasja”? Mel Gibson właśnie uchylił rąbka tajemnicy.
Podczas wywiadu, w trwającym ponad dwie godziny podcaście Joe Rogan Experience, Gibson powiedział, że zamierza nakręcić długo oczekiwaną kontynuację swojego filmu "Pasja" z 2004 roku, a Caviezel ponownie wcieli się w rolę Jezusa. Według Gibsona zdjęcia do filmu, który ma nosić tytuł "Zmartwychwstanie Chrystusa", mają rozpocząć się w 2026 roku – podał portal LifeSiteNews.com.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.