EDYTA HARTMAN: Świętujemy 1000. numer „Niedzieli Podlaskiej”. To okazja zarówno do wspomnień, jak i pewnych podsumowań. Jak Ksiądz jako pierwszy redaktor odpowiedzialny pisma wspomina początki pracy nad podlaską edycją „Niedzieli”?
KS. ZBIGNIEW RYCAK: Z pewnym wzruszeniem i niedowierzaniem, że to już blisko 20 lat minęło, wracam pamięcią do tamtych chwil, kiedy rozpoczęła się moja przygoda z „Niedzielą”. Było to nie lada wezwanie, gdyż trzeba było wiele się uczyć, podejmując zadanie powierzone przez bp. Antoniego Dydycza, a polegające na organizacji podlaskiej redakcji tygodnika. Była oczywiście pomoc ze strony redakcji w Częstochowie, ale do wielu spraw trzeba było dochodzić samemu. Dużym problemem na starcie było zorganizowanie korespondentów z terenu diecezji, gdyż to warunkowało poniekąd przyjęcie „Niedzieli” w całej diecezji. Niemniej jednak to otwarcie „Niedzieli” na Drohiczyn poczytywaliśmy jako szansę na wsparcie działań duszpasterskich prowadzonych w parafiach, co później potwierdziło się w całej rozciągłości.
Reklama
Pełnił Ksiądz funkcję redaktora odpowiedzialnego od 1995 do 2006 r., będąc jak do tej pory najdłużej pełniącym obowiązki redaktora odpowiedzialnego. Nie bez kozery można powiedzieć, że to właśnie Księdzu zawdzięczamy podwaliny „Niedzieli Podlaskiej”. Co Księdzu jako kapłanowi dała ta praca?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
KS. Z.R.: Praca w „Niedzieli” oprócz tego, że uczy pewnej systematyczności w organizacji pracy, otworzyła mnie osobiście na wiele spraw i wydarzeń, które dokonują się w diecezji. Uświadomiła mi pewną prawdę, a mianowicie tę, że publikacja prasowa dotycząca dobrych dokonań w jakimś miejscu, przez jakichś ludzi może być inspiracją dla innych osób w podejmowaniu podobnych czy jeszcze dalej idących działań, przez co życie społeczne staje się bogatsze, a dobro jest przymnażane. Dzisiaj, gdy dziennikarstwo goni za sensacją, nierzadko bulwersującą niejednego czytelnika, w cenie powinna być informacja o normalnym człowieczeństwie, o bezinteresownym poświęceniu, o ludzkim trudzie zakorzenionym w krzyżu Chrystusa. I takie dziennikarstwo prezentuje „Niedziela”, i tego uczyłem się, pisząc po trosze na potrzeby tygodnika, i tak to próbuję realizować w pracy duszpasterskiej.
Przez 4 lata, od 2006 do 2010 r., był Ksiądz redaktorem „Niedzieli Podlaskiej”. To Księdzu zawdzięczmy podjęcie współpracy z wieloma korespondentami parafialnymi, na sposób stały na łamach gazety zaczęli pojawiać się klerycy naszego, drohiczyńskiego seminarium, przybliżając szerszemu odbiorcy wydarzenia z życia uczelni. Co dały Księdzu te 4 lata i jak je wspomina już z pewnej perspektywy?
Reklama
KS. DARIUSZ FRYDRYCH: Szczęść Boże wszystkim Czytelnikom. Jak wspominam te lata? Były wypełnione pracą, ale wspominam je bardzo dobrze. Kiedy bp Antoni Dydycz poprosił mnie o prowadzenie „Niedzieli Podlaskiej”, z jednej strony było to dla mnie zaskoczeniem, a z drugiej pewnym wyzwaniem. Poza jakimiś małymi okazjonalnymi epizodami w „Niedzieli” czy jakiś innych mediach nie miałem pojęcia o pracy dziennikarskiej, była to dla mnie „terra incognita”. Pytałem, szukałem, słuchałem. Po wielu rozmowach z kolegami kapłanami czy też z wykładowcami z KUL powoli wyłaniał się plan pracy w „Niedzieli” i powstałym wówczas referacie ds. mediów. Wielu wskazówek udzielił mi też prof. Karol Klauza z Lublina, który wcześniej z ramienia redakcji centralnej w Częstochowie pracował przy tworzeniu „Niedzieli Podlaskiej”. Jeden z kolegów powiedział: „Sam nic nie zrobisz, nie możesz być wszędzie, trzeba szukać ludzi, dać im szansę wypowiedzi”. Taki był też cel: szukać jak największej liczby różnych ludzi: młodych, starszych, ludzi zaangażowanych w życie Kościoła lokalnego, instytucji diecezjalnych, wspólnot działających na terenie diecezji czy tez poza nią. Liczył się każdy człowiek bez względu na wiek czy miejsce zamieszkania. Poprzez to chciałem, aby „Niedziela Podlaska” stała się nam bliższa. Początek mojej pracy wiązał się też z nową szatą graficzną i aż ośmioma stronami. Bałem się też, że po prostu będzie mało materiału. Mój strach okazał się nieuzasadniony. Dzięki prośbom kierowanym przez kapłanów czy przez znajomych coraz więcej materiałów zaczęło spływać do redakcji. Bardzo duża liczna naszych diecezjan czy tez ludzi pochodzących z naszej diecezji podjęła współpracę z redakcją. Z wieloma mam do dzisiaj kontakt. Chcieliśmy też, by wszystko było aktualne i na czasie. Dlatego prosiłem, by materiały nadsyłać od razu. Z czasem materiałów było tak dużo, że chcąc umieścić wszystko w odpowiednich szpaltach kolejnych stron tygodnika, trzeba było po prostu ciąć nadesłane teksty. Nie wszystko też udało się opublikować. Chciałem również, by nasze seminarium było stałym gościem edycji podlaskiej. Dzięki życzliwości władz WSD w Drohiczynie oraz zaangażowaniu i otwartości ówczesnych alumnów w dużej mierze to się udało. Cieszył też fakt, że „Niedziela Podlaska” dostępna była nie tyko w parafiach czy kioskach prasowych naszej diecezji, ale także poza jej granicami. Moją radością było też to, że nakład edycji zaczął się zwiększać.
Podsumowując, praca w „Niedzieli” dla mnie osobiście była na nowo odkryciem Kościoła w jego wyjątkowości i wielopłaszczyznowości. Na nowo dostrzeżenia tego, że Kościół jest wspólnotą wspólnot opartą na Jezusie Chrystusie, że dla każdego jest w nim miejsce. Mogłem się przekonać, ile dobra jest w ludziach i ile dzieje się pięknych rzeczy w Kościele i przez Kościół oraz jak można się tym dobrem dzielić, motywując i ubogacając innych. Dzięki napływającym informacjom można było także dostrzec, ile osób jest zatroskanych o dobro Kościoła.
Pragnę podziękować wszystkim za zaangażowanie, współpracę oraz za czas poświęcony przy współtworzeniu „Niedzieli Podlaskiej”, za wszystkie cenne wskazówki i uwagi. Szczególnie dziękuję najbliższym współpracownikom ks. Krzysztofowi Żero i Edycie Hartman. Przepraszam też wszystkich, że nie wszystko udało się zamieścić na łamach podlaskiej edycji Tygodnika „Niedziela”. Pamiętam o wszystkich w mojej codziennej modlitwie, o którą też przy okazji proszę.
Przejął Ksiądz obowiązki redaktora odpowiedzialnego „Niedzieli Podlaskiej” 1 października 2010 r. i pełni je do chwili obecnej. Co dała Księdzu ta praca i co uważa za swoje największe osiągnięcie?
KS. MARIUSZ BOGUSZEWSKI: Wypełnianie obowiązków redakcyjnych jest ciągłym poszukiwaniem kreatywnych rozwiązań do wzbogacania treści o charakterze informacyjnym, tego, co może formować czytelnika. Jest to niewątpliwie zadanie, które trzeba ciągle szlifować. Faktem jest, że edycja diecezjalna ma jako nadrzędne zadanie być niejako kroniką z życia diecezji. Gdyby pokusić się na zebranie tysiąca dotychczasowych numerów, łatwo można by poznać jakąś część historii Kościoła na Podlasiu. Więc za ważne wydarzenie trzeba uznać ciągłe poszukiwanie nowych autorów tekstów z terenu oraz wyszukiwanie ciekawych postaci do wywiadów.
Czego życzyć „Niedzieli Podlaskiej” na przyszłość?
KS. M.B.: Aby wrastała ranga gazety w duszpasterstwie diecezjalnym. Moim marzeniem jest, aby w każdej rodzinie w naszej diecezji zagościła nasza gazeta. Przy tej okazji życzę też wszystkim naszym Czytelnikom, aby nigdy się nie zawiedli, zamykając ostatnią stronę „Niedzieli Podlaskiej”.