Dr Rutkowska opowiada, co skłoniło ją do napisania książki o takiej tematyce i jakie są wyniki jej badań naukowych nad Dzienniczkiem s. Faustyny.
Reklama
– Teksty mistyczne interesowały mnie od zawsze pod względem językowym. W swoim doktoracie postanowiłam więc przeanalizować Dzienniczek siostry Faustyny. Szczególnie chciałam się zająć słownictwem, które zostało użyte do opisu doświadczeń mistycznych – mówi Izabela Rutkowska. Praca doktorska była początkiem przygody ze św. Faustyną na polu naukowym, ale już po jej opublikowaniu pojawił się pomysł napisania książki dla szerszego grona czytelników. – Po badaniach nad Dzienniczkiem, badaniach opisów doświadczeń mistycznych i stanów wewnętrznych, uznałam że chciałabym się skupić na centralnej postaci Dzienniczka, którą jest Jezus Chrystus i zrozumieć bardziej samo przesłanie kultu Miłosierdzia Bożego. Sam obraz bowiem nie do końca do mnie przemawiał. Tak się zresztą zaczyna moja książka, że ten obraz mnie nie zachwyca. Ale właśnie dlatego, że to mnie tak bardzo uwierało, że nie umiem docenić tego obrazu, zaczęłam po raz kolejny badać tekst św. Faustyny – mówi Izabela Rutkowska i tłumaczy, że celem jej badań stało się przeanalizowanie i zrozumienie symboliki każdej części ciała Pana Jezusa. – Zaczęłam cały Dzienniczek przeszukiwać pod kątem słownictwa opisującego ręce Chrystusa, nogi, oczy, usta, nos, uszy. Wszystko, co można było znaleźć o Jego ciele, łącznie z opisami i ich znaczeniem. I dopiero po takim przebadaniu tekstu chciałam to odnieść do obrazu i poszerzyć o kontekst kulturowy – aby odkryć symbolikę tych wszystkich części ciała w tradycji chrześcijańskiej, biblijnej – opowiada autorka książki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bliskie ciału
– To, co mnie najbardziej uderzyło i było dla mnie osobiście dużym odkryciem, to fakt, że Miłosierdzie Boże jest takie bliskie ciału, że to nie jest abstrakcyjna cecha, nazwa Boskiego przymiotu, który mamy czcić, ale natura Boga – zawarta w Jego ciele, a przez sam fakt stworzenia – także i w naszym ciele. Ciało człowieka jest narzędziem działania miłosierdzia, bo Bóg postanowił przyjść na ziemię w ludzkim ciele. Nie chodzi tylko o to, że ciało, które np. jest chore, daje nam możliwość okazania komuś miłosierdzia, ale o sam fakt posiadania ciała – mówi dr Rutkowska i analizuje to, co widzimy na obrazie.
Reklama
Całość obrazu „Jezu, ufam Tobie” jest bardzo zanurzona w liturgii. W tekście św. Faustyny jest bardzo dużo wzmianek o tym, że obraz ma być czczony w kościele. Na tym wizerunku Jezus ma wzniesioną rękę, która błogosławi. Jest to ręka uniesiona nie do pozdrowienia, lecz błogosławieństwa, którego kapłan udziela podczas każdego sakramentu, kreśląc znak krzyża. – To jednocześnie wskazuje, że my, jako chrześcijanie, mamy odzwierciedlać swoim życiem postawę błogosławieństwa, według słów św. Pawła: „błogosławcie, a nie złorzeczcie” (Rz 12,14). Taką postawą powinien być naznaczony każdy nasz dzień już od rana. Do tego ma głównie służyć nasza ręka – aby to, co robimy, w jaki sposób tę rękę podajemy drugiej osobie, jak się z nią witamy, jak ją traktujemy, było znakiem Bożego błogosławieństwa – mówi Izabela Rutkowska.
Jeśli chodzi o rękę Pana Jezusa, która wskazuje na serce – w samym opisie objawienia czytamy, że jest to ręka na poziomie klatki piersiowej, która odkrywa szatę. To odsłonięcie szaty umożliwia rozbłysk promieni. – Ale niewątpliwie chodzi tutaj o serce, bo były też inne objawienia Faustyny, w których ona widziała te promienie wychodzące z serca, z Hostii i krzyża. Promienie te oznaczają wodę i krew, czyli są znakiem konania Chrystusa, gdy zostało przebite Jego serce, a jednocześnie znakiem Eucharystii – mówi autorka książki i zauważa, że nasze postrzeganie serca jest często wypaczone przez popkulturę, nie doceniamy jego głębokiej symboliki, którą mamy w chrześcijaństwie. Już Ojcowie Kościoła widzieli w sercu nie tylko ośrodek emocji, ale też umysłu.
Z perspektywy św. Faustyny
Reklama
Ciekawy jest sam termin „miłosierdzie” w ujęciu siostry Faustyny. – Jestem przekonana, że analizując nawet inne dzieła teologiczne, nie znajdziemy takiego, w którym miłosierdzie miałoby aż tak bogate znaczenie. Z jednej strony możemy powiedzieć, że jest to najważniejszy przymiot Boga, ale z tekstu św. Faustyny wynika coś więcej – że miłosierdzie jest tożsamością Boga. Sam fakt, że np. w Litanii do Miłosierdzia Bożego sformułowanie Miłosierdzie Boże stoi wręcz jako imię Boga. W istocie bowiem to objawienie obrazu jest objawieniem Miłosierdzia Bożego, czyli obrazu Boga Ojca – mówi dr Rutkowska.
Reklama
U Faustyny bardzo mocno wybrzmiewa fakt, że miłosierdzie jest cechą czysto boską. Słowo „miłosierdzie” użyte w Dzienniczku ponad tysiąc razy, nigdy nie zyskało połączenia „miłosierdzie ludzkie”. – To jest zawsze miłosierdzie Boże. Nawet jeśli człowiek ma świadczyć drugiemu człowiekowi miłosierdzie, to ma świadczyć miłosierdzie Boże, a nie swoje. Bez Boga człowiek nie jest w stanie miłosierdziem dobrze posługiwać. W Dzienniczku mocno też wybrzmiało, że skoro człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, to obraz Miłosierdzia Bożego nie jest kolejną ozdobą w Kościele, tylko rodzajem zwierciadła. Mamy patrzeć na ten obraz, zastanawiając się, na ile jesteśmy w miłosierdziu podobni do Chrystusa – mówi Izabela Rutkowska i podkreśla: – Faustyna w objawieniach doświadcza miłosierdzia Bożego w taki sposób, że widzi, jak Bóg zrównuje przepaść, która dzieli Go od człowieka. Podpowiada tym samym, że na tym polega działanie miłosierdzia, że ja podnoszę tę drugą osobę do swojego poziomu, a nie pomagam jej z pozycji tego lepszego, większego, bardziej wierzącego. Jest to taki rodzaj służby, który sprawia, że dwie osoby stają się sobie równe, dzieląc wspólne doświadczenie. Moje analizy pokazały mocno, że miłosierdzie jest przede wszystkim relacją. To nie jest abstrakcyjna cecha, ale działanie bardzo mocno oparte na tworzeniu relacji człowieka z Bogiem i człowieka z człowiekiem. Po to jest kult miłosierdzia, by człowiek nauczył się być człowiekiem wobec innych ludzi.
Obraz jest dialogiem
Reklama
Istotny na obrazie jest podpis: „Jezu, ufam Tobie”. Takie było życzenie Chrystusa, które nawet w samej Faustynie wywołało zdziwienie. Uznała bowiem, że tak się nie podpisuje obrazów i chciała nawet skorygować Pana Jezusa. – To jest genialne, że Faustyna nawet takie rzeczy zapisywała. Genialna była jej prostota i posłuszeństwo w zapisywaniu. Stąd też jej miano sekretarki. Jej postawa odzwierciedla pokorę, ponieważ doskonały sekretarz jest osobą, która nie dopowiada własnej interpretacji, ale pisze to, co jej podyktowano. Gdy Faustyna stwierdza, że dane doświadczenie mistyczne jest nie do opisania, informuje wtedy wprost, że to jest nie do opisania i stawia kropkę – nie tworzy własnych neologizmów. I tak samo było z podpisem obrazu – mówi dr Rutkowska i tłumaczy: – Wyjątkowość tego podpisu polega na tym, że czyni obraz dialogiem. Słowa mające widnieć u dołu są bowiem kwestią wypowiadaną przez osobę, która na ten obraz patrzy. Istotne jest też usytuowanie podpisu – ma on być pod stopami Jezusa, jako zwieńczenie całej postaci. Słowa te są podsumowaniem kontemplacji obrazu, po której niejako otwierają nam się oczy i tak jak św. Paweł mówił: „Wiem, komu uwierzyłem” (2Tm 1,12), my mówimy: „Jezu, ufam Tobie”! To wyznanie idzie o krok dalej niż wiara. Ono mówi: ja nie tylko wierzę, że istnieje rzeczywistość nadprzyrodzona, ale wchodzę z Bogiem w bezpośredni, osobowy kontakt.
W obrazie, nazwanym naczyniem do czerpania łask miłosierdzia, najważniejszy jest układ, który został zaproponowany i namalowany: układ ciała, rąk, nóg, sposób patrzenia, kolor szaty, promieni. Mniej istotne są szczegółowe rysy twarzy czy kunszt malarza.
Akt pojedynczego człowieka
Nieodłącznym elementem kultu Miłosierdzia Bożego jest koronka. Wiąże się z nią pewien ciekawy motyw. – Gdy zaczęłam badać Koronkę do Bożego Miłosierdzia i porównywać z modlitewnikami z początku XX wieku, okazało się, że była już kiedyś taka modlitwa, jak Koronka do Miłosierdzia Bożego. Miała jednak zupełnie inny tekst, a jej adresatem była osoba Jezusa Chrystusa. Natomiast w koronce objawionej siostrze Faustynie adresatem jest Bóg Ojciec. Jezus Chrystus, a właściwie Jego Męka, jest niejako argumentem, na który my się powołujemy, aby doświadczyć miłosierdzia. Zarówno koronka, obraz, jak i Godzina Miłosierdzia (czyli moment konania Jezusa), są mocno zanurzone w Męce – podkreśla dr Rutkowska, zauważając, że jakkolwiek obraz przedstawia Chrystusa Zmartwychwstałego, ma On widoczne ślady po Męce. Według też Jego wskazówek, spojrzenie na obrazie ma być takie jak spojrzenie z krzyża.
Reklama
Z badań wynika również, że istniały kiedyś inne modlitwy, które miały budowę składniową podobną do koronki objawionej Faustynie. W modlitwach tych dobrze znana była formuła: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję ci…” – Myślę, że to fenomenalne, że w wizji danej Faustynie Bóg przekazuje nowe treści, ale w znanych formach, które sprawiają, że modlitwa zostaje przyjęta w sposób bardzo naturalny i szybki – mówi dr Rutkowska.
Ciekawa jest też cała obudowa modlitw objawionych Faustynie – zawiera ona bowiem najstarsze modlitwy chrześcijaństwa: Ojcze nasz czy Suplikację (nazywaną kiedyś „Trishagion”). – Szczególnie Suplikacja ma tu niezwykle istotne znaczenie. Kiedyś ta modlitwa była odmawiana tylko przy trzech okazjach: w Wielki Piątek, przy śmierci i przy kataklizmach, wojnach, zagrożeniach. Dzięki koronce możemy ją odmawiać codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Suplikacja niewątpliwie podwyższa rangę tej modlitwy – mówi Izabela Rutkowska. Zauważa, że koronka, tak jak całe przesłanie miłosierdzia, mówi także o relacjach. – Zaimki są jednymi z najważniejszych słów w koronce, czyli: kto, komu, do kogo. One są kluczem do zrozumienia koronki. Nie ma w niej np. „ofiarujemy”, tylko „(ja) ofiaruję”. To bardzo mocne zwrócenie uwagi na osobistą odpowiedzialność każdego wierzącego. Owszem, możemy tę modlitwę odmawiać wspólnie, ale to zawsze już będzie akt pojedynczego człowieka – tłumaczy dr Rutkowska.
Zwraca też uwagę na fakt, że: ja, modląc się o miłosierdzie dla innych, proszę też o miłosierdzie dla siebie. Nie przybieram roli adwokata, który wstawia się za innymi, jako ten lepszy, bardziej wierzący, tylko uznaję, że jestem również częścią tego świata, który jest grzeszny, cierpi i potrzebuje miłosierdzia.