Najogólniejszy wniosek dotyczący kondycji religijnej polskiego społeczeństwa składa się z wiadomości złej i dobrej. Ta pierwsza oznacza, że sekularyzacja niewątpliwie nas znamionuje, podobnie jak ma to miejsce na Zachodzie. Dobra wiadomość jest taka, że tempo i skala zjawiska nie budzą przerażenia, choć uśpienie wobec niego byłoby postawą niepożądaną.
Struktury zewnętrzne
Podobnie o dwóch wiadomościach (dobrej i złej) możemy mówić, patrząc na mapę świata i Europy. O ile w kontekście światowym liczba polskich i europejskich katolików nie jest imponująca (przoduje tu Ameryka Łacińska), o tyle już w perspektywie europejskiej należymy do prawdziwych potęg pod względem liczby katolików. Na uwagę zasługuje tu nie tylko bezwzględna liczba, ale procent wyznawców Kościoła katolickiego w polskim społeczeństwie. Jako niemal czterdziestomilionowy kraj niewątpliwie odciskamy określone piętno na kształt europejskiego katolicyzmu. Z całą pewnością możemy też mówić o katolickiej specyfice kulturowego pejzażu nad Wisłą. Niemal 100 proc. mieszkańców naszego kraju to ludzie ochrzczeni w Kościele katolickim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Żywotność katolicyzmu to jednak nie sama liczba wyznawców. Autorzy rocznika przeanalizowali też dynamikę infrastruktury duszpasterskiej, z której jasno wynika, że polski Kościół w ostatnich dwudziestu latach zrobił ogromny postęp pod względem budownictwa sakralnego (nowe parafie), skuteczności oddziaływania biskupów (nowe diecezje) czy powołań. Choć te ostatnie w perspektywie kilku ostatnich lat wyraźnie zmalały, liczba duszpasterzy w przeliczeniu na określoną liczbę wiernych jest imponująca i stawia Polskę na pierwszym miejscu w Europie. Fenomen ten da się wyjaśnić niewątpliwie pozytywnym wpływem Jana Pawła II, ale nie do przecenienia są też w takich sytuacjach osobiste kontakty młodego człowieka z duszpasterzem i znalezienie w nim wzorców do naśladowania.
Struktury wewnętrzne
O żywotności katolicyzmu świadczy udział wiernych w życiu sakramentalnym. W ostatnich latach nie odnotowano spadku pod względem przyjmowania sakramentu chrztu św., a także przyjmowania Komunii św. Eucharystia, jak wynika także z wielu innych badań, jest współcześnie nawet częściej przyjmowana niż kiedyś. Niektórzy wiążą to zjawisko z nieco większym permisywizmem moralnym, który z całą pewnością cechuje dzisiaj ludzi, ale wśród przyczyn należy tu odnotować także większą ich świadomość i pobożność eucharystyczną.
Socjologowie zwykle bardzo wnikliwie obserwują też wskaźnik uczęszczania na niedzielne Msze św. Niezmiennie w przedziale ostatnich 20 lat waha się on w Polsce pomiędzy 40 a 50 proc. Niewątpliwie więc po uzyskaniu wolności mieliśmy do czynienia z wyraźnym spadkiem aktywności katolików w tej materii. Jednak spadek ten zatrzymał się na względnie niezmiennym pułapie.
Reklama
Jeśli chodzi o postawy katolików wobec zjawisk o charakterze moralnym mamy do czynienia z bardzo wyraźną ewolucją. O ile istnieją dziedziny, w których katolicy, prawdopodobnie na skutek propagandy medialnej, coraz łatwiej skłaniają się ku ich zaakceptowaniu, o tyle istnieją też dziedziny, w których stajemy się coraz większymi konserwatystami. Do tej drugiej grupy należą przeciwnicy aborcji. W 1991 r. w polskim społeczeństwie było tylko 36,7 proc. przeciwników przerywania ciąży (tak wtedy w badaniach określano aborcję), a w 2012 r. brak akceptacji dla tego rodzaju zachowań deklarowało już 64,6 proc. tej populacji. Mamy więc do czynienia z ogromnym wzrostem świadomości, co należy tłumaczyć wyższym poziomem edukacji, działaniami propagandowymi aktywistów z ruchów pro-life, a także niewątpliwie wyjątkowym zaangażowaniem Jana Pawła II w tej kwestii.
Niestety, do beczki miodu trzeba dodać łyżkę dziegciu. O ile bowiem Polacy stają się coraz bardziej konserwatywni w swoim podejściu do aborcji, o tyle taka postawa nie charakteryzuje nas już, gdy chodzi np. o eutanazję. Tylko nieco ponad 50 proc. nie akceptuje tego sposobu zakończenia ludzkiego życia.
Próba bilansu
Jaki zatem obraz polskiego katolicyzmu wyłania się z rocznika statystycznego? Nie można ani jednoznacznie mówić o sekularyzacji, ani też nie można jednoznacznie zaprzeczać jej istnieniu. Będziemy mieli takie sprawy, z których z duszpasterskiego punktu widzenia trzeba się cieszyć (choćby niebagatelny udział katolików w ruchach i stowarzyszeniach), ale też takie, kiedy trzeba uderzyć się w piersi (praktyki religijne).
Reklama
Co do ostatnich, należy jednak zrobić bardzo wyraźne zastrzeżenie. Znajdą się bowiem badacze, dla których spadek liczby uczestników niedzielnych nabożeństw będzie oznaczał postęp sekularyzacji, bo przecież oznacza on mniejszą liczbę katolików w kościele. Jeśli jednak zgodzimy się, że odpadli tzw. praktykujący, ale niewierzący, którzy byli w Kościele z powodów koniunkturalnych, albo też przyjmiemy, że odpadli ludzie o słabszej wierze, to musimy z tego wyciągnąć wniosek, że paradoksalnie polski katolicyzm się umacnia. Ubyło bowiem katolików, ale zwiększył się odsetek tych, którzy są nimi na serio. Mają oni większą świadomość swego powołania i realizują je zdecydowanie skuteczniej. Obserwatorzy praktyk religijnych mogą to na pewno potwierdzić, bo uczestnicy liturgii są dzisiaj coraz bardziej zaangażowani w jej przebieg, a katolicy coraz aktywniej angażują się w życie parafii i Kościołów lokalnych.
Możemy więc dzisiaj mówić o wyraźnym potencjale, który trzeba najpierw zauważyć, a później zagospodarować. To jest zadanie przede wszystkim dla księży biskupów, którzy odpowiadają za duszpasterstwo w Polsce przed Panem Bogiem.
Widzieć oceniać działać...
Nie byłoby tego wniosku i nie byłoby tej refleksji, gdyby nie Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Instytucja ta, kierowana przez ks. prof. Witolda Zdaniewicza SAC, od wielu lat zajmuje się badaniem polskiej religijności, a liczba opracowań na ten temat jest imponująca. Niestety, wysiłek związany z gromadzeniem danych statystycznych w polskim Kościele jest niedoceniany. Nie tylko publikacje, ale także proces gromadzenia danych muszą być przecież finansowane. Warto przemyśleć to w perspektywie całego Kościoła w Polsce, skoro socjologia religii nazywana jest służebnicą teologii pastoralnej. Bez profesjonalnych opracowań statystycznych nikt nie będzie mógł prowadzić duszpasterstwa w oparciu o niezawodne filary: widzieć oceniać działać. Jak można bowiem odpowiedzieć sobie na pytanie o konkretne rozwiązania i strategie bez odpowiedzi na pytanie o diagnozę czy prognozę? Pan Bóg dał nam socjologię po to, by zmniejszyć ryzyko, że Chrystus nie znajdzie wiary, gdy powtórnie przyjdzie.