Reklama
Sytuacja Polski była wtedy bardzo dramatyczna. Wydawało się, że wkrótce wojska bolszewickie zdobędą Warszawę i podbiją cały kraj. Episkopat Polski, zebrany na Jasnej Górze 27 lipca 1920 r., pod przewodnictwem prymasa Polski kard. Edmunda Dalbora, dokonał uroczystego oddania i poświęcenia całego narodu i kraju Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Nasi biskupi szukali ratunku dla ojczyzny w Sercu Pana Jezusa, któremu oddali całą Polskę. I wiemy, że się nie zawiedli. Po trzech tygodniach od tego aktu wydarzył się Cud nad Wisłą. W ten sposób Polska i cała Europa zostały uratowane. W tym akcie poświęcenia, wypowiedzianym uroczyście na Jasnej Górze, zawarte było także zobowiązanie: „My, biskupi polscy, idąc śladem poprzedników naszych, którzy pierwsi uprosili zaprowadzenie Mszy Świętej do Twojego Serca, przyrzekamy Tobie, w tej uroczystej chwili, że będziemy szerzyli wśród wiernych, a zwłaszcza w Seminariach Duchownych, nabożeństwo do Boskiego Serca Twego i zachęcali rodziny, aby się poświęcały Twojemu Sercu”. Tego samego dnia biskupi polscy oddali także cały naród Matce Najświętszej i obrali Ją za Królową Polski. Od kiedy bowiem na naszej ziemi stanął krzyż, Maryja stała się Matką narodu polskiego. Do Niej uciekaliśmy się we wszystkich naszych potrzebach i Jej zawierzaliśmy losy naszych rodzin i całego kraju. W sposób szczególny Jasna Góra stała się miejscem tego zawierzenia. To tutaj polscy biskupi, po poświęceniu ojczyzny Bożemu Sercu, zawierzyli ją także naszej Matce i Królowej. Przez ten akt potwierdzili, że Maryja jest drogą do Jezusa i że kult Najświętszego Serca Pana Jezusa jest ściśle związany z nabożeństwem do Matki Bożej.
Po trupie Polski...
Reklama
W 1920 r. Episkopat Polski wzywał do obrony ojczyzny, modlitw za zwycięstwo oręża polskiego oraz gorliwie wspierał poczynania władz cywilnych i wojska. Według historyków, polski Kościół katolicki nigdy nie wykazał się tak wielkim zaangażowaniem, jak latem 1920 r. Wtedy to Lenin, Trocki, Kalinin mobilizowali Rosję i tzw. świat pracy do walki przeciwko „pańskiej Polsce”. Rozkaz Tuchaczewskiego do czerwonoarmistów nie pozostawiał złudzeń: „Wojsko czerwonego sztandaru stoi gotowe do śmiertelnej walki z wojskami orła białego (…) do zemsty za zbezczeszczony Kijów i do utopienia zbrodniczego rządu Piłsudskiego we krwi zmiażdżonej armii polskiej (…). Na Zachodzie ważą się losy wszechświatowej rewolucji, po trupie Polski wiedzie droga do ogólnego wszechświatowego pożaru (…). Na Wilno, Mińsk, Warszawę marsz!”. W czerwcu 1920 r., wobec ofensywy wojsk bolszewickich i cofania się naszych oddziałów, rozpoczął się exodus ludności ze wschodnich ziem. Do Warszawy zaczęli napływać coraz liczniej uchodźcy. W końcu i mieszkańcy Warszawy zaczęli uciekać do miejscowości położonych bardziej na zachód. Warszawę opuścili także wszyscy dyplomaci akredytowani przy polskim rządzie, spodziewając się jej upadku. Pozostał jedynie nuncjusz apostolski Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI. Za tę postawę został nagrodzony przez prezydenta Rzeczypospolitej Orderem Orła Białego. Gdy został następcą św. Piotra, uhonorowano go tytułem „polskiego papieża”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
7 lipca 1920 r. Episkopat wystosował specjalny list do Benedykta XV. Napisano w nim: „Ojcze Święty! Ojczyzna nasza od dwóch lat walczy z wrogiem krzyża Chrystusowego, z bolszewikami. Odradzająca się Polska, wyczerpana czteroletnimi zmaganiami się ościennych państw na jej ziemiach, wyniszczona obecną wojną, zdobywa się na ostateczny wysiłek. Jeśli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia krzyża. Ojcze Święty! W tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za ojczyznę naszą. Módl się, abyśmy nie ulegli i przy Bożej pomocy murem piersi własnych zasłonili świat przed grożącym niebezpieczeństwem”.
Reklama
Odpowiedzią na ten list był apel papieża o modlitwę w intencji Polski. „Gdy wszystkie narody cywilizowane korzyły się w milczeniu przed przewagą siły nad prawem, jedynie Stolica Apostolska protestowała przeciw bezprawnemu podziałowi Polski i przeciw nie mniej niesprawiedliwemu uciskowi ludu polskiego. Obecnie wszakże chodzi o rzeczy o wiele poważniejsze: obecnie jest w niebezpieczeństwie nie tylko istnienie narodowe Polski, lecz całej Europie grożą okropności nowe. Nie tylko więc miłość do Polski, ale miłość dla Europy całej każe nam pragnąć połączenia się z nami wszystkich wiernych w błaganiu Najwyższego, aby za orędownictwem Najświętszej Dziewicy Opiekunki Polski zechciał oszczędzić narodowi polskiemu tej ostatecznej klęski oraz by raczył odwrócić tę nową plagę od wycieńczonej przez upływ krwi Europy”.
Gdy orężem była modlitwa
W tym samym dniu 7 lipca 1920 r. Episkopat wystosował drugi list do biskupów świata. Nasi biskupi pragnęli poruszyć sumienia i apelowali do międzynarodowej społeczności katolickiej, uświadamiając niebezpieczeństwo, przed jakim stanąłby katolicyzm, gdyby Polska uległa bolszewickiej nawale. Przedstawionej w tym liście diagnozie towarzyszył apel o solidarność duchową modlitewnego świata z narodem polskim uwikłanym w straszną wojnę, a pragnącym pokoju. „Bo nie my sami zagrożeni jesteśmy. Dla wroga, który nas zwalcza, nie jest bynajmniej Polska ostatnią przystanią dla jego trofeów; lecz jest mu raczej etapem tylko i pomostem dla zdobycia świata (…). Zwracamy się przeto z prośbą o ratunek; nie o pieniądze was prosimy, nie o amunicję, nie o wojskowe zastępy, nie prosimy was o to, zwłaszcza że nie wojny pragniemy, lecz jedynie pokoju, byleby pokój ten nie był nowym u nas podbojem, a światu zagrożeniem. Pokoju pragniemy i o pokój się modlimy i was dlatego, najczcigodniejsi bracia, o broń prosimy pokoju, jaką jest modlitwa. Prosimy was o szturm modłów do Boga za Polskę”.
Reklama
7 lipca skierowany został także list pasterski Episkopatu do wiernych z zachętą do gorliwej modlitwy, zwłaszcza do odmawiania Litanii do Serca Pana Jezusa przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i odmawiania aktu poświęcenia się Sercu Jezusowemu, a także adoracji i nocnych czuwań oraz procesji pokutnych. W liście biskupi polscy napisali: „Wróg to tym groźniejszy, bo łączył okrucieństwo i żądzę niszczenia z nienawiścią wszelkiej kultury, szczególnie zaś chrześcijaństwa i Kościoła. Za jego stopami pojawiają się mordy i rzezie, ślady jego znaczą palące się wsie, wioski i miasta (…). Mordowanie kapłanów, bezczeszczenie świątyń świadczy o drogach, przez które przechodzi bolszewizm (…). W takiej chwili z głębi naszych serc wołamy do was i odzywamy się do sumień waszych. Dajcież ojczyźnie, co z woli Bożej dać jej przynależy. Nie słowem samym, ale czynem stwierdzajcie, iż ją miłujecie. Godnymi się stańcie najdroższego daru wolności przez wasze poświęcenie się dla Polski. Bądźcie w służbie ojczyzny ofiarni, bo tylko wielką ofiarą okupicie nadal jej wolność i siłę (…). Dawajcie jej wasze mienie, gdy was dziś ojczyzna wzywa, do pożyczki Odrodzenia. Dawajcie jej ofiarę z waszego życia, gdy zagrożona o nią woła (…)”.
Duchowe pospolite ruszenie
W związku z oddaniem Polski Sercu Pana Jezusa papież Benedykt XV przysłał list, w którym napisał: „Nic stosowniejszego nie mogliście podjąć celem naprawienia zła naszych czasów, jak ulegając zachętom papieskim ojczyznę Waszą poświęcić Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Jego kult święty w narodzie rozszerzać coraz więcej i więcej. Zaiste, powzięliście zamiar najpożyteczniejszy, jak nigdy: cóż bowiem można wynaleźć zbawienniejszego w tym przewrocie wszechrzeczy, jak wzmożenie miłości Pana Jezusa, który stanowi obronę i mocną podstawę każdej Rzeczypospolitej, który usiłuje wołać i ochładzać przede wszystkim pracujących i obciążonych”.
W wielu stołecznych świątyniach od początku sierpnia odprawiane były nowenny i adoracje. W niedzielę 8 sierpnia we wszystkich kościołach Warszawy miała miejsce całodniowa adoracja Najświętszego Sakramentu z wieczornymi procesjami na plac Zamkowy, gdzie wystawiono relikwie bł. Władysława z Gielniowa i bł. Andrzeja Boboli. Nastrój panujący wśród mieszkańców Warszawy w ten sposób opisał ówczesny premier Wincenty Witos: „Celem podniesienia na duchu ludności stolicy, wydały władze duchowne zarządzenie publiczne modłów we wszystkich kościołach. Olbrzymie tłumy ludności chodziły z procesją i chorągwiami przez dwa dni po ulicach Warszawy, śpiewając pieśni i prosząc Boga o zwycięstwo”.
Reklama
Razem z modlitwą nastąpił wielki zryw patriotyczny całego narodu, zwłaszcza młodego pokolenia. Przewodził temu młody kapłan Ignacy Skorupka. Do swoich podopiecznych 31 lipca mówił: „Nie martwcie się. Bóg i Matka Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas i ześle nam człowieka, jak ks. Kordecki, jak Joanna d’Arc we Francji. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień. Nie minie dzień 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”. Tym człowiekiem opatrznościowym okazał się sam ks. Skorupka. I chociaż poległ w bitwie pod Ossowem, stał się legendą Cudu nad Wisłą. Kard. Aleksander Kakowski w swoim pamiętniku napisał: „Chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem w dziejach wojny 1920 r. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami. Nie dla innych przyczyn, ale dlatego właśnie cały naród czci ks. Skorupkę jako bohatera narodowego. Szczegóły śmierci ks. Skorupki opowiadali mi młodociani żołnierze, których odwiedziłem w szpitalu jako rannych. Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali znowu, że widzieli księdza w komży z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Bożą. Jakże mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim. Ten moment kulminacyjny w bitwie pod Warszawą nazwano tegoż dnia cudem nad Wisłą”.
Urzędowe pismo archidiecezji warszawskiej upowszechniło ten przekaz i legendę śmierci kapelana. „Ten cichy i świątobliwy kapłan powołany został do spełnienia w przełomowej chwili naszych dziejów z obecnej wojny posłannictwa Joanny d’Arc (…). Zmarł z podniesionym w górę krzyżem z modlitwą na ustach, dając przykład wiary, patriotyzmu i zaparcia się siebie. Warszawa zrozumiała znaczenie tej śmierci”. W kręgach kościelnych głoszono, że ks. Skorupka miał wizję Matki Bożej Królowej Korony Polskiej, po której miał poderwać do kontrataku, sam ginąc od kul, i dzięki temu dokonać przełomu moralnego i militarnego w zmaganiach o stolicę. To przekonanie wypowiedział w kazaniu w katedrze warszawskiej, podczas nabożeństwa dziękczynnego za ocalenie Warszawy, abp Józef Teodorowicz: „Tu, pod Warszawą, taka była pewność przegranej, że wróg telegramami światu oznajmił na dzień naprzód jej zajęcie (…). Nie plan strategiczny rozstrzygał o ocaleniu Warszawy. Plan to inny ocalenie przyniósł. Plan ten był skreślony ręką Bożą, a stworzył go i wykonał Duch Pański”. Natomiast prasa warszawska pisała o nim: „Naród, który ma takich synów, takich obywateli, takich kapłanów i nauczycieli, potrafi być obrońcą swojej wolności, potrafi ją zdobywać, zachować dla przyszłych pokoleń”.
Kard. Aleksander Kakowski o sukcesie w wojnie z bolszewikami pisał: „Cud nad Wisłą jest oczywiście dziełem Opatrzności, ale też i dziełem armii i całego narodu, który w kilkudniowych zmaganiach w obronie stolicy wyładował całą swą energię i poświęcenie. Poszli do szeregów księża jako kapelani i sanitariusze. Wielu z nich wróciło ozdobionych krzyżami walecznych”.
Rocznicę Cudu nad Wisłą łączymy przede wszystkim z Matką Bożą, która dana jest „dla obrony naszego narodu”. Jej sanktuarium jasnogórskie stało się symbolem wszystkiego, co wiąże się z naszą historią.