Droga Pani Aleksandro!
Nie wiem, jak mam zacząć ten list... Chciałam pomóc Panu Rysiowi i namówiłam go na kontakt z Redakcją „Niedzieli”, aby Czytelnicy podnieśli go na duchu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niestety, po pierwszych doświadczeniach zniechęcił się i twierdzi, że nie ma siły na spełnianie próśb i kontakty, o które ludzie zabiegają. Pewna osoba prosi go np. o przepisywanie jej wierszy, powielanie ich i rozsyłanie po znajomych oraz o bliższą znajomość. Pan Rysio twierdzi, że go to przerasta...
No cóż, chciałam dobrze, wyszło źle. Moja wina!
Pani Aleksandro, pragnę podziękować Pani za dobroć i wielką wrażliwość, a jednocześnie muszę Panią poprosić o zamknięcie numeru poczty Pana Rysia.
Smutno mi z tego powodu, lecz muszę się liczyć z jego dobrem.
Jeszcze raz przepraszam Panią za to zamieszanie i serdecznie pozdrawiam –
Janina
Reklama
Miałam mieszane uczucia, drukując list w tej sprawie, nawet starałam się, aby listy dla Pana Rysia były przekazywane przez Panią, która „chciała pomóc”. I niestety – moje przeczucia się sprawdziły. Ale jest jeszcze jedna sprawa. Ludzie podkreślają wyraźnie, że oczekują pomocy, wsparcia, cierpiąc jakąś biedę, tymczasem piszą do nich tacy, którzy właśnie też czegoś od nich oczekują. Już się z tym spotkałam, nawet osobiście. To jakieś totalne nieporozumienie. Chyba że traktować to jako nowy kontakt do wylewania własnych żali, potrzeb i pretensji do losu...
Warto więc dwa razy się zastanowić, czego oczekujemy od innych. A najlepiej skupić się na tym, co możemy dać, a nie na tym, czego możemy oczekiwać... Nasze chrześcijańskie serca to podpowiadają.
Aleksandra