„Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę”
(Rdz 22, 2)
Można bez końca zachwycać się pięknymi widokami naszej Ziemi. Każda pora roku, a nawet każda godzina dnia lub nocy wydobywają cudowne obrazy i dźwięki. Okazuje się jednak, że nie ma nic wspanialszego nad postać dziecka, które potrafi rodzicom i dziadkom przysłonić cały świat. Ono jest najwspanialsze i najpiękniejsze, i nie ma wprost słów, żeby wyrazić miłość, którą najbliżsi chcą je obdarzyć. Stąd płyną pełne czułości spojrzenia, uśmiechy, stała gotowość do pomocy, czuwanie nad śpiącym maluchem… Czy zdaję sobie sprawę z tego, że tak samo patrzy na nas Bóg?
Radość Abrahama, który w Izaaku widział szansę na zachowanie swego rodu, mąci dzisiaj żądanie, które na pierwszy rzut oka neguje poprzednie Boże obietnice. Dlaczego ma złożyć w ofierze (zabić!) swego umiłowanego syna? Patriarcha, co może dziwić, nie dyskutuje z Najwyższym. Jedyne, co ma do powiedzenia, to znak gotowości na wszystko: „Oto jestem”. Wiemy dobrze, że żądanie Pana było tylko próbą wiary Abrahama. Zapowiedź ofiary i miejsce jej złożenia wskazują, jak chce Tradycja, na górę, gdzie wiele wieków później stanie świątynia jerozolimska. Baranek ofiarowany na wzgórzu Moria zamiast Izaaka uprzedza zbawczą śmierć Jezusa – Baranka Bożego, złożonego na ołtarzu krzyża za nasze grzechy. Opisane przez św. Marka przemienienie Pańskie jest okazją do podkreślenia prawdy, iż właśnie „Syn umiłowany” Ojca Niebieskiego podejmie zadanie, którego nikt z ludzi nie mógł godnie wypełnić. Szokujące jest zestawienie chwały Jezusa, jaką ujrzeli Apostołowie, z zapowiedzią Jego „powstania z martwych”. Uczniowie stopniowo będą odkrywać sens nadchodzących wydarzeń. Najdobitniej podsumowuje nasze rozważania św. Paweł, mówiąc wprost, że Bóg „własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał”. Oznacza to sytuację wręcz nieprawdopodobną: skoro Ojciec poświęca umiłowanego Syna za nas, to chce przez to powiedzieć, jak bardzo nas kocha, jak jesteśmy Mu drodzy! Nie chce nas oskarżać – chce na zbawić, pragnie otoczyć nas chwałą, jaka stała się udziałem Chrystusa.
Dlaczego, mimo tak jasno objawionej Bożej miłości do nas, tak wielu ludzi nie chce jej poznać i nie potrafi zaakceptować? Czemuż nasze relacje z kochającym Ojcem często kończą się na oficjalnym „paciorku” i niedzielnym „pójściu do kościoła”? Czyż nie stać nas na ludzką miłość w odpowiedzi na Miłość odwieczną i na uświadomienie sobie, co to znaczy: być Bożym dzieckiem – wyróżnionym i tak hojnie obdarowanym?!
Pomóż w rozwoju naszego portalu