Szanowna Pani Aleksandro!
Piszę do Pani w związku z listem pani Barbary, opublikowanym w „Niedzieli”. Pomyślałam sobie, że mogłabym udzielić pomocy tej Pani, aby nie głodowała. W zamian za to byłaby zmuszona do pomocy w moim niewielkim gospodarstwie ekologicznym, które wraz z siostrą odziedziczyłyśmy po rodzicach. Moja siostra ze względu na stan zdrowia nie uczestniczy w żadnych pracach. Na placu boju jestem sama. Mieszkam tutaj już piąty rok. I ratuję, jak mogę, to rodzinne dziedzictwo. Mieszkanie w mieście wynajmuję na zasadzie zawartej umowy i odprowadzam podatek do urzędu skarbowego. Mając 1600 zł emerytury, nie utrzymałabym tego mieszkania i „handlowałabym” głodem. Obecnie mogę utrzymać jedną i drugą nieruchomość, chociaż mam już 79. rok życia. O chorobach nie myślę, bo pracy mam dużo, i to zawsze na wczoraj. Stosuję benedyktyńską regułę „modlitwa i praca”. Żebym mogła tutaj jako tako zamieszkać, musiałam wziąć dwie pożyczki. W moim gospodarstwie miałam już kury, kaczkogęsi, indyki, gęsi i ostatnio 6 owiec. Jak Pan Bóg da doczekać do wiosny, to może będą cielęta albo krówka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jadwiga
Reklama
Publikujemy ten list, aby wszyscy przeczytali o tej dzielnej kobiecie, która nie poprzestaje na emeryturze, na rozwiązywaniu krzyżówek, na plotkach z sąsiadkami i serialach w TV, ale nadal stara się pracować na tym, co jej los przyniósł. To właśnie takie drzewa umierają – stojąc...
Po przeczytaniu tego mojego komentarza ktoś pewnie nazwie mnie zgryźliwą tetryczką. A niech tam!
Aleksandra