Śmiertelne pobicie
Kiedyś znacznie rzadziej mówiło się publicznie o przypadkach katowania małych dzieci przez rodziców. Dlatego wiele osób było przekonanych, że problem nie istnieje. Dzisiaj faktem pozostaje rosnąca skala
tego zjawiska. Małe, bezbronne dzieci coraz częściej padają ofiarą przemocy ze strony najbliższych. Policyjne statystyki nie podają, ile dokładnie jest takich przypadków. Istnieje bowiem ogromna "ciemna
liczba" przestępstw, które nie są zgłaszane pracownikom aparatu ścigania. Tragedia jest tym boleśniejsza i nie mająca żadnego wytłumaczenia, jeśli w roli oprawców występują rodzice lub opiekunowie. Dramat
z Dąbrowy Górniczej przeraził wszystkich, wstrząsnął całym Zagłębiem Dąbrowskim. Sprawcą tragedii jest prawdopodobnie konkubin matki chłopca - 34-letni Artur S., który jest ojcem drugiego, 3-miesięcznego
dziecka 21-letniej Iwony J. Nie przyznaje się do winy. Sińce na ciele chłopca tłumaczył upadkiem w wannie podczas kąpieli. Mężczyzna został zatrzymany pod zarzutem pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Jest
przesłuchiwany przez prokuraturę.
Nierzadko akty skrajnego zezwierzęcenia odkrywane są przez przypadek. Nauczycielka w szkole zauważy ślady pobicia ucznia, opieka społeczna trafi na ślad domowego piekła, czy sąsiedzi wreszcie nie
wytrzymają bezustannych krzyków malucha i zawiadomią kogo trzeba. A co na to oprawcy? Zazwyczaj zapewniają prokuraturę o swojej miłości do dziecka, ale przecież kara za nieposłuszeństwo musi być. Taką
karą oprócz bicia i psychicznego wyżywania się nad malcem jest np. wkładanie główki pod strumień lodowatej wody lub zamykanie dziecka zimą na balkonie. Oskarżonym o szczególnie okrutne znęcanie się nad
rodziną grożą kary pozbawienia wolności do lat 10.
Pokiereszowane ciała, zniszczona psychika
Przykłady bestialstwa można mnożyć. Nie tak dawno wszystkich wstrząsnęła wieść o maltretowaniu 3-miesięcznego Marcinka z Sosnowca przez własnego ojca. Chłopczyk z popękanymi kośćmi czaszki znalazł się
w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach-Ligocie. Wcześniej ten sam ojciec znęcał się nad 8-miesięczną córeczką Olą, za co dostał 3 lata, w zawieszeniu na 5 lat, jednak siedział tylko
do sprawy. Również dziełem najbliższych są odmrożone nogi i siniaki na ciele 5-letniego Dawida. Oprócz tego chłopiec poddawany był głodówce. W chwili przyjęcia go na oddział ważył 11 kg. Malec błagał
pielęgniarki, by nie oddawały go do domu. Znany jest też przypadek 2-letniej Andżeliki, którą przywieziono do jednego ze śląskich szpitali w stanie śmierci klinicznej. Mimo wysiłków lekarzy, którzy przeprowadzili
4-godzinną operację mózgu, dziewczynki nie udało się uratować. Dziecko miało złamaną podstawę czaszki i doznało szeregu innych obrażeń. To też sprawa rodziców.
Opisane tragedie to wierzchołek góry lodowej dramatów i nieszczęść dzieci w całej Polsce. Największa liczba przypadków stosowania przemocy zdarza się w rodzinach patologicznych, gdzie kult przemocy
istnieje z pokolenia na pokolenie.
Pokiereszowani, połamani, pobici i posiniaczeni żyją, lecz niestety, z psychiką zmaltretowaną tak samo, jak ich ciała. Gdy dorosną, w 90% przypadków zachowują się podobnie. Sami biją, tak jak ich
bito. Istnieją ośrodki i punkty interwencji kryzysowej, centra pomocy rodzinie, w których schronienie przyjmują ofiary przemocy. Jednak czy to wystarczy, by zmienić ludzkie losy, by zapobiec śmierci dzieci,
które odeszły za wcześnie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu