Jakby to było wczoraj: zadzwonił do mnie jeden z księży i oznajmił, że kilka minut temu umarł w szpitalu kard. Glemp. Od tamtej chwili, czyli od 23 stycznia 2013 r., minęły już trzy lata. I w powszechnej świadomości coraz bardziej postać Prymasa odchodzi w zapomnienie, taka bowiem jest kolej rzeczy. Ale Kościół warszawski o nim pamięta i za niego się modli (czytaj na str. III). A przez to utrwala pamięć o kard. Glempie. I słusznie. Bo chociaż są różne oceny jego prymasostwa, to bez wątpienia jest to jedna z najważniejszych postaci w historii Polski i Kościoła ostatniego półwiecza.
Gdy pytałam go kiedyś, jak chciałby zostać zapamiętany, odpowiedział: „Jako człowiek szczery, działający w duchu wiary”. I taki właśnie był. Już dziś, w trzecią rocznicę śmierci, widać, że został zapamiętany jako hierarcha, który umiejętnie i roztropnie przeprowadził Kościół przez okres przemian, nie dając się uwikłać w działania typowo polityczne. I przygotował go na życie w nowej epoce dziejów. W samej stolicy natomiast Ksiądz Prymas wyraźny ślad pozostawił w Wilanowie, gdzie rosną mury Świątyni Bożej Opatrzności. Jej wzniesienie bowiem było jego inicjatywą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu