Choć na dworze mróz to w łomżyńskiej katedrze powiało wiosną, której zwiastunami okazały się słowiki. No może nie dosłownie słowiki tylko chłopcy i mężczyźni należący do Chóru Chłopięcego i Męskiego "Poznańskie
Słowiki". Zawitali do Łomży z koncertem kolęd i pastorałek, którego przedsmak usłyszeliśmy najpierw podczas Mszy św. o godz. 12.00, a potem o godz. 15.30 na prawie 2-godzinnym występie. W katedrze wystąpiła
jedynie połowa ze 100-osobowego Chóru, który powstał w 1939 r. Kiedy gestapo aresztowało dyrygenta Chóru Katedralnego ks. dr. Wacława Gieburowskiego, prof. Stefan Stuligrosz zawiązał 24-osobowy, konspiracyjny
chór chłopięco-męski, po wojnie liczący już 80 osób. Działalność Chóru prof. Stuligrosza jest też przedłużeniem wielowiekowej tradycji chóralnej Poznania, związanej z istnieniem w XV w. zespołu wokalnego
złożonego z uczniów i nauczycieli szkoły przykatedralnej, co potwierdzają źródła historyczne. "Poznańskie Słowiki" nieprzerwanie koncertują pod batutą swojego założyciela od 44 lat. Zmieniają się jedynie
jego uczestnicy - jak obliczył prof. Stuligrosz - przez jego szeregi przewinęło się 2000 śpiewaków.
Tuż przed koncertem miałam okazję zobaczyć słynnego prof. Stefana Stuligrosza - założyciela Chóru, opiekuna i przyjaciela "Słowików". Ten 83-letni starszy człowiek wydaje się niezwykle pogodny, dowcipny;
z uśmiechem podaje, że 17 lat... brakuje do "setki". Wsparty na lasce, wychodząc na scenę, odzyskuje siły. Podczas koncertu korzysta z krzesełka - wiek ma swoje prawa - dyryguje na siedząco. Kiedy rozbrzmiewa
śpiew - publiczność obserwuje, jak Profesor mocnymi, energicznymi ruchami dłoni pokazuje tylko chórzystom znane gesty. Cudowne dźwięki kolęd wprawiają wszystkich w osłupienie. Kiedy na scenie pojawia
się 11-letni solista - Konrad, a z jego ust płyną słowa jednej z najczulszych pieśni - Gdy śliczna Panna Syna kołysała, na twarzach widać wzruszenie i zachwyt.
W środkowym rzędzie na widowni obok licznych przedstawicieli duchowieństwa miejsca zajęli: bp Stanisław Stefanek i bp Tadeusz Zawistowski. Katedra wypełniona jest po brzegi, zapobiegliwi zabrali ze
sobą przenośne krzesełka. Co śmielsze dzieciaki rozsiadły się na stopniach do prezbiterium, inne na kolanach rodziców, dziadków. Profesor Stuligrosz zapowiada kolejne pieśni i zabawia publiczność anegdotami.
Nie zapomina wspomnieć, że dzisiejszy występ został przygotowany z myślą o misjach. - Chcemy wyśpiewać Panu Bogu pieśń wdzięczności za 30 lat pracy misyjnej Księży Pallotynów w Afryce - podkreśla jeden
z organizatorów koncertu, misjonarz o. Andrzej Jasiński.
- Moje kochane siostry i bracia - mówi do publiczności Profesor - zwracam się do was tymi słowy, bo wszyscy należymy do tej wspaniałej Bożej rodziny. Wielokrotnie podkreśla, że każdemu człowiekowi
należy się szacunek. Jak echo przewija się w jego wypowiedzi troska o afrykańskie sieroty, pozbawione ciepła rodzinnego, które czekają na naszą Adopcję Serc.
Koncert kończy się kwadrans przed 18.00. Profesor podchodzi do widowni, do Księży Biskupów. Teraz dopiero widzi, jak wiele osób przybyło na koncert. Wzruszony dziękuje za gorące przyjęcie łomżanom,
a swoim "Słowikom" za bycie razem, za poświęcony weekend, bp. Stanisławowi za patronat nad koncertem, parafii katredralnej za zaprosznie. Do wielkiego dyrygenta podchodzą może 6-, 7-letni chłopcy, potem
dziewczynki. Pozdrawiają Profesora, a ten niezwykle ciepły człowiek tuli ich do siebie.
- Uczestnictwo w Chórze uczy pracy w zespole, odpowiedzialności, obowiązkowości, tu zawiązują się serdeczne przyjaźnie i wielu wspaniałych, szlachetnych ludzi wywodzi się z Chóru, nie wyłączając kapłanów
- daje wskazówki rodzicom i dziadkom. Spotkanie kończy się błogosławieństwem Księży Biskupów, a na koniec wspólna kolęda Bóg się rodzi. Czas się pożegnać. Niebawem Msza św. wieczorna.
"Poznańskie Słowiki" występowały przed możnymi tego świata - prezydentami państw, królami i głowami Kościoła katolickiego. Swoją trasę koncertową w 2003 r. zaczęli od Łomży ostatnim koncertem kolęd
w święto Matki Bożej Gromnicznej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu