Uważni czytelnicy być może pamiętają przedstawioną przed kilkoma laty na łamach „Niedzieli Małopolskiej” opowieść o Beacie i Leszku Jusińskich oraz ich synu. Moi rozmówcy opowiadali, jak walczą o to, by Bartek, który urodził się z rozszczepieniem kręgosłupa i od dziecka porusza się na wózku inwalidzkim, nie został zamknięty w domu. Pamiętam, że byłam zbudowana postawą rodziców czyniących wszystko, aby chłopiec uczył się bycia w grupie, aby zdobywał wiedzę i umiejętności w przedszkolu, a potem w szkole – podstawowej, gimnazjum, liceum.
To było przykre
Beata Jusińska przyznaje, że obecna sytuacja, gdy Bartek całe dnie spędza w domu, jest trudna, ale też nigdy nie było im łatwo. O progach i barierach tych widocznych gołym okiem, i tych tkwiących w naszych głowach Jusińscy mogliby długo opowiadać, ale nie należą do ludzi pamiętliwych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Bartek już w czasie studiów szukał swego miejsca na rynku pracy. Dzięki temu, że trafił do Centrum Aktywizacji Zawodowej i Społecznej „Klika” – Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół, uczestniczył w różnych formach rozwoju i dokształcania. – Na początku to były warsztaty motywacyjne, później bardzo dla mnie cenne spotkania z doradcami zawodowymi, wreszcie kurs z baz danych – opowiada Bartek. Następnie został skierowany na płatny staż do niedużej firmy, gdzie zdobywał doświadczenie w pracy biurowej. Po czym jeszcze przez kilka miesięcy pracował tam na 1/4 etatu, ale w grudniu, tuż przed Bożym Narodzeniem 2015 r. dowiedział się, że nie będzie kolejnego przedłużenia umowy. – To było dla mnie bardzo przykre, gdy usłyszałem tę informację – przyznaje dwudziestosiedmiolatek. Mówi jednak o wdzięczności za to, że tę pracę wykonywał, bo w ten sposób zdobył doświadczenie: – Teraz wiem, jak to jest. Poznałem różnych ludzi, zobaczyłem, jak kształtują się relacje w zakładzie pracy. Nauczyłem się też odpowiedzialności, punktualności, pracy w zespole.
Niepełnosprawnemu jest trudniej
I tego wszystkiego Bartkowi brakuje. Toteż zagląda na portale z ofertami pracy, rozsyła CV i listy motywacyjne. I czeka, przebywając w swym pokoju z komputerem, który choć jest oknem na świat, to kontaktu z żywym człowiekiem nie zastąpi. Bartek przyznaje, że niepełnosprawnemu trudno znaleźć pracę. Opowiada: – Na przykład pojawiła się oferta z wypożyczalni samochodów, ale na miejscu się okazało, że biuro znajduje się na piętrze, a windy nie ma. Podobnie było z ofertą, którą otrzymał, gdy rejestrował się jako osoba poszukująca zatrudnienia w Urzędzie Pracy. Inna propozycja, choć atrakcyjna, też nie wchodziła w grę, bowiem trzeba było mieć dwuletnie doświadczenie zawodowe.
Beata Jusińska dodaje, że ostatnio zadzwoniono do Bartka z urzędu zatrudnienia i zaproszono go na szkolenie. W trakcie rozmowy dowiedziała się, że spotkanie jest na piętrze. W odpowiedzi na jej obawy, że syn sam nie wjedzie na górę, usłyszała: „Może jakiś pan się tam znajdzie, który pomoże wyciągnąć wózek”.
Mgr Bartłomiej Jusiński chce pracować. Przyznaje, że tkwienie przez cały dzień przed ekranem komputera to nie jest dobry sposób na życie. Radością i odskocznią od tej monotonii są dla niego: mecze koszykówki, której jest zapalonym kibicem, wyjścia na basen, a latem – pobyt na maleńkiej działce, dzięki której może się cieszyć z bliskiego kontaktu z przyrodą. Ale to przecież nie jest praca.
Potrzebuje pomocy
Reklama
Niepełnosprawny absolwent wyższej uczelni mówi, że potrafi porozumieć się po angielsku, słabiej po rosyjsku. Chętnie sprawdziłby swe umiejętności w biurze obsługi klienta, może biurze turystycznym. Mógłby też podjąć pracę na stanowisku, gdzie potrzebny jest człowiek potrafiący posługiwać się komputerem. Nie chce pracy zleconej. Szuka kontaktu z ludźmi. Jest otwarty na propozycje wolontariatu. – Może to jest droga do znalezienia zatrudnienia? – zastanawia się głośno.
Beata wierzy, że gdzieś tam na Bartka czeka praca, w której on się spełni i wykorzysta swe umiejętności oraz nabytą niemałym wysiłkiem wiedzę. Równocześnie przekonuje: – Bartek powinien być między ludźmi, powinien pracować. Dzięki temu zapomni o wielu problemach, które są wpisane w jego życie, może nawet znajdzie sposób, jak sobie z nimi radzić. Beata Jusińska podkreśla, że gdy Bartek miał pracę, to czuł się potrzebny. Stałe, zawodowe obowiązki działały na niego motywująco.
Od lat przyglądam się Bartkowi i jego niełatwemu życiu. Teraz widzę, że właśnie natrafił na przeszkodę, do pokonania której potrzebuje pomocy. Wierzę, że znajdą się ludzie, którzy będą się modlić o to, aby Bartek znalazł pracę. Mocno też wierzę, że ten artykuł przeczytają potencjalni pracodawcy Bartka i że się odezwą z konkretnymi propozycjami.
Osoby, które chciałyby pomóc Bartkowi, proszę o kontakt za pośrednictwem redakcji „Niedzieli Małopolskiej”.