Tych, którzy dawno byli w Tatrach – albo w ogóle tam nie byli i teraz chcą nadrobić ten błąd – warto ostrzec. Lipiec i sierpień to nie najlepszy czas na chłonięcie tych gór. Szczególnie w tradycyjny (po góralsku: ceprowy) sposób. Czyli – bach! do Zakopanego na kwaterę/do domu wczasowego/pensjonatu, a stamtąd czasem w jakąś dolinę (Kościeliską, Miętusią, Chochołowską) lub nad Morskie Oko, ale przede wszystkim na Krupówki. Tłumy spotkają tam straszne, dlatego jeśli są miłośnikami spokoju, nigdy już nie wrócą.
Chyba że zdecydują się na trudniejsze rozwiązanie: zakwaterowanie w którymś ze schronisk, w jakiejś podhalańskiej wsi lub wyjazd w słowacką część gór; albo poczekają do września, kiedy to większość ceprów wraca do swoich obowiązków na niziny. Wieś to wieś – wiadomo. Zaletą wyjazdu na Słowację jest brak tłoku, choć są wyższe ceny, podawane w euro, ale – bez przesady: noclegi w kwaterach prywatnych to ok. 8-10 euro, czyli niewiele więcej niż po polskiej stronie. Co do schronisk, to oczywiście trzeba do nich dojść, postać w kolejce do miejsc zostawionych na ostatnią chwilę, a czasem zanocować na tzw. podłodze, czyli na karimacie. Dlatego warto zarezerwować nocleg wcześniej – ale to już wskazówka raczej na przyszły rok, w którym, podobnie jak w tym, do Tatrzańskiego Parku Narodowego nie tyle wejdzie, ile odnotują aż 2,5-3 mln tzw. wejść. Czyli latem będzie tłok.
Pomóż w rozwoju naszego portalu