Odbiorem technicznym zakończył się remont kopuły wraz z tamburem kościoła pw. Zesłania Ducha Świętego w Łodzi. Remont trwał od lipca do grudnia 2016 r. Został sfinansowany w 76% z dotacji celowej budżetu Miasta Łodzi oraz ze środków archidiecezji łódzkiej i środków własnych parafii. Koszt remontu przekroczył 1 mln zł. Nad całością prac czuwał proboszcz ks. Paweł Lisowski.
Wybudowany pod koniec XIX wieku kościół był przez ponad pół wieku świątynią ewangelicko-augsburską pw. Świętej Trójcy. W styczniu 1945 r. kościół został poświęcony jako rzymskokatolicki. I przez długie lata był kościołem garnizonowym Łodzi. Jego pierwszym proboszczem był ks. Włodzimierz Ławrynowicz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Centrum Łodzi, ulica Piotrkowska, kościół wtopiony w jej zabytkową architekturę. Na jednej z zewnętrznych ścian płaskorzeźba św. Jana Pawła II, z symbolami polskich organizacji zbrojnych – Armii Krajowej, Związku Walki Zbrojnej, Narodowych Sił Zbrojnych i kotwica Polski Walczącej, z polskim orzełkiem, z symbolicznymi miejscami naszych wielkich zwycięstw. Na zewnątrz są też tablice poświęcone więźniom Radogoszcza, Polakom pomordowanym przez NKWD czy ukraińskie UPA. Jest też pomnik Jezusa dźwigającego krzyż i napis: „Bogu i Ojczyźnie na chwałę w rocznicę uzyskania kościoła dla Wojska Polskiego 1946 r.”.
Reklama
Wejście do świątyni – z boku, po schodkach. Przepiękne wnętrze. Polichromie, witraże, kopuła. Wiele elementów ufundowanych przez kupców, stowarzyszenia, parafian. Wrażenie robią kilkudziesięciogłosowe organy, jedne z największych w Łodzi.
Jaka jest historia tego miejsca? Kto tu przychodził? Pewnie wszystko zawarte jest w księgach parafialnych. Mogę sobie tylko wyobrazić, że po wojnie, gdy wiele osób zabierano na przesłuchania do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na ul. Andstadta, przychodziły tu ich rodziny – może żony, matki, dzieci prosić, by Bóg uratował ich bliskich. Powierzając swoją rozpacz, niepokój i strach. Pewnie niejedna kobieta miała łzy w oczach. Te łzy pozostały na posadzce świątyni. Tak jak nadzieja, w tych murach. A może ci, którym udało się uniknąć dołu śmierci w nieznanym miejscu, dziękowali w tym niezwykłym kościele, który nie tylko architektonicznie jest częścią tego miasta, za ocalenie? Czy tu przychodził Aleksander Kamiński? Emil Fieldorf „Nil”? A inni bohaterowie? Ci nieznani z imienia? Ci, którzy potem z okrzykiem na ustach: „Niech żyje wolna Polska”, byli mordowani przez „swoich” i których grobów do dzisiaj nie można odnaleźć.
To jeden z niewielu kościołów otwartych cały dzień. Można wejść na adorację, można usiąść i złapać tę chwilę ciszy. Można biegnąc do pracy, na uczelnię, nawet idąc na spacer, spotkać się tu z Panem Bogiem. Można. I warto.