Ufam Bogu, modlę się. Czy jestem szczęśliwy? Mam tutaj mój świat. Choć brakuje mi fizycznie sił, to czuję się, jakbym miał 20 lat, a nie 96. Nie czuję się stary, choć mam stare ciało. Czuję się młody. Nie chcę być stary, a jestem. To nie jest łatwe do zrozumienia. Bardzo lubię życie. Taką mam naturę. Ktoś chciał, abym żył. Nie zginąłem zabity przez Sowietów ani przez niemiecki ekrazytowy pocisk podczas Powstania Warszawskiego, który rozbił się w mojej szczęce na 50-60 odłamków. Mam jego szczątki do dziś pod skórą. Nie otruto mnie, nie zastrzelono, nie zabito w wypadku samochodowym. Miałem żyć – Ktoś tak postanowił. Mam wryte w głowę moje wspomnienia. Czasem wraca to do mnie ze wszystkimi detalami, jakby zdarzyło się dziś. Nie zapomnę zwłaszcza tej nocy, gdy czekałem na egzekucję, na enkawudzistę, który przyjdzie do mnie ze spluwą... Wiem, że mam sowiecki wyrok śmierci i śmierć idzie obok swoją drogą. Bo jest taka zasada, że jeśli ktoś miał wyrok śmierci, to trzeba go na nim wykonać. Jego się nie uniknie. Obojętnie, w jakim kraju i w jakim czasie, ale trzeba. On na mnie ciąży do dnia dzisiejszego. Jeśli ktoś oceni, że się zasłużyłem dla Polski, to kiedyś będę miał szansę na honorową salwę nad grobem, ale teraz o tym nie myślę. Kiedyś opuszczę ten świat. Czy jestem na to gotowy? Nie, odsuwam takie myśli. Modlę się i dziękuję Bogu za każdy dzień życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu