Reklama

Niedziela Łódzka

Nowe rośnie na starym

Kaplica przy kościele Chrystusa Odkupiciela w Łodzi. Od roku służy duszpasterstwu tradycji. Choć oficjalnie parafią nie jest, odbywają się tu chrzty i śluby. Także wielu określa to miejsce jako najmniejszą parafię archidiecezji łódzkiej. I jako swoje miejsce w Kościele

Niedziela łódzka 13/2018, str. VI

[ TEMATY ]

parafia

Łódź

Archiwum duszpasterstwa tradycji

Komunia św. udzielana jest na klęcząco

Komunia św. udzielana jest na klęcząco

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W każdą niedzielę uczestniczy tu w Mszy św. niemała liczba wiernych, na Boże Ciało razem z parafianami idą w procesji między blokami, przygotowują też swój ołtarz. W tym roku w swojej kaplicy przeżywali pierwsze Triduum Paschalne, a 17 kwietnia abp Grzegorz Ryś bierzmuje w rycie nadzwyczajnym piętnaście młodych osób.

Co ich wyróżnia? Dlaczego tyle osób chce uczestniczyć w Mszach św. w przedsoborowej formie? Co jest skarbem tradycji w Łodzi? I jedna odpowiedź ks. Pawła Markowskiego, obecnego duszpasterza tradycji, dzięki któremu duszpasterstwo znalazło swoje stałe miejsce wydaje mi się najbardziej przekonująca i trafiająca do serca. – Jeszcze za wcześnie na sądy, ale nowe rośnie na starym, a jeśli jest sens i są potrzeby to trzeba to robić – mówi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Fascynacja liturgią

Ks. Paweł Markowski to drugi duszpasterz tradycji w Łodzi. W czasie jej dziesięciu lat funkcjonowania. Pierwszym był zmarły w ub. roku ks. Marek Kaczmarek. – Pięknie odpowiedział na potrzeby ludzi, na oddolne prośby i wykonał wielką pracę u podstaw – stwierdza jego następca. Teraz ks. Paweł kontynuuje to dzieło. Ciekawe są jego początki. – Znałem tę liturgię z dzieciństwa wyłącznie dzięki pogrzebom (egzekwie), bo proboszcz na Podkarpaciu do 13 grudnia 1981 r., gdy po ogłoszeniu stanu wojennego pękło mu serce i umarł, odprawiał każdy pogrzeb w starej formie – dodaje.

Jako uczestnik scholi ks. Paweł był zafascynowany tym, jak ludzie śpiewali i odpowiadali po łacinie. – Dla 15-latka to było coś niesamowitego – mówi. Coś, co zapadło w serce. W Łodzi, już jako ksiądz, podglądał i uczył się takiej liturgii, więc gdy dostał dwa lata temu propozycję objęcia duszpasterstwa, postanowił spróbować.

Ludzie, którzy oddają serca

– To specyficzne duszpasterstwo, które przecież nie jest niczym nowym, ten sam ryt ma dwie formy – zwyczajną i nadzwyczajną – opowiada ks. Paweł. – My księża, którzy sprawujemy w tych dwóch formach Msze św., nie czujemy różnicy – mówi. – Kiedy sprawuję Eucharystię to myślę o tamtej Mszy św., kiedy Mszę św. w starej formie, to doceniam tamtą, rozumiem ją, u nas nie ma sprzeczności, tu nic się nie wyklucza, raczej dopełnia, ale tego trzeba doświadczyć – dodaje.

Reklama

Na Msze św., które w kaplicy przy ul. Żubardzkiej sprawowane są w każdą niedzielę i w tygodniu w poniedziałki i środy, przychodzi wiele osób. Najczęściej jest tak, że wszystkie ławki są zajęte. To ludzie młodzi, rodziny z dziećmi. Wierni są też bardzo ofiarni. To dzięki ich wsparciu kaplica mogła zostać bardzo szybko wyremontowana i przystosowana do starego rytu. Ołtarz zaprojektował sam ks. Paweł. To on dba też o wystrój kaplicy, nowe ławki, organy, drogę krzyżową, konfesjonały. Wspólnie z wiernymi dogląda porządku w kaplicy i w zakrystii, gdzie w specjalnych gablotach stoją relikwiarze gromadzone przez ks. Marka Kaczmarka i ludzi z tradycji. Choć, jak wspomina, rok temu, przed Bożym Ciałem bał się, czy ktokolwiek przyjdzie na pierwszą Mszę św. tutaj. Bo wcześniej Msze św. po łacinie sprawowane były w kościele św. Józefa na ul. Ogrodowej. Przyszli? – Wszyscy, bez wyjątku, a nawet jeszcze więcej osób – mówi. I dodaje, że to bardzo solidni ludzie, bardzo dobrzy, zdyscyplinowani. – Praca z nimi jest radością – uśmiecha się. Przypomina, że gdy kilka tygodni temu odbyła się pierwsza w historii wizytacja duszpasterstwa tradycji i bp Marek Marczak zaproponował, by powstała grupa synodalna złożona z jego członków, to od razu, bez próśb i nawoływania, zgłosiło się kilka osób, młodych, które chcą i pracują w ramach synodu archidiecezji. – Nigdy się na nich nie zawiodłem – podkreśla – i myślę, że oni na mnie też.

Jak św. Brat Albert

I to drugie jest pewne. Bo mówią o tym sami wierni. Wskazują, że ich ksiądz, choć od jakiegoś czasu niepełnosprawny, z odjętą nogą i protezą, nie daje im ani nikomu tego odczuć i pracuje jakby defektu żadnego nie było. – nie ma takiej możliwości, by odpuścić – mówi pytany o to, czy nie rozważał takiej możliwości. – Nie zmieniłem trybu życia, bo tam, gdzie chcę iść, zawsze idę z większym lub mniejszym wysiłkiem, może jest tak, że mnie to pogłębiło? – zastanawia się.

Reklama

– Na pewno jest tak, że cierpienie mnie zbliżyło do Boga, że utrata jakiejś sprawności w pewien sposób wpłynęła na to, że inne wartości w to miejsce weszły. Tak to odczytuję – mówi. I daje piękne świadectwo: – Nigdy w niedzielę nie opuściłem Mszy św., nawet gdy byłem po operacji w szpitalu, to odprawiałem ją na wózku, a tu wierni przywozili mnie na wózku do kaplicy, zawsze ktoś się znalazł. Jeśli trzeba było, stawałem na jednej nodze, a potem doszedłem do tej sprawności, jaką mam teraz. Podkreśla, że nie robi nic nadzwyczajnego i podaje przykład św. Brata Alberta: – On nie miał całej nogi, a robił więcej niż ci, co mieli dwie.

Razem się uda

Do pomocy w duszpasterstwie zgłosiło się dwóch innych księży – ks. Adam Dolata i ks. Andrzej Łamasz, ale zainteresowanie tradycją jest. Widać to nie tylko po młodych klerykach, ale też ministrantach. Tradycja ma ich kilkudziesięciu, wśród nich są uczniowie szkół podstawowych, gimnazjaliści, licealiści i studenci. Bywa, że służy cała rodzina – tata i syn czy nawet synowie.Czy dla wiernych nie jest to trudna liturgia? – Teraz są mszaliki, które pozwalają uczestniczyć w Mszy św. – mówi ks. Paweł. – Niektórzy dziwią się, przychodząc do nas, jak małe dzieci pięknie potrafią śpiewać „Gloria, gloria in excelsis Deo”, ale naprawdę wszystkiego można się bardzo szybko nauczyć i zrozumieć – dodaje. Przy kaplicy jest naprawdę spora grupa. Za nimi już pielgrzymka do Wilna jesienią 2016 r. i wspólne plany. Jakie? Choćby stworzenie profesjonalnej scholi. Ksiądz wie, że na pewno się uda, jak wiele innych rzeczy – przy wzajemnym wsparciu mogą przecież wiele.

2018-03-28 10:57

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Statek, łódź, kotwica

[ TEMATY ]

Łódź

statek

kotwica

Archiwum PGZ

Program „Miecznik” zakłada budowę 3 okrętów obrony wybrzeża

Program „Miecznik” zakłada budowę
3 okrętów obrony wybrzeża

CZYTAJ DALEJ

Obecnie toczą się procesy beatyfikacyjne pięciorga misjonarzy z Polski

2024-06-19 18:02

[ TEMATY ]

beatyfikacja

misjonarz

Adobe Stock

Brat Antoni Kowalczyk OMI, ks. Jan Czuba, o Marian Żelazek SVD oraz dwie osoby świeckie: Wanda Maria Błeńska i Helena Kmieć - to pięcioro polskich misjonarzy, których procesy beatyfikacyjne są w toku, na etapie diecezjalnym lub już w Rzymie - poinformował o. prof Wojciech Kluj OMI. Jak zaznaczył, dwie osdoby z tego grona poniosły śmierć męczeńską. Duchowny przemawiał podczas dorocznego, wakacyjnego spotkania w centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Na dorocznym wydarzeniu zgromadziło się kilkadziesiąt zakonnic oraz duchownych i świeckich posługujących na misjach w różnych krajach świata.

Brat Antoni Kowalczyk OMI urodził się w 1866 roku w Wielkopolsce, jako 20-latek wyjechał do pracy w Niemczech, następnie, w Holandii, wstąpił do oblatów Maryi Niepokalanej. W 1896 został skierowany do pracy misyjnej w Kanadzie, gdzie pracował m.in. wśród tamtejszych Indian. Podczas pracy w tartaku uległ ciężkiemu wypadkowi, wskutek czego amputowano mu prawą rękę. Pomimo kalectwa, ciężko pracował i nie domagał się żadnych przywilejów. Zapisał się w pamięci znających go osób jako wzór modlitwy, wytrwałości i dobrej rady. Zmarł w 1947 roku i został pochowany w Saint Albert niedaleko Edmonton. Jego proces beatyfikacyjny znajduje się już na etapie rzymskim.

CZYTAJ DALEJ

Bp Wodarczyk: obyśmy umieli na co dzień być prorokami jedności i pokoju

2024-06-20 16:35

[ TEMATY ]

bp Adam Wodarczyk

Powstanie Śląskie

Archiwum Główne Ruchu Światło-Życie

Obyśmy w naszej ojcowiźnie umieli na co dzień być prorokami jedności i pokoju ‒ mówił w Katowicach bp Adam Wodarczyk. Hierarcha przewodniczył Mszy św. odprawionej w III Narodowy Dzień Powstań Śląskich. Liturgia w kościele garnizonowym św. Kazimierza była częścią katowickich obchodów święta.

Bp Wodarczyk w homilii mówił o bohaterach śląskiej ziemi, którzy ponad 100 lat temu wzięli udział w trzech powstaniach śląskich. Aby ich upamiętnić, obchodzimy Narodowy Dzień Powstań Śląskich. To święto państwowe ma upamiętniać trzy zrywy z lat 1919-1921 i czcić ich bohaterskich uczestników, którzy wywalczyli przyłączenie części Górnego Śląska do odrodzonej Rzeczypospolitej. ‒ Dziś wspominamy te dramatyczne wydarzenia modląc się za tych, którzy oddali swoje życie, za tych, którzy walczyli o Polskę, o te tereny, o niepodległość, ale modlimy się także za naszą Ojczyznę ‒ powiedział.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję