Piąte wydanie Biblii Tysiąclecia nazywa Go Parakletem: „Gdy jednak przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie” (J 15, 26). Bardziej przyzwyczajeni jesteśmy jednak do wcześniejszych edycji Tysiąclatki, gdzie Duch Święty był Pocieszycielem. Biblia Poznańska stawia na „Obrońcę”. Tłumacze Biblii Ekumenicznej wybierają „Orędownika”. Jest jeszcze Biblia Paulistów; w niej Duch Święty jest „Wspomożycielem”. I kto ma rację?
W starożytnych greckich miastach „parakletem” nazywano osobę, najczęściej już w podeszłym wieku, która cieszyła się absolutnie nieposzlakowaną opinią. Był to zazwyczaj mężczyzna (rzadziej kobieta), którego otaczano ogromnym szacunkiem ze względu na prawość charakteru. Człowiek absolutnie prawdomówny, szlachetny i sprawiedliwy. Gdy toczyła się rozprawa sądowa, wystarczyło, aby „paraklet” stanął obok oskarżonego i położył rękę na jego ramieniu, a natychmiast przerywano posiedzenie. „Paraklet” nigdy nie wstawiłby się za kimś, co do kogo nie ma całkowitej pewności, że jest niewinny.
To właśnie czyni Duch Święty. Staje obok każdego z nas, zaświadczając: on jest niewinny. Krew Jezusa przelana na krzyżu obmyła go z każdego grzechu. Przerywamy sąd.
Pomóż w rozwoju naszego portalu