List otwarty do ks. Kazimierza Siekierki
Krasnowieś, wioska zagubiona wśród lasów nad rzeką Nurzec. Ludzie są tu podzieleni na dwie części: jedna jest wyznania katolickiego, druga – prawosławnego. Żyją ze sobą w zgodzie. Wspominam czas, kiedy trafiłam do tej wsi, tętniła ona życiem, była w pełni rozkwitu.
Tu właśnie spotkałam ks. Kazimierza, człowieka o wielkiej charyzmie. Umiał ksiądz mówić, oj, umiał. Słowa, które wypowiadał, trafiały głęboko w serce. Człowiek po zrobieniu sobie rachunku sumienia starał się naprawić to, co złe. Chciał być lepszy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wiele lat znam tego księdza i do dziś pamiętam, że nie musiał o nic prosić. Jeśli trzeba było coś zrobić dla kościoła, biegło się w dyrdy i robiło się to, bo tak nakazywało sumienie. (...)
Ksiądz Kazimierz był doskonałym gospodarzem i zarządcą. Pod jego nadzorem kościół św. Antoniego zmienił swój wygląd, a jest to zabytek. Ks. Kazimierz włączył się też w budowę szkoły w Boćkach, noszącej imię Jana Pawła II.
Później nasze drogi się rozeszły. Odkąd ks. Kazimierz odszedł, Boćki już nigdy nie miały tak charyzmatycznego księdza, aczkolwiek wszyscy inni po nim, łącznie z obecnym proboszczem, zostawiają po sobie dobre ślady.
50 lat kapłaństwa to kawał życia w służbie Bogu. To zapewne ciężki krzyż odpowiedzialności za siebie, za wiernych i za miejsca kultu. Niech więc dobry Bóg błogosławi, a wierny lud darzy Księdza życzliwością.
Z wyrazami szacunku i najszczerszymi życzeniami długich i szczęśliwych lat życia –