Dzisiejsi średniacy i starszacy, niekiedy ich dzieci, a może nawet wnuki, doskonale ich znają. Zwykle nie z nazwiska, lecz z twórczości, dzieł, którymi były rysunki w książkach i książeczkach. Często byli to znakomici malarze, graficy, projektanci, którzy zamienili sztalugi i sale wystawowe na książki dla młodzieży. Ich twórczość po latach bardziej niż się broni. Ba! Ich prace cieszą się sporym zainteresowaniem i osiągają wysokie ceny na aukcjach dzieł sztuki.
Ilustracje z dzieciństwa ukształtowały estetyczną wrażliwość wielu z nas. Butenko, Szancer, Stanny, Witwicki i Wilkoń tworzyli światy, w których jako dzieci chcieliśmy zamieszkać. Gdyby nie oni, dzieciństwo wielu z nas byłoby rzeczywiście szare. Stworzyli wyjątkowe ilustracje, bo nie brnęli w infantylizm, a młodych odbiorców traktowali poważnie – uważa Barbara Gawryluk, autorka bogato... ilustrowanej książki „Ilustratorki, ilustratorzy”.
Tym razem ich rysunki ilustrują arcyciekawe, reporterskie opowieści o... ilustratorach. W opowieściach o najlepszych z nich zawsze pojawia się Jan Szancer, autor ilustracji m.in. do: „Akademii Pana Kleksa”, „Pinokia”, „Baśni Andersena”, „Szelmostw lisa Witalisa”, „Czerwonego Kapturka” i „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Szancer marzył o malowaniu fresków, a projektował kostiumy i scenografie teatralne, ale do historii przeszedł jako autor ilustracji w książkach dla dzieci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu