O takich filmach wielu może powiedzieć dużo dobrego. Świetnie grający aktorzy gwiazdorzy, uznany reżyser, niezły scenariusz, wartka akcja. Może nawet – wymowa (jak zgubne jest zło, jak to się dziwnie plecie na świecie). Ale ze złem jest kłopot. W filmie Martina Scorsese „Irlandczyk” dowiadujemy się o Franku Sheeranie (Robert De Niro) – zabójcy na usługach mafii i działaczu... związków zawodowych, snującym wspomnienia. Aktorzy stają na wysokości zadania, film jest zrobiony perfekcyjnie – ale ze wspomnianą wymową jest kłopot. Wiadomo: zło jest zgubne, ale cały film, ekipa, gwiazdorzy pracują na oswajanie nas ze złem. Jaki ten Frank wielowymiarowy, głęboki, ciekawy, jak świetnie gra De Niro! Jaki ten bandycki boss Russell – zagrany przez Joe Pesciego – świetny; a jaki wyśmienity ten Al Pacino w roli lidera związków zawodowych Jimmy’ego Hoffy, wspierany przez gangsterów! Nie ma zgody na oswajanie zbrodni. Takie kino warto omijać szerokim łukiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu