Młodzi ludzie łatwo zapominają dziś istnieniu Boga. Wykorzystują proste i wygodne sposoby do osiągnięcia złudnego szczęścia. Złudnego, bo w rzeczywistości chodzi o pełnię samozadowolenia, krótkotrwałej
przyjemności, ucieczkę od problemów realnych lub urojonych w seks, narkotyki, alkohol, szał muzyczny w zadymionym pubie. Wszystko, co niedozwolone, nęci młodych do tego stopnia, że zatracają wstydliwość,
poczucie godności, szacunek dla własnego ciała. Hamulce moralne przestają działać. Naprawa staje się konieczna, aby zło nie zdominowało pozytywnego rozwoju nastolatków.
Dobro, które nigdy nie jest tak krzykliwe jak zło, nakazuje nagich moralnie przyodziać. Jest to wielkie zadanie m. in., a może przede wszystkim, dla duszpasterstwa młodzieży, które dąży do ożywienia
życia religijnego ludzi młodych i chce skłonić ich do myślenia. Chce nauczyć uczniów i studentów odróżniania dobra od zła, jak i odpowiedzialności za swoje życie, wolne od samowoli i egoizmu - mylnie
pojmowanych jako wolność. Jak rzucić ziarno, aby wydało godny plon?
Można użyć prostych, lecz dobitnych w swojej wymowie środków. Podczas ubiegłorocznych rekolekcji dla licealistów, prowadzący je w jednym z kieleckich kościołów salezjanin zastosował, zamiast długich
wywodów na temat szóstego z Bożych przykazań, przykład z dwiema różami. W zaaranżowanej scenie, piękny, rozwinięty kwiat stał w wazonie. Drugą różę, z dopiero co rozwijającym się pąkiem, ksiądz wręczył
wybranemu licealiście z poleceniem rozwinięcia przez niego jej płatków. W efekcie róża, symbilizująca uczucie między dwojgiem ludzi, rozwijana na siłę przez młodego człowieka, stała się brzydka i postrzępiona.
Róża z flakonu przeciwnie - rozsiewała wokół swój zapach i urodę. Kto kocha, myśli o swojej róży: "Tyle, ile mnie kosztujesz, tyle cię kocham". - Jak to jest z tą miłością według was? - pytał rekolekcjonista.
Jedni utożsamiali tę scenkę wyłącznie z seksem. Inni odróżniali jakoś te dwie sfery, pewni, że w drugim przypadku chodzi wyłącznie o zaspokojenie pożądliwości, życie na luzie i dążenie do znalezienia
pełni przyjemności.
Ksiądz salezjanin postawił przed licealistą wybór: - Masz tu obie róże i weź sobie jedną z nich. Jak to? Wybrałeś tę, która sama pięknie zakwitła? Nie tę, którą sam rozwijałeś?! Zobaczcie wszyscy,
sam zepsuł i teraz nie chce tej, którą poszarpał i pogniótł. Wybrał piękniejszą!
Zastanowić musi fakt, że czystość przedmałżeńska traci sens w przypadku wielu młodych ludzi. Na 34 licealistów, ankietowanych w VI LO w Kielcach, 23 zdecydowałoby się na seks przedmałżeński, 7 w ogóle
nie ma zdania, a tylko 4 zdecydowanie powiedziałoby "nie". Tyle pokazuje statystyka, którą wzbogaćmy o jedną wypowiedź, charakterystyczną dla większości akceptujących seks przed ślubem: "Uważam, że czystość
przedmałżeńska jest pojęciem względnym. Jeśli ktoś jest pewny swojej miłości i zaręczony, nie musi być krępowany czystością przedmałżeńską". Skrępowana wolność czy brud moralny? Brud przywiera tylko do
duszy pozbawionej wstydliwości i godności, pozbawionej ochrony w postaci respektowania niepodważalnych wartości, zasad i przekonań.
Pomóż w rozwoju naszego portalu