Reklama

Jubileuszowe zamyślenia

Niedziela przemyska 18/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

2 maja minęła 10. rocznica uroczystego ingresu do archikatedry przemyskiej Metropolity Przemyskiego Księdza Arcybiskupa Józefa Michalika. Dołączając się do uroczystego i radosnego świętowania tego jubileuszu "Niedziela Przemyska" składa podziękowania za ciągłą Obecność Księdza Arcybiskupa i troskę o pogłębianie intelektualne naszego dodatku. Jednocześnie dołączając do tak wielu życzeń, pragniemy jako Redakcja i Czytelnicy złożyć najserdeczniejsze życzenia wielu łask Bożych, darów Ducha Świętego do kierowania nas na właściwe drogi pielgrzymowania po trudnych szlakach współczesnego świata. Niech dobry Bóg, który powierzył Księdzu Arcybiskupowi misję pasterską, obdarza zdrowiem, pokojem ducha i posyła wielu życzliwych ludzi, którzy pomnożą radość tak wielorakich owoców Arcybiskupiego posługiwania. Życzymy kolejnych Jubileuszy w zdrowiu i radości. Szczęść Boże.

Księże Arcybiskupie, proszę przyjąć od Czytelników Niedzieli najserdeczniejsze gratulacje i słowa podziękowania za 10 lat pasterskiej posługi w naszej archidiecezji. Dekada, to jak stwierdził Ksiądz Arcybiskup podczas Mszy św. w Wielki Czwartek, i mało i dużo. Chciałbym prosić o krótkie refleksje o tym minionym czasie.

Ks. Zbigniew Suchy: - Dominantą wystąpienia Księdza Arcybiskupa w ingresowym przemówieniu była radość z przybycia do diecezji, która, jak to zostało wówczas powiedziane, nazywana jest w świecie "pia et docta". Jak dostrzega to Ksiądz Arcybiskup dzisiaj?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Abp Józef Michalik: - Zawsze, kiedy biskup obejmuje nową diecezję stara się powiedzieć, co chce uczynić programem, do którego szuka pomocników. Mnie ciągle zależy bardzo na tym, aby inwestować w ludzi, formować ich wiarę, pobożność (pietas) i pogłębiać prawdziwą, twórczą kulturę (docta, docilitas). Wtedy w uroczystym dniu ingresu wypadało znaleźć jakieś odniesienie, wskazać jakąś charakterystyczną cechę wspólnoty, do której się przychodzi. W moim przypadku nie było to trudne, bo Przemyśl jest obecny w historii Polski od setek lat i różne wydarzenia powodowały, że nie sposób poznawać historię Polski bez Przemyśla. Określenie, które się przyjęło, a które przytoczyłem w mojej homilii, było może związane z okolicznością, że tu znacznie wcześniej niż w centralnej Polsce, niż w moich rodzinnych stronach kwitło szkolnictwo. Troska o wiedzę, o pogłębianie tej wiedzy była szczególnie kultywowana i była traktowana z odpowiedzialnością, a nawet z pewną otwartością wobec nie tylko uprzywilejowanych sfer, ale wobec wszystkich. Przykładów nie brak w historii zarówno bliższej, jak i dawnej. Do najwyższych godności na uniwersytetach czy w Kościele dochodzili tu także chłopscy synowie. Pobożność, czyli wiara i nauka nigdy nie powinny dopuszczać do "rozwodu", lecz winny iść razem. W tym zamykał się też mój program, żeby nawiązać do tego, co wszyscy wiedzą, co tu już było, żeby nie zaczynać od siebie. Wystarczy jeszcze bardziej pogłębiać w dzisiejszych czasach istniejące już dobro, a przynosić będzie bogate owoce. Aktualnie mamy przecież wiele możliwości, ale i piętrzące się trudności. Widać wyraźnie ten wielki kryzys pracy, niemały upadek w kwestii przestrzegania norm moralnych i etycznych, który przeżywa Polska i inne kraje. Te problemy stają się wyzwaniem. Z wielką nadzieją patrzę na "dzisiaj" tego miasta, tej diecezji. Ten optymizm rodzi się z faktu, że powstają i w Przemyślu i poszczególnych miastach diecezji uczelnie, które umożliwiają młodzieży w bliskości ich miejsc zamieszkania pogłębiać swoją wiedzę. Owszem, istnieje problem zagospodarowania tych wykształconych rzesz młodych ludzi, ale mam nadzieję, że czas to jakoś uporządkuje, pewnie sytuacja wymusi takie działania strukturalne, by nauka w powstających uczelniach nie była sztuką dla sztuki, ale tworzyła miejsca pracy dla ludzi wykształconych. Wierzę, że ci wykształceni ludzie zaczną porządkować ten świat, bo nie można tego odkładać w nieskończoność. Byłoby czymś wspaniałym, gdyby ci ludzie włączyli się także w trud pogłębiania wiary, tworzenia rzeczywistości budowanej przez klasę intelektualną, mądrą nie tylko fachowo, ale i świadomą wyzwań płynących z ich wiary. To sprawa bardzo ważna. Już dziś wyraźnie widać, że nie takie to istotne jak będziemy uposażeni, jakimi samochodami będziemy jeździć, jakimi autostradami, ale ważne, kim będziemy. historia uczy, że do wielkości moralnej wcale nie dochodzili ludzie wyłącznie bogaci. Jeśli się weźmie statystyki to łatwo dostrzeżemy, że w każdej z warstw pojawiali się ludzie, którzy pociągali innych, a niektóre warstwy szczególnie wsławiły się w uczciwości, prawości i budowaniu tego, co się nazywa myśleniem społecznym, budowaniem dla innych, nie tylko egoistycznie dla siebie. Wieś ma tu szczególnie pięknie zapisaną kartę kultury, którą trzeba pogłębiać. Zabieganie o wolność ze strony robotników, które przyniosło bogate owoce lat 80. Nie może zabraknąć narodowi elit intelektualnych. Potwierdza to, co prawda negatywnie, historia totalitaryzmów. Pierwszymi, którzy narażeni byli na prześladowania, którzy jako warstwa społeczna doświadczali wprost fizycznej przemocy, byli intelektualiści.
Moim wielkim pragnieniem byłoby, żeby każda wioska miała kilku ludzi z wykształceniem teologicznym, którzy nie będą się bali nowych problemów, pytań, ale nawet w tych trudnych czasach będą umieli znaleźć argumenty, żeby przekonać i siebie i innych do wysiłków w kierunku dobra i to Transcendentnego!

- Objęcie przemyskiej stolicy dokonywało się w trudnym momencie konfliktu wokół dwóch obrządków. Wyraził Ksiądz Arcybiskup wówczas nadzieję, że przy dobrej woli da się to uporządkować. Czy się udało?

Reklama

- Niewielka w tym moja zasługa, że się ułożyło dobrze. Myślę, że to już cała sytuacja wołała o to, żeby jakoś inaczej ustosunkować się do tego problemu. Ja wyniosłem ze swojej rodzinnej diecezji pozytywne nastawienie do każdej inności: grekokatolików, prawosławnych, Żydów, Cyganów, Rosjan, Tatarów, do wszystkich innych tradycji. To nie było problemem. Nawet istniało jakieś zaciekawienie wobec tych społeczności. Dla mnie w tamtym okresie grekokatolik to był człowiek nie tyle innej narodowości, co innego wschodniego obrządku, który właściwie w moim odczuciu utożsamiał się z Męczennikami Pratulińskimi. Nie było w tym cienia narodowego konfliktu. Przez te lata, które tu jestem widzę, że często problemy bywają głębsze, poważniejsze i historycznie, i aktualnie, ale widzę pragnienie nowego życia z obydwu stron, życia w zgodzie i w przyjaźni. Mimo wszystko, trzeba powiedzieć o cierpieniach, które przeszli i jedni, i drudzy. Zauważyć jednak warto, że za świętego biskupa Pelczara proporcjonalna liczba ludności była równoważona trzykrotnie większą liczbą ośrodków kościelnych po stronie wschodniego obrządku. Mieli oni o wiele więcej świątyń, parafii. Dzisiaj są w mniejszości i to ich niewątpliwie boli. Przez te lata nie spotkałem się z negatywną odpowiedzią kurii greckokatolickiej, jeśli na przykład prosiliśmy o plac na kościół lub plebanię czy jakiś inny cel. Świadczy to, że z ich strony jest otwartość, życzliwość, poszukiwanie jakiegoś sposobu pokojowego współistnienia. Rany mimo tego są nadal mocne, mocniejsze i głębsze niż przewidywałem, dlatego że i cierpienia tych ludzi na tym terenie z obydwu stron były bardzo wielkie. Dlatego trzeba robić wszystko, by oddzielać narodowość od wiary. Innej drogi nie ma.

- Czas minionych 10 lat to okres wzniosłych wydarzeń: papieska wizyta i kanonizacja bł. Jana z Dukli, radość beatyfikacji ks. Jana Balickiego i teraz oczekiwanie na kanonizację bł. Józefa Pelczara. Jak te wydarzenia wpłynęły, zdaniem Księdza Arcybiskupa, na duchowy obraz diecezji.

Reklama

- Na rzeczywistość obiektywną składa się wiele elementów: to, co widzialne, co można zliczyć, porównać... ale niepoliczalny trud, cierpienie, krzyże, trudności, które trzeba pokonywać. Byłoby źle, gdyby człowiek skupiał się tylko na tym, co sam dokonał, więc sądzę, że te wydarzenia, które nam Opatrzność w określonym czasie podsunęła, są najważniejsze, że mają przesłanie na całe wieki aktualne i pomagają nam w odnalezieniu trwałej tożsamości. Nie ma w tym oczywiście żadnej mojej zasługi, ale cieszę się, że właśnie w czasie mojej posługi ujawniły się te najpiękniejsze kwiaty przemyskiej tradycji duchowej. Tu jest ciągle obecny trud tych świętych, ich wiara ciągle przynosi owoce. Zresztą w Przemyślu, co mnie uderzało od początku, każdy kamień, każda ulica niemal mówi o historii Kościoła. Przez tę ziemie przeszło bardzo wielu świętych - św. Albert, św. Rafał Kalinowski, bł. Angela Truszkowska, August Czartoryski, ks. Skarga... tu kolejna Założycielka zakładała zgromadzenie, a najbiedniejszych chłopców zapisywał do swej szkoły ks. Markiewicz, zaś biskup literat pisał swą Monachomachię.
Ci ostatni święci to dla mnie jakaś "prowokacja" dana przez Opatrzność. W tych trudnych czasach Ojciec Święty stawia światu na wzór tak wielu świętych. Dzieje się to w czasach, kiedy ludzie koncentrują się na ekonomii, postępie materialnym. Wszystkich cieszy widok uporządkowanych wiosek, ale jednocześnie Chrystus nauczający w Kościele zda się mówić ustami Papieża: nie zapominajcie o świętości, o tej logice przegrywania z Chrystusem, który w oczach ówczesnego, a i dzisiejszego świata przegrał na Krzyżu, a właściwie odniósł za nas największe zwycięstwo.
Weźmy dla przykładu ks. Balickiego. Jego pokora to jest coś niezwykłego. Wyzwanie dla każdego z nas - nie społecznik, nie Grosser, który jest podobno ideałem księdza z nowej powieści, ale święty. Pokorny, cichy ksiądz.
Biskup Pelczar, który składa ślub wykorzystania czasu, czyli oddania tego wszystkiego, co ma Panu Bogu i ludziom. To wielki program, dla każdego, kto chce go odczytać.

- W swoim kazaniu w dniu ingresu złożył Ksiądz Arcybiskup słowa podziękowania za tak liczne świątynie, które powstawały w trudnych czasach. Potem były słowa nieco gorzkie, że liczy się żywy Kościół, że nic nie znaczy zbudowanie trzech kościołów, jeśli nie ma żywego. Czy nie było to niesprawiedliwe?

Reklama

- Był to szczery hołd wypowiedziany wobec Księdza Arcybiskupa, mego poprzednika, który się bardzo natrudził w tych niełatwych czasach przy budowie kościołów. Trudził się on, ale trudzili się księża z "szeregu". Było to możliwe w tej diecezji, nie w innej. Opatrzność tak kierowała, że przyszedł taki Biskup i zastał takich księży. Byli wreszcie gotowi do podjęcia wezwania ludzie, którzy pomogli mimo własnych zagrożeń. Kiedy w Zielonej Górze już w późnych latach osiemdziesiątych pytałem, dlaczego wcześniej nie zrobiliście tego czy owego, jeden z proboszczów mi mówi: "proszę księdza biskupa, to nie Przemyśl, tu nie ma tradycji, nie ma zżycia ludzi, nie ma gospodarzy osiadłych od wieków. Za nami ludzie tak chętnie nie pójdą". To prawda, jeśli ksiądz czy biskup zostanie sam nic nie zrobi. Dlatego z głębokim przekonaniem mówiłem o wielkich zasługach poprzedników: biskupów, księży i wiernych za to, że przygotowali miejsce, gdzie ludzie mogą się modlić.
Teraz idą nowe czasy i jawią się nowe wymagania, trzeba pomyśleć, że to się nie skończyło, że nie można spocząć na laurach, że teraz trzeba spowodować, by te ekipy budowlane stały się grupami modlitwy i ewangelizacji, odważnym i mocnym fundamentem żywego Kościoła. Żeby ten Przemyśl pokazał na ile jest "pobożny i uczony", że to nie na darmo budowano miejsca modlitwy i spotkania wspólnoty, ale budowano po to, żeby te kościoły rozbrzmiewały żywą wiarą i żeby wszystkie rodziny z naszego terenu, mocnego zdrową tradycją mogły jeszcze głębiej przeżywać wiarę w dzisiejszych czasach.

- W jednym z artykułów w Pastores ojciec Marek Pieńkowski zaznacza, że mimo wielkiej liczby synodów diecezjalnych nie znalazły one przełożenia na aktywność laikatu. Jak skomentuje to Pasterz, który przeprowadził taki synod w naszej archidiecezji?

Reklama

- To jakby potwierdza wcześniejsze stwierdzenie - wybudowanie kościoła, czyli stworzenie jakiegoś dzieła materialnego kończy się radością wykonanego dzieła. O wiele trudniejsze jest budowanie żywej wspólnoty. Jeśli się tego nie podejmie to okaże się, że plebania będzie pusta, puste będą zbudowane salki czy inne miejsca spotkań. Ksiądz i biskup powinni być dyspozycyjni zawsze. Muszą być godziny, o których ludzie wiedzą, że wtedy zawsze go można spotkać i nie myślę tylko o formalnościach kancelaryjnych, ale także, co teraz coraz powszechniejsze, o spotkaniach w sprawach duchowych. Nie może być aktywności dla aktywności, to grozi pustką. Musi być jakiś cel. Trzeba ukazywać ludziom, dlaczego jest potrzebna ta aktywność laikatu, w jakich dziedzinach ona się sprawdzi.
Sądzę, że przytoczona ocena ojca Pieńkowskiego jest skrótowa, może twórczo prowokacyjna. Sądzę, że te pola aktywności wiary są ogromne i powoli są zagospodarowywane. Niekiedy bywają niedostępne dla oceny zewnętrznej i wcale nie wiadomo, czy nie są ważniejsze od tych społecznie użytecznych prac. Nie można generalizować problemu bierności katolików świeckich, bo przecież kto wybudował tyle kościołów, a kto naciskał na to, żeby Msza była w radiu. To jest jakiś owoc aktywności świeckich, którzy widzieli konkretne potrzeby, czuli się zjednoczeni i odpowiedzialni za te dzieła. A czy powołania kapłańskie i zakonne nie są dowodem wrażliwości na wiarę naszych ojców i matek? Aktywność laikatu to także dynamika modlitewna - w naszej diecezji nie ma chyba parafii, gdzie by nie było kilku grup Żywego Różańca. W połowie parafii działa Akcja Katolicka, są grupy biblijne (Biblia w rodzinach). Działają inne grupy modlitewne i apostolskie - oaza, RAM, KSM, neokatechumenat, Focolare i inne. Ciekawe wnioski nasuwają się w obserwowaniu pracy grup Caritas, zwłaszcza cieszą te szkolne, organizowane przez młodzież. To klasyczny przykład rozwoju dzieła. Założenie Caritas było działaniem formalnym. Teraz praca tych grup niejako ożywia ten formalnie powołany organizm, bardzo zresztą potrzebny. Inny fenomen to grupy trzeźwościowe. Jeśli w samym Przemyślu jest ich kilkadziesiąt, to jest to przecież wielki sukces uratowanych od alkoholu rodzin. Gazetki parafialne - przecież nie pisze ich sam ksiądz, ale wokół niego gromadzą się ludzie chętni do tej pracy, którzy i czytają, i piszą na różne tematy.
A wracając do Synodu to chcę powiedzieć, że już myślę o następnym Synodzie. Z tym, że ten już odbyty ujawnił kilka tysięcy uwag pochodzących od ludzi świeckich, które tylko w pewnej mierze mogły być uwzględnione przez komisję redakcyjną, ale świadczą o aktywności ludzi świeckich. Myślę o Synodzie poświęconym jednemu tematowi. Mógłby on mieć charakter kongresu laikatu na pewien temat. Tematów byłoby wiele - zaangażowanie świeckich w grupy modlitewne i przełożenie modlitwy i wiary, z której ta modlitwa się rodzi na życie społeczne, formacja biblijna w rodzinach, eucharystyczna pobożność w parafii. Tematów jest sporo. Trzeba je nosić w sercu i omadlać i jak Opatrzność pozwoli to taki Synod warto zainicjować. Mam mocną nadzieję, że praca synodalna może czemuś pozytywnemu służyć. Niedawno przybyła z parafii do Kurii delegacja. Mają kłopot z proboszczem, który odkłada budowę potrzebnego według nich kościoła. Próbuję rozmawiać, pytać, tłumaczyć proboszcza... a oni mi na to: "proszę Księdza Biskupa, on się do nas nie nadaje, nie zna się na przepisach kościelnych. Założył wprawdzie Radę Parafialną jak w każdej parafii, ale na przewodniczącego wyznaczył świeckiego gospodarza, a myśmy kupili książkę z uchwałami Synodu i tam jest napisane, że przewodniczącym ma być proboszcz. Tak będzie.

- Ponieważ jesteśmy jako "Niedziela Przemyska" tylko o rok młodsi, pragniemy podziękować za tę inicjatywę Księdza Arcybiskupa i zapytać o plany na przyszłość, w tym także o, wydaje się dziś konieczną, troskę o intelektualny wymiar wiary?

- W diecezji gorzowsko-zielonogórskiej mieliśmy całkiem udane pismo Aspekty. Miesięcznik wyłącznie diecezjalny. Redakcję stanowili ludzie bardzo zdolni i kompetentni w różnych dziedzinach. Mimo, że spotykało się ono z dużym uznaniem, widziałem, że to nie jest "oddech ogólnopolski". Kiedy tu przyszedłem i pojawiła się propozycja edycji tygodnika katolickiego, uznałem, że to wielka szansa, byśmy byli i przemyscy, i ogólnopolscy, i ogólnokościelni. Po konsultacji z księżmi okazało się, że najlepiej odpowiadałaby im Niedziela, więc poszedłem za tym głosem i tak powstała nasza symbioza z Niedzielą. Bardzo się z niej cieszę i jestem wewnętrznie przekonany, że to jest wielka pomoc duszpasterska dla księdza, który patrzy na Kościół nie z perspektywy miesiąca czy roku, ale dalej i szerzej. Słowo drukowane staje się "misją" niezmiernie ważną. Jest w sprzedaży tak wiele tytułów, które właściwie nie informują o rzeczywistości, tylko epatują czytelnika obrazkami. Musimy się przeciwstawiać temu, bo to jest spłycenie myślenia, kultury i wiary. W Niedzieli znajduję także poczucie odpowiedzialności za Naród i tożsamość katolicką tak dzisiaj zagrożoną także w niektórych środowiskach katolickich.
Dla mnie, i z tego nie ustąpię, kryterium dobrego duszpasterstwa parafialnego jest życie sakramentalne i modlitewne, katecheza i frekwencja na Mszy św., ale też są inicjatywy indywidualne księdza proboszcza, księży wikariuszy czy ludzi świeckich. Obecność w parafii rodzin, które się udało przekonać do czytania prasy katolickiej to stała formacja elity parafialnej. Tak jest na całym świecie. Ciągle nurtuje mnie problem radia diecezjalnego. Z trudem to idzie, bo to swoiste medium, ale mam nadzieję, że powoli wyjdziemy "na swoje", także dzięki pomocy księży i oddanych sprawie ludzi świeckich. Niewielkie jeszcze doświadczenie z transmisją z racji peregrynacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej już pokazało, że ludzie chcą tego słuchać, chcą się duchowo łączyć z diecezją, a to przecież wydarzenia diecezjalne budują jedność lokalnego Kościoła.
Czasem dla krótkowzrocznych niektóre działania wydają się mało efektywne. Dobrze się stało, że funkcjonował tutaj Instytut Wyższej Kultury Religijnej i spełnił swe zadania. 27 kwietnia po trzech latach, zakończyliśmy pierwszy etap pracy LUK. To bardzo ważne inicjatywy zmierzające do formacji laikatu i otwierania księży na te nowe sposoby katechezy dorosłych.
Sługa Boży bp Wilhelm Pluta w trudnych latach 60. uruchomił w mojej poprzedniej diecezji w trzech punktach formację z ukierunkowaniem na poradnictwo życia rodzinnego. Trzy lata ten cykl trwał. Wielu pytało, po co to. Po pierwsze w każdej parafii została grupa doradczyń czy doradców parafialnych solidnie przygotowanych do katechezy na temat życia rodzinnego. A potem, kiedy w roku 1991 okazało się, że potrzeba katechetów do szkół, potrafiliśmy w ciągu miesiąca znaleźć 500 ludzi, których wiedzę i przygotowanie sprawdziliśmy i okazało się, że mogą podjąć się nowych zadań. Muszę powiedzieć, że byli to ludzie, którzy nie sprawili w szkołach, gdzie ich posłałem, zawodu. Opatrzności trzeba zostawić owoce inicjatyw, które się rodzą. Trzeba i warto inwestować w ludzi. Dalekowzroczna i bezpieczna to "inwestycja". Zaufać ludziom. Nigdy nie żałowałem zaufania okazanego księżom i ludziom, którzy już sprawdzili się w jakimś dziele.
Bardzo się cieszę, ilekroć uda się jakiś program zrealizować do końca, raduję się zbliżeniami twórczymi z ludźmi świeckimi, gotowymi do podjęcia zadań porządkowania świata według wskazań Kościoła. Kolejne zadanie, to dobre "zagospodarowanie" trudu, jaki ci ludzie włożyli w swoją formację. Myślę, że najważniejsze to być z tymi ludźmi, to przecież nasi, moi ludzie, bez nich nie miałaby sensu ani moja posługa ani posługa księży. Przyjdą nowe sytuacje, ukażą się, w co wierzę, nowe perspektywy, ujawnią nowe potrzeby. Podejmą je z nowym przekonaniem ludzie Kościoła, jednym przecież naznaczeni chrztem.

- Bóg zapłać za rozmowę.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kazachstan: Prawdopodobną przyczyną katastrofy samolotu zderzenie ze stadem ptaków

2024-12-25 14:26

[ TEMATY ]

katastrofa

Kazachstan

samolot

Adobe Stock

Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne

Najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy samolotu Embraer 190, który w środę rano rozbił się w zachodniej części Kazachstanu, było zderzenie ze stadem ptaków, przez co nastąpiła awaria systemu sterowania - informuje kazachstański portal Orda w oparciu o wiadomości podawane przez władze.

Samolot linii Azerbaijan Airlines, lecący ze stolicy Azerbejdżanu Baku do Groznego w Rosji rozbił się o godz. 11:30 czasu astańskiego (7:30 w Polsce - PAP) w okolicach położonego nad Morzem Kaspijskim miasta Aktau na zachodzie Kazachstanu. Według portalu Orda nad Groznym unosiła się gęsta mgła, w związku z czym samolot miał być wysłany na lotnisko zapasowe w stolicy rosyjskiego Dagestanu - Machaczkale. W międzyczasie najprawdopodobniej doszło do zderzenia ze stadem ptaków, przez co nastąpiła awaria systemu sterowania.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Bp Ignacy Dec: Odbudujmy radość i pokój przy żłóbku betlejemskim

2024-12-25 23:30

[ TEMATY ]

Świdnica

bp Ignacy Dec

pasterka

Boże Narodzenie

Narodzenie Pańskie

Hubert Gościmski

Bp Ignacy Dec na zakończenie uroczystej Pasterki w świdnickiej katedrze przenosi figurkę nowonarodzonego Dzieciątka Jezus do katedralnej szopki, podkreślając symbolikę narodzin Zbawiciela jako światła dla świata

Bp Ignacy Dec na zakończenie uroczystej Pasterki w świdnickiej katedrze przenosi figurkę nowonarodzonego Dzieciątka Jezus do katedralnej szopki, podkreślając symbolikę narodzin Zbawiciela jako światła dla świata

W noc Bożego Narodzenia w świdnickiej katedrze wierni zgromadzili się na Pasterce, której przewodniczył bp senior Ignacy Dec. Pierwszy biskup świdnicki zachęcał wiernych do odkrywania w Chrystusie jedynego źródła nadziei i pokoju, podkreślając, że to odwrót od Boga jest przyczyną współczesnych kryzysów.

Hierarcha rozpoczął Eucharystię od słów powitania, przypominając, że Boże Narodzenie to wyjątkowy czas dziękczynienia za dar Wcielenia. - Chcemy w tej Eucharystii podziękować Panu Jezusowi za to, że przyszedł na ziemię, by przynieść prawdę Ewangelii i oddać za nas życie na krzyżu – przypomniał biskup. Wskazał także na znaczenie wiary jako fundamentu dla odbudowy społeczeństwa i świata. - Jeżeli będziemy słuchać Pana Boga, świat będzie lepszy. Świat będzie inny niż jest – podkreślił.
CZYTAJ DALEJ

Poszukiwanie nadziei. Świadectwo

2024-12-26 12:07

Archiwum prywatne

Mariusz Mikołajek

Mariusz Mikołajek

O sztuce, najnowszej wystawie malarstwa i doświadczeniu łaski wiary z Mariuszem Mikołajkiem, znanym wrocławskim artystą – rozmawia Marzena Cyfert

W przestrzeniach katedry wrocławskiej możemy obejrzeć Pana wystawę sztuki sakralnej. Dlaczego akurat tytuł „Poszukiwanie nadziei”?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję