W pierwszym odcinku "Dekalogu" Krzysztofa Kieślowskiego,
człowiek uwierzył w swoją mądrość, ale przesadził,
jest przecież jeszcze wyższa mądrość, która nie jest zmierzona i nie jest zbadana.
Rozmowa z ks. kanonikiem Janem Gołębiewskim, kustoszem sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Sulejówku
Jan Ośko: - Pobożność ludowa jest przez wielu niedoceniana i traktowana dosyć lekceważąco jako gorszy rodzaj wiary...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. kan. Jan Gołębiewski: - Sądzę, że pobożność ludowa jest bardzo potrzebna. Jeżeli ograniczymy się jedynie do modlitwy wyreżyserowanej to w Kościele robi się pewien chłód. Ludzie pobożni, choć
nie należy ukrywać, że są wśród nich osoby dewocyjne, wnoszą dużo ciepła. Pamiętam że moja mama, już nieżyjąca, opowiadała mi, że pobożność w latach jej młodości widoczna była nieustannie, przez cały
dzień. Każdy poranek rozpoczynał się od Godzinek, śpiewano Anioł Pański a wieczorem Apel Jasnogórski. Było to w czasach, gdy wielu ludzi nie potrafiło czytać, uczono się więc modlitw na pamięć. Podziwiam
moją mamę. Jak zmarła miała 86 lat i do końca śpiewała pieśni bogate w treści religijne. Obecnie treści te są bardziej spłycone. Dzisiaj są tacy co uznają np. Gorzkie Żale za przeżytek i chcą wymyślać
coś nowego. A jest to piękne polskie nabożeństwo i myślę, że polską katolicką tradycję należałoby kontynuować.
Gdy przyszedłem do parafii w Sulejówku to wprowadziłem Godzinki, nabożeństwo do Matki Bożej Pocieszenia, a w każdą niedzielę Apel Jasnogórski, każde święto maryjne staramy się uroczyście obchodzić.
Z własnego doświadczenia wiem, że im więcej pobożności tym większe stawianie czoła złu, które w różny sposób atakuje Kościół i ludzi Kościoła.
- Istnieje pogląd w środowiskach tzw. intelektualistów katolickich, że znaczna część pobożnych ludzi właściwie nie wie w co wierzy. Ksiądz Proboszcz na co dzień jest z tymi ludźmi, czy to jest pogląd uzasadniony?
- Myślę, że nie. Choć ludzie, którzy chcieliby wszystko wyliczyć, wymierzyć i zbadać intelektem to zazwyczaj tak mówią. Takie stanowisko pokazane było w pierwszym odcinku Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego, gdzie człowiek uwierzył w swoją mądrość, ale przesadził, jest przecież jeszcze wyższa mądrość, która nie jest zmierzona i nie jest zbadana. Trzeba po prostu w nią uwierzyć.
- Prosta wiara ma olbrzymią siłę?
- Jeden ze znajomych księży opowiadał mi, że idzie w ten polski lud, aby posłuchać jak oni się modlą i podbudować swoją wiarę. Przeintelektualizowanie nie musi być atrakcyjne. Zwykła pobożność bardzo pomaga w życiu. Myślę, że gdy ją usuniemy z Kościoła, to on opustoszeje.
- To się zdarzyło we Francji, gdzie ogłoszono, że kto nie rozumie w co wierzy, nie jest katolikiem. Nie można przecież podchodzić do Boga tylko rozumowo.
Reklama
- Nie można. Pan Jezus dopuścił niedowiarstwo Tomasza, ale nie jest to powód, abyśmy mieli postępować tak jak on. Po to mamy rozum, abyśmy wielu spraw dochodzili, ale są granice, których my nie możemy
przekroczyć. Na przykład dogmat Trójcy Świętej. Dla wielu jest niezrozumiały grzech pierworodny czy zaparcie się Judasza. To są prawdy wiary, w które wierzymy. Jeżeli nasza wiara przerodzi się w wiedzę,
przestanie być wiarą.
Kiedyś usłyszałem taką rozmowę. Ktoś mówił, że gdyby zobaczył Boga, to by uwierzył. Ktoś inny mu odpowiedział, że wierzy, że on ma mamę, bo gdyby nie miał to, by nie istniał. To prosty przykład. Są
jednak sprawy, które przyjmujemy oczami wiary.
Wraz z rozwojem nauki mówi się, że intelekt powinien zająć pierwsze miejsce, ale pobożność ludowa jest potrzebna i ja taką pobożność bardzo lubię.
- Paradoks polega na tym, że wiara nie jest sprzeczna z rozumem.
- Wiedza nie powinna oddalać człowieka od Boga. Im człowiek bardziej wykształcony, tym bardziej powinien być bliżej Boga. Spotkałem w życiu ludzi bardzo wykształconych, profesorów wyższych uczelni, którzy
byli bardzo wierzący. Spotkałem też ludzi, którzy nie mieli wykształcenia i nie mieli również wiary, próbowali na swój sposób interpretować istnienie Boga.
Myślę tak, że nawet gdy jedno słowo z Pisma Świętego utkwi w człowieku to już coś jest. W czasie ostatnich rekolekcji w naszym sanktuarium młody ksiądz mówił o tym, czym żyje i to do ludzi trafiało.
Było dużo ludzi podczas konferencji, każdego dnia coraz więcej ludzi się spowiadało, to pokazuje, że ludzie potrzebują Boga.
- Pobożność ludowa jest nieodłącznie związana z pobożnością maryjną.
- Niektórzy sądzą, że pobożność maryjna przesłania nam Boga. Ale przecież, gdy kochamy Matkę Bożą, to kochamy Tego, kogo Ona kochała. Nie można przecież ich rozłączyć. Nonsensem jest kochać Matkę Bożą, a nie kochać Pana Jezusa.
- Pobożności maryjnej właściwie nie ma bez Różańca.
Reklama
- Różaniec jest modlitwą Kościoła, którą bardzo lubi Ojciec Święty. To zawsze podkreślał. Jest to modlitwa, którą zwalcza się wszelkie zło. Wiem, że młodzi ludzie tej modlitwy nie lubią, uważają, że jest
za nudna. Karol de Foucauld powiedział, że jest to modlitwa kontemplacji. Jest to poważna modlitwa, nie można powiedzieć, że jest to jedynie powtarzanie - Zdrowaś i Zdrowaś. Kiedy Matka Boża objawiła
się Bernadetcie w Lourdes to wzięła różaniec. Dzieci w Fatimie także modliły się na różańcu. We wszystkich objawieniach maryjnych obecny jest różaniec. Również w polskim Gietrzwałdzie. Gietrzwałd to taka
polska Fatima. Gdy miały miejsce objawienia, językiem urzędowym na tych terenach był język niemiecki, a Matka Boża przemówiła w naszym języku ojczystym, na znak, że powróci tam polska mowa. I tak się
stało. Jest to bardzo piękne miejsce, przyjeżdża tam wielu ludzi, jest to przecież jedyne zatwierdzone przez Kościół objawienie na ziemiach polskich.
Uważam, że Różaniec jest modlitwą bardzo człowiekowi potrzebną, jest to Ewangelia w skrócie. Rozważa się przecież życie Pana Jezusa i jego Matki. Począwszy od zwiastowania przez ukrzyżowanie, skończywszy
na ukoronowaniu Maryi. Teraz dodatkowo mamy Tajemnice Światła.
- Są piękne.
- Tak, piękne. Więc je rozważamy, i chrzest, i pierwszy cud, i głoszenie Ewangelii, i Przemienienie, i Najświętszy Sakrament. Gdyby Różaniec nie miał takiej wartości nie mówiłaby o nim podczas objawień Matka Boża.
- Czasami usłyszeć można lekceważące uwagi o babciach kościelnych, choć może się zdarzyć, że to one wiele rzeczy wymodliły dla swoich bliskich, dla Kościoła.
- Gdy starsi nie będą się modlić, to młodzi też nie będą praktykować. To tak samo, gdy babcia biegnie za wnuczkiem, kiedy widzi, że może wpaść pod tramwaj. Trzeba też zauważyć, że jest także bardzo dużo dobrej młodzieży, która się modli. Choć ta krzycząca młodzież jest bardziej widoczna niż ta modląca się. U nas w parafii jest kilka grup Ruchu Światło-Życie, bardzo ładnie się modlą.
- Co Ksiądz poradziłby osobom mającym wątpliwości: czy więcej się modlić, czy więcej pytać i czytać, czy jedno i drugie?
Reklama
- Św. Piotr był bardzo blisko Pana Jezusa, i miał wątpliwości. Kiedy zwątpił zaczął tonąć, ale w pewnym momencie Pan Jezus podał mu rękę i Piotr wypłynął. Czasem pytam osób, które mają wątpliwości: jak
wyglądają twoje praktyki religijne? Czy modlisz się systematycznie? Czy chodzisz do kościoła? Czy przyjmujesz sakramenty święte, spowiedź, Komunię Świętą? Jeżeli tu jest zachwianie, jeżeli praktyki są
sporadyczne, to wątpliwości wzrastają. Któż ich nie ma? Musimy się ciągle dokształcać, ciągle pogłębiać naszą wiarę przez modlitwę, przez słuchanie Słowa Bożego, przez samodzielną lekturę Pisma Świętego.
Cenne jest czytanie książek i prasy katolickiej. To wszystko wpływa na pogłębienie wiary.
Tak naprawdę to ja nikogo nie nauczę wierzyć. To jest łaska, którą otrzymuje człowiek od Boga i z tą łaską musi współpracować. Pamiętam, że kiedyś dwóch młodych ludzi w trzeciej i czwartej klasie
szkoły średniej przychodziło na katechezę. Mówili: Niech nas ksiądz nie zapisuje, chcemy być jedynie wolnymi słuchaczami. Powiedziałem - proszę bardzo. Zdali później egzamin maturalny z religii jako eksterniści.
Ich początkowe uprzedzenie do wiary katolickiej wzięło się z nieodpowiedniej lektury, modni wtedy byli Kosidowski, Poniatowski i inni. Te książki - jak twierdzili - poprzewracały mi w głowach swoimi interpretacjami
Pisma Świętego. Starałem się jakoś pootwierać im klapki i stali się ludźmi wierzącymi. Po długich poszukiwaniach, po przyjściu na katechezę, doszli do wniosku, że to jest niemożliwe, żeby nie było Boga.
Ponieważ człowiek jest cząstką Boga.
Czasy były takie, że trzeba było się zdeklarować przed egzaminami wstępnymi na studia, czy jest się osobą wierzącą. I oni się przyznali, ryzykując, że mogą się na te studia nie dostać. Gdy z nimi
potem rozmawiałem, stwierdzili, że nie mogli zaprzeć się Chrystusa. - Nie po to żeśmy znaleźli Chrystusa, aby go znowu stracić.
Wątpliwości zawsze będą, jednak warto przyjść do księdza, porozmawiać. Ale przede wszystkim trzeba się modlić. Modlitwa jest to rozmowa z Bogiem, jeżeli z Nim rozmawiam to oznacza, że nawiążę z Nim
przyjaźń.
- Trzeba rozmawiać z Bogiem, ale także trzeba rozmawiać o Bogu.
- Kiedyś leżałem w szpitalu z Rosjaninem, z bardzo dobrym człowiekiem. Powiedział mi, że w swoim życiu nie miał z kim rozmawiać o Bogu. A teraz powoli zaczyna Go odnajdywać. Boga trzeba odnaleźć. Może
ktoś w tym pomóc. Czasem wystarczy pójść do kościoła, aby odnaleźć Boga.
Znałem kiedyś taką dziewczynę, która pomogła swojemu chłopakowi odnaleźć Boga. Mieli się pobrać. On pochodził z domu, w którym nie przekazano mu wiary. Ona tak sympatycznie go podprowadzała, zaczął
przychodzić na konferencje przedmałżeńskie. Ta dziewczyna dała piękne świadectwo, bez dewocji, bez zmuszania. Mówiła: ja idę do kościoła, a ty możesz na mnie poczekać. To nie było proste. Jego nawrócenie
trwało rok. Dzięki niej powiedział mi: Proszę księdza, chciałbym być katolikiem. Zapytałem go więc, dlaczego chce być katolikiem. A on mówi, po pierwsze dlatego, że przykład dała mi moja dziewczyna. A
po drugie, gdy wierzę to nie jestem sam, mam zawsze do kogo się zwrócić.
Przyjął wszystkie sakramenty, pobrali się i do tej pory są wspaniałą rodziną.
- Dziękuję za rozmowę.