Otwórz się, niebo pokryte chmurami, i Sprawiedliwy niech zejdzie z obłoków jak deszcz ożywczy, co zwilży pustynię naszego serca”. To słowa hymnu brewiarzowego, którym Kościół modli się w okresie Adwentu. Dziś te słowa zostały wypełnione. Tej świętej nocy Chrystus zszedł z obłoków i – zstępując na ziemię – pragnie zwilżyć pustynie naszych serc.
I nie jest to piękna historia sprzed dwóch tysięcy lat. To właśnie dziś do naszego życia przychodzi Emmanuel – Książę Pokoju. Rodzi się w żłobie i pozwala, by jako pierwsi pokłonili się Mu pasterze – ludzie prości, wzgardzeni przez świat, często odrzuceni, przekreśleni przez wielkich tego świata, ale przy Jego żłobie jest też miejsce dla mędrców i królów – Betlejem staje się zatem miejscem zjednoczenia wszystkich ludzi, miejscem miłości i pokoju – bo to właśnie przynosi Chrystus, zapowiadany przez Proroków „Bóg z nami”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wydaje się, że tej miłości i pokoju potrzebujemy w tegoroczne święta w sposób szczególny. Dziś każdy z nas musi wyjść poza swoje schematy, poza swoje uprzedzenia. To dziś Chrystus rodzi się na peryferiach Kościoła. Dziś płacze w ludziach bezdomnych, w migrantach, w odrzuconych alkoholikach, narkomanach, ludziach zagubionych. On – w przeciwieństwie do nas – nie brzydzi się ich życiową tragedią. Ale byłoby źle postawić tutaj kropkę. Jezus rodzi się także w sercach ludzi, którzy nie są społecznie wykluczeni – i przychodzi do nich ze szczególnym orędziem. On chce, aby przez konkretne czyny objawić Bożą miłość najmniejszym w oczach tego świata.
Święta Narodzenia Pańskiego bardzo często kojarzą nam się z Pasterką, śpiewem kolęd, rodzinnymi spotkaniami, upominkami i radością – jednak źle by było, gdyby chrześcijanie, za których się uważamy, zatrzymali się tylko na tym zewnętrznym przeżywaniu tego świętego czasu. Nie wiem, czy jesteśmy jeszcze na to gotowi w naszej mentalności, ale może warto tegoroczne święta przeżyć w ten sposób, aby świat, patrząc na nasze dobre uczynki, widział w nich Boga (por. Mt 5,16).
Spróbujmy zanieść Chrystusa tym, z którymi jakoś nam nie po drodze. Zanieśmy posiłek ubogim, podajmy rękę tym, z którymi żyjemy w złości, dajmy pieniądze tym, którzy nie mają za co żyć, zróbmy zakupy samotnym, pocieszmy strapionych. I nie tłumaczmy się, że czasy są złe, że zamiast wyciągnąć rękę do zgody, wystarczy sama modlitwa w intencji nieprzyjaciół. Czyżbyśmy zapomnieli o Jezusowym nakazie, aby najpierw pojednać się z bratem, a dopiero potem złożyć swój dar przed ołtarzem? (por. Mt 5, 23-24). Bądźmy konkretni – taka jest Ewangelia – takie ma być życie chrześcijanina. Nie zadowalajmy się półśrodkami. Bądźmy zimni albo gorący – nigdy letni.