Ludzie w życiu inwestują w różne rzeczy. Niektórzy składają duże kwoty na koncie bankowym wierząc, że określony procent przyniesie dodatkowy zysk. Inni lokują swój kapitał w papierach wartościowych, handlują akcjami, indeksami, walutami na różnych giełdach. Jeszcze inni inwestują w gospodarkę, biznes, różnego rodzaju branże, aby wzbogacić się i żyć dostatnio na tym świecie. Wszystko to jest dobre, prawe i mądre pod warunkiem, że po drodze nie narusza czyjejś własności, nie krzywdzi innych, czynione jest uczciwie i sprawiedliwie.
Jednak mimo wszystko najlepiej w swych inwestycjach wychodzą ci, którzy w tym wszystkim, co robią, wpierw „lokują” w Boga. Chodzi o to, że Jemu powierzają każdą sprawę, interes, zamiary, w Nim pokładają nadzieję i zdają się na Jego wolę. Bo przypuśćmy, że taka osoba – żyjąca tak, jakby Boga nie było – nagle traci wszystko. Zainwestowane pieniądze, z czasem pracę, dom, rodzinę, przyjaciół itp. Co wtedy jej pozostaje? Rozpacz? Totalne załamanie? Brak jakiegokolwiek oparcia w czymś lub kimś? Pozostaje sama z sobą. I co wtedy? W wielu przypadkach, niestety, może to skończyć się tragedią. A przecież nie musi tak być, bo Pan Bóg jest w stanie wyprowadzić nas z każdej opresji, z każdej rozpaczy, z każdego „dołka”. Tylko trzeba do Niego przyjść, uwierzyć Mu i zaufać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Od znajomego z Sandomierza usłyszałam historię jego przyjaciela: „Miałem dostatnie życie: firmę, piękny dom, «wypasione» auto, żonę, córkę, praktycznie wszystko. Tylko jednego nie miałem – relacji z Bogiem. Tak zostałem wychowany i wydawało mi się, że On jest mi niepotrzebny. Wszystko zmieniło się z chwilą śmierci córki. Ja się załamałem. Nie pomogli lekarze. Żona nie dawała rady i odeszła. Interesy w firmie szły coraz gorzej. Pomału straciłem wszystko i zostałem sam. Lecz Bóg nie stracił ze mną kontaktu. Nawet nie wiem, kiedy zacząłem prosić Go o pomoc i powoli wychodzę na prostą”.
Powiem tak – można mieć wszystko i stracić wszystko, lecz z Bogiem nigdy nie jesteśmy sami.