Mętniactwo w całym życiu publicznym
Zdaje się, że mamy w historii wiek mętniactwa umysłowego, moralnego i czynnościowego. Człowiek miał zawsze pęd do walki o dobro, ale w tej walce o dobro stosował także złoczynienie. Tej walki nie będzie dopiero w wieczności. Niemniej na ziemi już trzeba likwidować złoczynienie, na ile tylko to możliwe. Istotną pomocą w tym są wzniosłe religie, przede wszystkim zaś chrześcijańskie, na czele z katolicyzmem. Ale dziś oddziaływanie religii dosyć w życiu publicznym słabnie, natomiast złoczynienie ogromnie się wzmaga, zwłaszcza gdy jest stosowana do tego bardzo wysoka technika, a czynić zło jest fizycznie łatwiej, niż czynić dobro. U nas mieliśmy - i jeszcze mamy - nadzieję, że Polska, która przełamała komunizm, zdoła teraz przezwyciężyć także niszczący, bezideowy, a despotyczny liberalizm, forsowany coraz mocniej przez dużą część inteligencji oraz przez PO. Partiokracja PO jest dużym dla nas nieszczęściem. I obejmuje ona nie tylko politykę, ale jako związana z liberalnym rozkładem duchowym rzutuje na całość, nawet na umysłowość, kulturę i religię. Widać to dobrze w przypadku wybitnego reżysera Krzysztofa Zanussiego, któremu za film „Obce ciało” przyznano „Węża 2015”, czyli jak najgorszą ocenę za to, że rozważa pozytywnie tematykę etyki katolickiej, wartości i patriotyzmu. Kultura polska jest już w dużym stopniu w rękach wrogich Kościołowi i Ojczyźnie.
Reklama
Jeszcze raz trzeba powiedzieć, że na wszystkie dziedziny współczesnego życia polskiego rozlało się oszukiwanie. Polak prostoduszny obecnie bardzo często jest zagubiony, bo naokoło wszystko może go oszukać. I to oszukiwanie wzmaga się szczególnie w czasie wyborczym, czy to do samorządów, czy to na prezydenta, czy to do parlamentu. Dla działaczy wyborczych często oszukać to wyczyn sportowy, a nie przestępstwo, zwłaszcza kiedy to jest po myśli rządzących. A choćby ostatecznie połowa minus jeden głosów było oszukanych, to będzie wyrok, że to „nie wpłynęło znacząco na wynik wyborczy, bo przeważył jeden głos”. A sposobów jest tyle! Ostatnio Polonia amerykańska skarży się, że nasze ministerstwo likwiduje znaczną część lokali wyborczych „z powodów obiektywnych”, a zapewne - jak mówią - dlatego, że polonusi nie poprą obecnego prezydenta. Politycy często mówią, że demokracja jest najlepsza mimo pewnych usterek. Nie znają jednak historii, w której - jak się okazuje - każdy ustrój przechodzi cykl od wspaniałego początku do odrażającego rozkładu po pewnym czasie. Na przykład pod koniec Republiki Rzymskiej wódz Korneliusz Sulla, gdy chciał odzyskać władzę w Mieście, to zwerbował 10 tysięcy niewolników, wyzwalając ich i dając pieniądze każdemu, kto mu przyniósł głowę swego pana, przeciwnika Sulli. Niestety, już i u nas nie ma demokracji, lecz jest partiokracja z dyktaturą przewodniczącego. Właśnie i demokracje po dłuższym czasie stają się dyktaturą, grupy lub jednostki. Toteż i u nas PO odchodzi od zmysłów z obawy, że nie wygra wyborów. I stosuje wszelkie chwyty, także zakazane Konstytucją. Przy tym też przewrotnie gra Kościołem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzie ci nie boją się natomiast nawet nielogiczności. Jeden z kandydatów chce pokazać, że jest i katolikiem, i liberałem. A mianowicie popiera in vitro - „bo ono daje życie”, a jednocześnie nie protestuje przeciwko uśmiercaniu innych zarodków - żeby się przypodobać aborcjonistom. Albo rządzący głoszą, że są za pełną demokracją, tolerancją i wolnością słowa, ale często starają się uciszyć „wolne słowo” ich przeciwników, nie karząc za ohydne bluźnierstwa przeciwko wierze katolickiej, i pozwalają sądzić, np. ks. abp. Józefa Michalika, za głoszenie Ewangelii. Szeroko jest stosowane nielogiczne rozumowanie: jeśli jeden ksiądz jest grzeszny, to dla propagandy i złych mediów wszyscy są przestępcami; jeśli jeden Polak zamordował Żyda, to wszyscy Polacy są antysemitami i wspomagali Niemców w holokauście. Współczesny liberał dąży do wolności, ale tylko dla siebie, choćby z największą krzywdą dla drugich, i jego wolność indywidualna wystarcza mu, nie dąży do wolności Polski.
Reklama
Bardzo słuszny jest obecny protest wszystkich władz i ugrupowań przeciwko wypowiedzi dyrektora FBI Jamesa Comeya, że „Polska współpracowała z nazistami w dokonywaniu holokaustu na Żydach”, w kontekście jest, że tak robili pobożni zwykli ludzie, czyli katolicy; przeciwko określeniu w grze karcianej „nazistowska Polska” i przeciwko ciągle powtarzającym się, nawet w Niemczech, wyrażeniom „polskie obozy zagłady”. Ale dlaczego milczeli i nadal milczą nasi decydenci, gdy niektórzy Polacy żydowskiego pochodzenia sugerują to samo o Polakach w wystąpieniach publicznych, artykułach, książkach, filmach i rozgłaszają to pomówienie w Ameryce i po całym świecie? Dlaczego James Comey ma się tak kajać „przepraszaniem”, kiedy to wie od obywateli polskich i uważa za oczywistość? Tu zachodzi jeszcze podstępna gra zakresem słowa „Polacy” czy „Polska”. „Polacy” to słowo nieokreślone co do zakresu, a więc może znaczyć: jeden Polak, grupa Polaków, większość Polaków lub wszyscy Polacy. Zakres faktyczny tego zwrotu „Polacy współpracowali” zależy od intencji użytkownika tego słowa: jeśli nienawidzi nas, to ma na myśli „wszystkich Polaków”, może „z małymi wyjątkami, jak św. Jan Paweł II”, a jeśli jest zaatakowany przez Polaka, to powiada: „No, nie wszyscy, ale tacy lub tacy”. Przecież pamiętamy, że wybitny Żyd amerykański powiedział pod koniec ubiegłego wieku, że jeśli Polska nie spłaci 65 mld dolarów za mienie żydowskie utracone w Polsce, to „będzie upokarzana na arenie międzynarodowej”. Prawdopodobnie w tym leży też jakiś powód, że Polacy do dziś nie mogą podróżować do USA bez wiz. Trzeba znać konteksty. Na przykład w Hollywood zainteresowano się filmem o Witoldzie Pileckim. Jego syn Andrzej Pilecki mówi, że chcieliby taki film realizować na swój koszt, byle tylko on oświadczył, choćby ogólnikowo, że ojciec był Żydem. Ludziom tym nie pasowało, że Polak mógł być tak wielkim bohaterem.
Wielki zamęt powstał w obozie PO, gdy ukazała się książka bardzo poważnego niemieckiego dziennikarza śledczego JürgenaRotha „Verschluss - Akte Smoleńsk”, gdzie autor na podstawie archiwów niemieckich służb specjalnych pisze, że są poważne podejrzenia, iż w Smoleńsku był zamach. Ze względu na wybory nasze urzędy powariowały. Głoszą, że otrzymali taką wersję nagrania czarnej skrzynki, która pokrywa się z raportem rosyjskiego MAK.
Że to wina naszych pilotów, którzy nie mieli doświadczenia, a uprawnienia fałszowali, że Lech Kaczyński nalegał na lądowanie, że gen. Błasik pił w kokpicie piwo, i różne inne niedorzeczności. Żeby jednak bardziej zamącić, powiedziano, że jest jeszcze inna ekspertyza nagrania, która się różni od tego. Zamiast rozważenia wielkiej sprawy, odegrano kabaret, żeby tylko nie zaszkodzić PO w wyborach.
Reklama
Zdrowo myślącego człowieka irytuje nawoływanie do zgody i jedności bez tematu. Zgoda i jedność mają sens tylko wtedy, gdy jest jeden podstawowy cel, a różnią się tylko środkami osiągania tego celu. Jeśli jedni zmierzają do szczęścia Polski swoją rozsądną drogą, a inni idą innymi też godziwymi drogami, to można żądać, by nie było między nimi niezgody i walki wyniszczającej. Ale nie można żądać, by wszyscy szli jedną i tą samą drogą, gdy mogą być lepsze inne drogi. Należy dyskutować i nawet wspierać się, ale nie redukować wszystkich do siebie, zwłaszcza gdy ta jedna jest niepewna lub wręcz zła. Nie może być zgody, gdy jedni dążą do rozwoju Polski szczęśliwej, złączonej z UE, a drudzy chcą szczęśliwej UE bez Polski i dokonują zdrady Ojczyzny. Nie ma zgody, gdy jedni formują społeczeństwo godne, moralne, odpowiedzialne, a drudzy rozwalają społeczeństwo intelektualnie, moralnie, kulturowo i wszystko zdradzają. Nie ma więc zgody i jedności PiS z PO, bo PO faktycznie chce, by PiS się poddało i stanowiło to samo, co PO we wszystkich dziedzinach, a zwłaszcza w dziedzinie wyższych wartości. Niektórzy ludzie z PO wypowiadają takie brednie, że winowajcami braku zgody są: religia, wiara w Boga, patriotyzm, Dekalog, tradycja, Kościół katolicki. Owszem, Kościół „dzieli” w tym sensie, że opowiada się za prawdą i dobrem, a nie fałszem i złem. Dobro i zło to już podział społeczeństwa. Dzieli też moralność. We wspólnocie bandyckiej, kto nie chce kraść i zabijać, już ją dzieli. Albo - w społeczeństwie będą ludzie mądrzy i niemądrzy, wtedy mądrzy dzielą? Właśnie niemądrzy im to będą zarzucali, że się wyróżniają. Bardzo nas boli, że PO schodzi w życiu państwowym i publicznym na pozycje ateizujące i antykatolickie. A zaczynała rekolekcjami katolickimi, czyli oszukała nas. I pod jej dyktatorskim rządem społeczeństwo polskie marnieje. Nawet część mądrego kiedyś PSL plami się niektórymi głosowaniami antykatolickimi. A i całość PSL nie broni zdecydowanie ziemi ojczystej, ulegając mętniactwu PO.
Wiadomo, że o statusie życia decyduje w ogromnym stopniu także moralność. Dziś, kiedy słabną wyższe religie, teatr historii jest rujnowany przez wielką niemoralność. Ale liczni ateizujący i ateiści nie chcą tego zrozumieć. Uważają, że wszystkie dziedziny życia będą doskonale regulowane samą techniką. Samego nawet człowieka traktują jako najwyższy rodzaj aparatu technicznego, który nie ma duszy i nie ma wymiaru moralnego, kieruje się tylko normami technicznymi. Przy czym nawet rozum, wola i uczucia są w swej istocie technologiczne i o doskonałości człowieka decyduje precyzyjność techniczna, sprawczość, funkcjonalność i zdolność samoodtwarzania się. Oczywiście, sami ludzie nie zmierzają do formy „technoczłowieka”, lecz jest to jednak niejako automatyczny skutek dzisiejszej cywilizacji.
Reklama
Z „umaszynowienia” człowieka wyzwala doskonale wysoka religia, głównie chrześcijańska, a w niej katolicyzm. Ale może właśnie dlatego niemal cała cywilizacja dzisiejsza odnajduje głównego swego „wroga” w katolicyzmie. I dlatego katolicyzm jest atakowany, choć w różnych miarach, niemal we wszystkich dziedzinach: w filozofii, w gospodarce, w finansjerze międzynarodowej, w literaturze, w sztukach, w filmie, w obyczajach, w naukach. Przy tym tego człowieka jako robota najbardziej denerwują katolickie normy etyczne. Walka z Bogiem jest słabsza niż walka z etyką prawdziwą. I to wprowadzają już i u nas: rząd, parlament, PO, SLD, Twój Ruch, feminizm i inne ośrodki. Ciekawe, czy i na ile jest tego świadome społeczeństwo. Podobno 61 proc. Polaków „wierzy, że papież Franciszek zliberalizuje katolicką etykę seksualną” („Gazeta Wyborcza”, 25-26.04.2015), i to ma bardzo łagodzić niechęć do Kościoła. Ale ile w tej opinii prawdy? Widać jednak, że „morowe powietrze” antykatolickie zbiera już i u nas swoje ofiary. Działania obronne, ratujące człowieka i rozum, mają na razie raczej charakter tylko oddolny i oazowy. Wymagają one wielkiego wsparcia. ***
Tymczasem w polskim państwie, jeśli takie jeszcze istnieje, w co wątpił pewien wysoki urzędnik, zapanowało dosyć ogólnie mętniactwo: w życiu intelektualnym, społecznym, politycznym, moralnym, kulturalnym, artystycznym, gospodarczym, prawniczym, administracyjnym. Mamy taką mętną sadzawkę polską, karykaturę UE. Nonsensów jest więcej niż sensów. Sprawa legalna, konstytucyjna, moralna, bardzo użyteczna może ni stąd, ni zowąd okazać się rzekomo nielegalna, niekonstytucyjna, niemoralna, szkodliwa, i na odwrót. Trzeba zrozumieć, że jest to wina odrzucenia Boga w życiu publicznym, Kościoła, Dekalogu, a także negacja prawdy, dobra, piękna i prawdziwej wolności, którą daje miłość człowieka. I to wszystko jest zaprawione jeszcze nienawiścią. Przy czym mitomani liberalni mówią, że to my ich nienawidzimy, a faktycznie jest odwrotnie, czyli dochodzi jeszcze zakłamanie i samozakłamanie. Potwór nihilizmu i mętniactwa wścieka się, gdy spotyka prawdę, godność, moc, coś jasnego i pewnego, coś trwałego i wzniosłego.
Co więc i jak mówić, żeby Polacy nie pozwolili zniszczyć sobie Ojczyzny i Kościoła Chrystusowego, przynajmniej żeby Polska w ciężkich czasach nie straciła swej tożsamości? Wielu zatroskanych i dobrych polityków powiada, że społeczeństwo nasze w znakomitej większości jest inteligentne i mądre, i wie, komu powierzać władzę nad sobą. Jednak trzeba pamiętać, że społeczeństwo jako całość nie ma jeszcze pełnego doświadczenia politycznego, a przy tym jest przez różne czynniki, krajowe i zagraniczne, na różne sposoby i różnymi drogami oszukiwane, zwodzone i ubezwłasnowolniane. Trzeba więc podjąć wielką akcję ratowniczą przede wszystkim w wyborach prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych, gdyż zło państwowe jest bardzo agresywne i uporczywe, i bezlitosne.