Reklama

Niedziela Przemyska

Moje Wigilie

O przeżywaniu Wigilii i spędzaniu świąt Bożego Narodzenia – z abp. Józefem Michalikiem rozmawia ks. Zbigniew Suchy.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Ks. Zbigniew Suchy: Księże Arcybiskupie, jest takie powiedzenie: „święta, święta i… po świętach”. Jednakowoż są takie święta, które w sposób szczególny wpisują się w pamięć i serce człowieka. O takich świętach chcielibyśmy porozmawiać, patrząc w perspektywie przeszłości, także i teraźniejszości. Jakie były najbardziej zapamiętane dla Księdza Arcybiskupa święta wigilijne?

Abp Józef Michalik: Mówiąc szczerze to najbardziej upamiętniły mi się wigilijne przygotowania i spotkania. Przygotowania, które obejmowały pewien rytm. Kilka dni wcześniej rozpoczynało się porządkowanie, sprzątanie, prace, które podejmowali wszyscy, także dzieci, i ja miałem wyznaczone zadania do wykonania. Matka piekła ciasta. Wszędzie roznosiły się zapachy, rozróżniało się zapach jednego ciasta od drugiego, inny zapach makowca, który był na Boże Narodzenie, ale nie było go na Wielkanoc, kiedy była pieczona tradycyjna babka. Inny był zapach chleba, inny był zapach mięsa. Pojawiały się inne zapachy, przypisane tradycyjnie do tych świąt, jak chociażby wyjątkowy zapach ryb. Te tradycje były wpisane w jakiś sposób w tę obrzędowość, a cała obrzędowość, cała tradycja, chociaż pozornie świecka, ludzka, pozornie smakowa, jednak wyrastała z powiązań z wiarą. Na przykład, kiedy na Wigilię przygotowywało się sianko, które trzeba było podłożyć pod obrus, gdzie były też jakieś drobne prezenty, bo główne były pod choinką, wtedy było natychmiastowe odniesienie do żłóbka, gdzie Pan Jezus się urodził. Wkładało się figurkę Dzieciątka do żłóbka. Księża i katecheci przygotowywali żłóbek w kościele. Na ostatnich Roratach dzieci przynosiły pasemka sianka, które zbierały jako dobre uczynki, bo Pana Jezusa w żłóbku w kościele nie można było położyć na zwykłym sianku, to musiało być sianko dzieci składających ofiarę z dobrych uczynków, drobnych umartwień składanych z miłości do Pana Jezusa przychodzącego na świat, to poszerzało przeżycie wiary, że Pan Jezus przychodzi do mnie, do każdego z nas. Na takich zwyczajnych wydarzeniach uczyliśmy się tych wielkich tajemnic wiary.

Reklama

Wspominał Ksiądz Arcybiskup o tych potrawach, wypiekach, ale były to trudne powojenne czasy, stalinowskie. Czy rzeczywiście były tak obfite te wigilie?

Gdy nawet teraz patrzę na naszą diecezję, czy poprzednią, odwiedzając różne szkoły czy zapraszany przy różnych okolicznościach, to muszę przyznać, że składam hołd polskim kobietom. One z niczego potrafiły robić coś. To przecież dzisiaj nawet w pozornie najbardziej oddalonej od cywilizacji wiosce kobiety podadzą zestaw ciast wykwintnych. W takich odległych wioskach, gdzie pociąg czy autobus nie dochodzi – to są „stolice” kultury, mądrości, ale też i inteligencji duchowej naszych polskich kobiet; matek, sióstr. W innych krajach to jest niespotykane, bo jak pojedziesz do Francji to kobieta umie upiec jedno ciasto, albo do Niemiec, to ma na niedzielę przygotowane jedno ciasto. Pojedziesz na Wschód – to samo, a u nas przy różnych okazjach pokaże się jakiś sernik, jakiś makowiec, jakaś szarlotka, beza czy inne. Kobiety zbierały przepisy jedna od drugiej i tym się dzieliły. Dlatego te święta miały swój urok. Inna rzecz, że kupić na przykład śledzia czy szczupaka w okresie powojennym w moim dzieciństwie, to było nie takie proste. Banany tylko na rysunku można było zobaczyć. Pomarańcze czy cytryny tylko z wielkim trudem można było zdobyć. Córka sąsiada, która miała sklepik i kontakty z Warszawą, trzy razy jeździła do Warszawy, żeby dla ciężko chorego ojca zdobyć kilka tych owoców. Po wielkich trudach zdobyła tych kilka owoców. Jeśli chodzi o domowe potrawy, to matka radziła sobie doskonale. Pamiętam jak ojciec dzięki różnym kontaktom z kolegami z GS-u – to były wtedy „figury” – kupił trzy śledzie i przyniósł do domu, i przyszła sąsiadka, że nie ma śledzia na wigilię, i matka jej odstąpiła. To jest taka prawda o tamtych czasach. Gdyby ludzie wtedy nie mieli takiej praktycznej inteligencji, zakodowanych w sobie różnych doświadczeń z czasów zaborów, wojny, to te święta wyglądałyby na pewno inaczej. A tak, to sobie radzili.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Szczególnie Wigilię przeżył Ksiądz Arcybiskup jako mały chłopiec pod nieobecność mamy. Czy to się jakoś zakodowało w pamięci?

Rzeczywiście, nie było z nami matki ponad rok, była ciężko chora, najpierw w szpitalu, potem w sanatorium. Była ta Wigilia, ale jakoś wyparłem ją z pamięci. Pamiętam wiele sytuacji z tego okresu „półsieroctwa”, zimnego, pustego domu, natomiast Wigilia bez matki jakoś mi wypadła z pamięci. Widocznie, jako negatywne przeżycie, inne zdominowały. Może to była też przyczyna, że jakoś wtedy zacząłem ujawniać pasję do książek. Ojciec mi wygospodarował dość dużą, piętrową szafkę, która się mieściła w takim zakolu w domu. Przechowywałem w niej różne książki, zacząłem je zbierać. Doskonale pamiętam, że dostałem wtedy od matki dwie książki z jej osobistą dedykacją dla mnie, nie dla brata czy siostry; może oni też dostali, tego już nie pamiętam. Były to Bajki Andersena. Ja wtedy miałem 7 lat, to była I klasa. Sam już czytałem i zagłębiałem się w te treści. Być może, że to w jakiś sposób mi osłodziło ten okres, ale tej Wigilii rzeczywiście nie pamiętam.

Nieodłącznym elementem Wigilii jest perspektywa kolędy. Jak w środowisku zambrowskim ta kolęda wyglądała?

Kolęda była dość znaczącym elementem, dodatkiem do tworzenia atmosfery tych świąt Bożego Narodzenia. Często zbierali się koledzy i koleżanki, i z taką gwiazdą ozdobioną – wewnątrz była zapalona świeczka – chodziliśmy i śpiewaliśmy kolędy. Ważne było czyja gwiazda jest najpiękniejsza, chodziło się do kilku sąsiadów. Chodziłem razem z kolegami. W domu śpiewało się kolędy, to wiele z nich znało się dobrze na pamięć. Odwiedziny gwiazdorów były krótsze, trwały kilka minut. Była też i druga forma – to był taki domowy teatr z królem Herodem przedstawiany przez młodzież. To już była pewna sztuka, trzeba było pewne teksty opanować na pamięć. Szkoła była wtedy pod narzuconym naciskiem ideologicznym, wiec dyrektor musiał pilnować tego, żeby przejawów sakralności przynajmniej w tym środowisku miejskim nie ujawniać, ale wszyscy nauczyciele i młodzież składaliśmy życzenia. A w kościele była adoracja Żłóbka, śpiewanie kolęd, najczęściej też jakaś inscenizacja z tym związana. To było bardzo wyraźne. Natomiast w szkołach, mimo że były momenty przywrócenia religii przez około półtora roku, to w okresie mojej „kariery” w szkole podstawowej było to tylko raz – w roku 1956, a później usunięto religię. Ksiądz przychodził na religię, która odbywała się w salach i tylko w ramach katechezy.

2021-12-20 20:05

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Michalik konsekrował kościół Miłosierdzia Bożego w Przemyślu

[ TEMATY ]

abp Józef Michalik

Jarosław Futoma

Na dwa dni przed rozpoczęciem Jubileuszowego Roku Miłosierdzia abp Józef Michalik konsekrował w Przemyślu kościół pw. Miłosierdzia Bożego. Miejsce, w którym znajduje się świątynia nazywane jest Wzgórzem Miłosierdzia. W homilii abp Michalik stwierdził, że ten kościół jest ozdobą Przemyśla. Dodał, że cieszy się, że parafia jest dynamiczna. Podkreślił, że niezwykle ważne jest budowanie żywego Kościoła.

– Najpiękniejszy kościół powinien być tylko obrazem Kościoła żywych serc. A ten Kościół rośnie, jeśli rośnie wiara, modlitwa, jeśli pogłębia się kontakt ludzi z Bogiem, jeśli rośnie miłość – mówił abp Michalik.
CZYTAJ DALEJ

Odznaczenia państwowe z okazji Narodowego Święta Niepodległości (PEŁNA LISTA)

2024-11-11 09:47

[ TEMATY ]

odznaczenia

PAP/Piotr Nowak

Włodzimierz Nahorny, Ryszard Legutko, Henryk Skarżyński

Włodzimierz Nahorny, Ryszard Legutko, Henryk Skarżyński
- Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej informuje:
CZYTAJ DALEJ

Warszawa/Marsz Niepodległości: "Wielkiej Polski moc to my"

2024-11-11 14:56

[ TEMATY ]

Marsz Niepodległości

PAP/Szymon Pulcyn

Po odśpiewaniu hymnu państwowego uczestnicy Marszu Niepodległości wyruszyli przed godz. 15 z ronda Dmowskiego. Uczestnicy pochodu niosą biało-czerwone flagi.

Marsz rozpoczął się o godz. 14 na rondzie Dmowskiego. Zgromadzeni tam uczestnicy odpalili race i odśpiewali hymn Polski.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję