Reklama

Gdyby nie modlitwa, moje życie zamieniłoby się w piekło

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tylko dzięki niej utrzymuję równowagę psychiczną. Tylko dzięki wierze wiem, że kolejny dzień ma sens.
Nie wszyscy to zrozumieją. Tak jak rodzice zdrowych dzieci tak naprawdę nie mogą wiedzieć czym jest chore czy kalekie dziecko.
Mam chore dziecko.
Powiem więcej. Mam dziecko, które nigdy nie będzie zdrowe. "Tragedia" - mówią ludzie. I szepczą za moimi plecami: "jak ona bidulka daje sobie radę". Taka tania litość najpierw boli, potem złości. Nic z niej nie wynika. A rodzina z chorą osobą potrzebuje całego łańcucha dobrych ludzi. I nie wierzcie, gdy mówią, że w dzisiejszych czasach człowiek człowiekowi wilkiem. Że liczą się tylko pieniądze, "skóra, fura i komóra", że ludziom pozamarzały serca. Nieprawda! Spotykałam i spotykam ludzi- aniołów. Ich dobroć, szlachetność, bezinteresowność zdumiewa mnie za każdym razem. I czasem, gdy myślę, że już nie dam rady, przypominam sobie słowa starej zakonnicy z pierwszego szpitala, do którego trafiłam z synem: - Nasz krzyż nigdy nie jest zbyt ciężki. Jest w sam raz. Tyle, ile zdołamy udźwignąć.
Mój Jasiek urodził się zdrowy. Gdy miał 3 latka staliśmy na przystanku autobusowym, który staranował pijany kierowca. Mąż zginął na miejscu. Jaś w stanie krytycznym dwie doby walczył o życie. Mnie, jak na ironię, pozostała na pamiątkę jedynie szrama na policzku. Miałam wyrzuty sumienia, że przeżyłam bez uszkodzeń.
Jasiek obudził się ze śpiączki całkowicie sparaliżowany. Sięgnęłam dna rozpaczy. Łatwo się to czyta, dużo trudniej pisze - ale nikomu nie życzę takich przeżyć. Człowiek bierze jednak skądś siłę, by trwać. Trwać i trwać bez końca. Każdy musi znaleźć własny sposób na to specyficzne przetrwanie. Mnie pomógł Jezus. Piszę bez patosu czy taniej pobożności. Piszę, bo mam nadzieję, że te słowa przeczyta ktoś, kto dziś wali głową w mur z bezsiły, komu skończyła się motywacja do życia, komu następny dzień kojarzy się wyłącznie z koszmarem.
Różnie bywało. Na początku źle. Łzy i bezsenne noce. Potem wspaniała rodzina, która stawała na głowie, by jakoś ulżyć. Spotykałam ludzi kompletnie obojętnych, albo jedynie zawodowo zainteresowanych przypadkiem Jasia, albo zimnych drani - naciągaczy - cudotwórców, obiecujących cuda od ręki. Byli i usłużni "przyjaciele" z folderami zamkniętych zakładów opieki dla niepełnosprawnych w okolicy Nowego Jorku...
Tylko ktoś, kogo dotknęła taka tragedia, wie ile trzeba się nabiegać, nachodzić, napyskować, nawalczyć, by doprosić się tego, co się choremu człowiekowi należy. Ile trzeba cierpliwości, siły charakteru i samozaparcia, by codziennie być ze swoim chorym.
Spotkałam lekarza, który odmówił dalszego leczenia Jasia, bo "to na nic" i innego lekarza, a raczej wielu, którzy nie odchodzili od jego łóżeczka.
Spotykałam pielęgniarki, które czuwały przy synku jedynie wtedy, gdy wsunęłam w kieszeń banknot i takie, które ścieliły mi łóżko na sąsiedniej sali, bym mogła być bliżej dziecka.
Znałam urzędników, którzy odmówili mi sfinansowania podjazdu dla wózka inwalidzkiego i ekipę budowlaną, która nie wzięła grosza, gdy sama płaciłam za wykonanie owego podjazdu.
Znałam wreszcie zakonnicę, która zmusiła mnie do wyjazdu na zamknięte rekolekcje. Tam dopiero dojrzałam światełko w tunelu.
Dziś, po kilku operacjach, i stałej rehabilitacji, mój syn Jasiek włada częściowo rączkami, ale chodzić nigdy nie będzie.
Dziś wiem, że cierpienie, samotność i łzy dają nieprawdopodobną siłę, jeśli wierzymy. Bez wiary nieszczęście jest zemstą losu, niesprawiedliwością, fatum, katastrofą, z którą nigdy nie można się pogodzić. Dlatego, gdy słyszę jak rehabilitantka mówi z wyrzutem: "Jak można wierzyć w Boga, który pozwolił na takie nieszczęście?", uśmiecham się do niej i próbuję tlumaczyć, że tylko Jezus potrafi w piekle tego świata dać nadzieję. Tylko z Jego perspektywy cierpienie ma sens.

Dziękuję Annie za opowiedzenie mi swojej historii.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matka Boża Sokalska – od trzystu lat w koronie

2024-09-30 12:43

[ TEMATY ]

rozważania różańcowe

Red

Wydarzenia ostatnich tygodni związane z powodzią wywołały w nas wszystkich smutek i poruszenie serc. Można sobie jedynie wyobrazić co czują ci, których woda pozbawiła życiowego dobytku, zabierając domy, niszcząc miejsca pracy, pozbywając nadziei. Trzeba też zauważyć, że ta tragedia wywołała wielkie poruszenie wśród społeczeństwa. Jak Polska długa i szeroka, ze wszystkich stron jechały konwoje z pomocą. Rzesza ludzi ruszyła, by pomóc w porządkowaniu zalanych domostw i gospodarstw. Ci, co nie mogli pojechać, wspierali materialnie a przede wszystkim modlitwą. Wielu z nas w modlitwie szukało nadziei, wsparcia i pocieszenia. Wielu prosiło Boga za wstawiennictwem świętych i błogosławionych.

CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Srebrny jubileusz UKSW

2024-10-01 19:12

[ TEMATY ]

UKSW

25‑lecie UKSW

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Dokładnie 25 lat temu na podstawie ustawy polskiego parlamentu przekształcono założoną w 1954 roku Akademię Teologii Katolickiej w Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

– Ćwierćwiecze to ogromna szansa na wdzięczność, podsumowania i snucie ambitnych planów. Z poczuciem odpowiedzialności rozpoczynamy kolejny, wyjątkowy 25. rok prowadzenia działalności badawczej i kształcenia studentów. Spoglądamy w lata naszej historii, tej najbliższej związanej z UKSW, wracamy również pamięcią do 1954 roku, kiedy wyrzucono nauczanie teologii z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kontynuujemy najstarsze tradycje akademickie w Polsce. UKSW to obecnie ośrodek naukowy, który liczy się w świecie akademickim. Jestem dumny, że mogę razem ze społecznością akademicką kształtować rozwój naszego Uniwersytetu – mówi w 25. rocznicę utworzenia uczelni ks. prof. Ryszard Czekalski, rektor UKSW.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję