Ks. Waldemar Kulbat: - Jak przedstawia się droga życiowa Księdza Arcybiskupa, która doprowadziła Waszą Ekscelencję na stolicę moskiewskiej Metropolii?
Reklama
Abp Tadeusz Kondrusiewicz: - Pochodzę z Białorusi. Po ukończeniu szkoły średniej rozpocząłem studia w Grodnie, na Fakultecie Fizyki i Matematyki. Po roku nauki musiałem jednak opuścić
Instytut. Nie zostałem wyrzucony, uczyłem się dobrze. W gazetach rozpoczęły się ostre nagonki na wierzących. Prasa bezwzględnie poddawała w wątpliwość sens kształcenia nauczycieli będących ludźmi
wierzącymi, którzy w przyszłości mieliby wychowywać młodzież komunistyczną. Nie może być nauczycielem ten, kto regularnie uczęszcza do kościoła i jest wierzący - pisano.
Następnie, jako pracownik fizyczny, pracowałem rok w Instytucie Projektowo-Budowlanym w Grodnie.
W 1964 r. wyjechałem do Leningradu i rozpocząłem naukę w Leningradzkim Instytucie Politechnicznym na Fakultecie Budowy Maszyn Energetycznych. W ogromnym, wielomilionowym mieście
wierzącemu było znacznie łatwiej. Zresztą w Leningradzie (obecnie Sankt Petersburgu) panuje zupełnie inna atmosfera. Jest to miasto bardziej otwarte i tolerancyjne.
Studia ukończyłem w 1970 r., otrzymując dyplom inżyniera-mechanika ze specjalnością urządzenia hydrauliczne i środki automatyki. W latach 1970-76 pracowałem jako inżynier
w wileńskiej fabryce szlifierek, najpierw na wydziale montażowym, następnie w biurze konstrukcyjnym. W składzie zespołu inżynierów posiadam patent na wynalazek: specjalna wysokoprecyzyjna
szybkościowa szlifierka dla Wołżskiej Fabryki Samochodów Osobowych.
W 1976 r. wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Kownie (Litwa), które ukończyłem w 1981 r. Droga do kapłaństwa nie była lekka. Od dzieciństwa marzyłem o służeniu Bogu
i ludziom. W pewnym sensie mogłem to realizować, będąc inżynierem. Jednak pracując w Wilnie, coraz częściej nurtowała mnie myśl o powołaniu. Wielki wpływ wywarli na mnie nieliczni,
pracujący na Białorusi księża, których było coraz mniej. Ale najwięcej zawdzięczam mojej Mamie. O ile Ojciec od czasu do czasu coś mówił o Seminarium, to Mama nigdy. Pewnego razu, kiedy na niedzielę
przyjechałem z Wilna do Grodna, wziąłem modlitewnik i poszedłem do kościoła. Wszystkie modlitewniki były jednakowe (ciocia z Polski przywiozła). Dopiero w kościele zorientowałem się,
że był to modlitewnik Mamy. Znalazłem w nim obrazek z modlitwą Matki o powołanie kapłańskie dla syna. Byłem tym mocno przejęty - Mama, która nigdy nic nie mówiła, modliła się o moje
powołanie. Sam też modliłem się dużo, prosząc Boga, abym poznał swoją drogę. I pewnego razu wyszedłem z Kaplicy Ostrobramskiej w Wilnie z postanowieniem: "Pójdę do seminarium".
Święcenia kapłańskie otrzymałem 31 maja 1981 r. w katedrze w Kownie z rąk bp. Ludasa Pavilionisa. W latach 1981-86 pracowałem jako wikariusz w kościele św. Teresy i w
słynącej łaskami kaplicy Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie w Wilnie; od 1986 do 1987 r. pracowałem jako wikariusz parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Druskiennikach; w latach
1987-88 jako wikariusz parafii Świętego Ducha w Wilnie; 13 lutego 1988 r. zostałem mianowany proboszczem parafii Matki Bożej Anielskiej w Grodnie, gdzie w latach międzywojennych pracował
św. Maksymilian Maria Kolbe. W tym czasie obsługiwałem także kościół św. Franciszka Ksawerego, który do tej pory przez 28 lat był bez stałego kapłana i utrzymywany przez samych wiernych.
W 1985 r. na Fakultecie Teologicznym w Kownie napisałem pracę na temat "Nauka o Kościele w Konstytucji dogmatycznej Lumen Gentium" i otrzymałem stopień licencjata świętej
teologii. W 1988 r. tamże obroniłem pracę doktorską w zakresie teologii na temat "Pogłębienie nauki o Kościele w pracach i dokumentach Soboru Watykańskiego II".
25 lipca 1989 r. Ojciec Święty Jan Paweł II mianował mnie biskupem tytularnym Hippono Zarytskim, Administratorem Apostolskim Diecezji Mińskiej dla katolików Białorusi. Konsekrowany zostałem
20 października 1989 r. w Bazylice św. Piotra w Rzymie przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Motto mojej pasterskiej posługi brzmi: Quis ut Deus ("Któż jak Bóg").
W czasie mojej biskupiej służby na Białorusi zostało założone w Grodnie Wyższe Seminarium Duchowne, w którym obecnie studiuje ok. 80 kleryków. W tym też czasie zostało otwartych 95
nowych kościołów, które wcześniej były wykorzystywane dla innych celów. Ogólna liczba czynnych kościołów zwiększyła się więc do ok. 225. Zostało również wydanych 100 tys. egzemplarzy Ordo Missae w języku
białoruskim i 3 rodzaje katechizmu w języku białoruskim, w ogólnej liczbie 95 tys. egz. Udało się również uzyskać od władz państwowych pozwolenie na oficjalny przyjazd 50 księży z Polski,
co otworzyło drogę księżom z zagranicy do byłego Związku Radzieckiego.
13 kwietnia 1991 r. Ojciec Święty z Białorusi posłał mnie do Moskwy, mianując administratorem apostolskim dla katolików europejskiej części Rosji.
W chwili rozpoczęcia posługi arcybiskupiej w Rosji na ogromnym obszarze 4 mln km2 było zarejestrowanych 6 parafii i pracowało 6 kapłanów, z których dwóch miało ponad 80 lat; otwarte
były tylko 2 kościoły i 2 kaplice. 31 lipca 1991 r. Administratura Apostolska została oficjalnie zarejestrowana w Ministerstwie Sprawiedliwości Rosji, co dało jej osobowość prawną. Rozpoczęła
się rejestracja parafii i innych organizacji kościelnych.
23 listopada 1999 r., w konsekwencji podziału Administratury, zostałem mianowany administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego Północno-Europejskiej części Rosji.
W lutym 1999 r. zostałem wybrany przewodniczącym nowo powstałej Konferencji Biskupów Katolickich Rosji. W styczniu 2002 r. ponownie powierzono mi to stanowisko.
11 lutego 2002 r. Ojciec Święty Jan Paweł II podniósł do godności diecezji administratury apostolskie w Rosji i ustanowił metropolię. W związku z tym zostałem mianowany
metropolitą i ordynariuszem archidiecezji Matki Bożej w Moskwie.
- Jak przedstawia się obecnie sytuacja w dziedzinie wzajemnych relacji między katolikami a prawosławnymi w Rosji?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Problem relacji z Kościołem prawosławnym istnieje od zawsze, ale w ciągu ostatnich 12 lat rzeczywiście stał się bardzo poważny.
W 1991 r. Moskiewski Patriarchat zareagował bardzo ostro na nominację nowych biskupów w Rosji, oskarżając Kościół katolicki o prozelityzm i inwazję na tzw. tereny kanoniczne Moskiewskiego
Patriarchatu. Ten sam zarzut pojawiać się będzie stale. Stale też wysuwanym argumentem uniemożliwiającym postęp dialogu jest problem zachodniej Ukrainy. My żyjemy i pracujemy w zupełnie innym
kraju, ale ten problem dotyka i Rosji.
Tereny kanoniczne - jaka jest podstawa teologiczna do takiego tytułu? Znam ludzi nawet z innych patriarchatów, którzy po prostu się z tego śmieją. Struktury Kościoła katolickiego w Rosji
istnieją od XIII w. Przychodzimy do tych, którzy są katolikami lub z własnego wyboru chcą nimi być. I tutaj jest cały problem. Według doktryny Moskiewskiego Patriarchatu, być Rosjaninem jest
jednoznaczne z byciem prawosławnym. Nawet nieochrzczony to już potencjalny prawosławny. O tym mówi się publicznie w środkach masowego przekazu. My zaś, zgodnie z nauką Kościoła katolickiego,
mówimy, że wolność sumienia opiera się na uznaniu godności osoby ludzkiej. Trzeba pozostawić człowiekowi wolność wyboru. I jeżeli tenże Rosjanin przychodzi do nas i chce zostać katolikiem, pojawia
się problem, a nas oskarża się o prozelityzm.
Ustanowienie regularnych diecezji w miejsce dotychczasowych administratur apostolskich 11 lutego 2002 r. spotkało się również z ostrym sprzeciwem ze strony Patriarchatu Moskiewskiego,
który ogłosił obszerny dokument zatytułowany Katolicki prozelityzm wśród prawosławnej ludności Rosji, gdzie powtarzane są zarzuty o prozelityzmie wyrażającym się w istnieniu różnych struktur
organizacyjnych Kościoła katolickiego na terenie Rosji, jak również działalności na tym obszarze katolickich zakonów i zgromadzeń zakonnych. Trudno się zgodzić z zarzutami, jeżeli np. słowo
"misjonarze" lub "misjonarki", które jest w tytule zgromadzenia, automatycznie powoduje oskarżenie o prozelityzm.
- Czy katolicy żyjący w Rosji mogą brać przykład i czerpać natchnienie z postawy prawosławnych? Czy prawosławni mogliby się czegoś nauczyć od katolików?
Reklama
- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że Kościół prawosławny jest Kościołem męczenników, który bardzo ucierpiał w latach prześladowań. Wierzę, że ofiara ta przyniesie obiecane przez Chrystusa owoce
(krew męczenników jest nasieniem chrześcijan). Lata prześladowań, choć tragiczne, łączyły w wyznawaniu tej samej wiary. Wierni Kościoła katolickiego również cierpieli bardzo za wierność Chrystusowi,
dlatego tzw. kanoniczne tereny Kościoła prawosławnego są też zroszone krwią katolików i ich świadectwem. Ofiara ta również ma prawo wydać swoje owoce.
Liturgia Kościoła prawosławnego jest ogromnym bogactwem i ma wiele do zaofiarowania nam, katolikom. Idea kolegialności, tzw. sobornosti; historia monastycyzmu prawosławnego i tzw. starczestwo,
a także bardzo szeroko rozwinięty kult ikony - to tylko niektóre elementy życia tego Kościoła, które mogą być bardzo pożyteczne dla nas.
Czego prawosławni mogliby się nauczyć od katolików? Przede wszystkim otwarcia się na świat i jego problemy, na głoszenie mu Dobrej Nowiny, na zastosowanie w życiu dorobku Kościoła w dziedzinie
nauki społecznej.
Dobrze byłoby, gdyby przestano nas uważać za "konkurentów" w głoszeniu Słowa Bożego. Raczej trzeba zjednoczyć swoje siły w trosce o zbawienie człowieka i o religijną tolerancję.
Nikt na zachodzie Europy nie protestuje wobec planów ustanowienia tam prawosławnej metropolii, natomiast obraz Kościoła katolickiego w Rosji, jaki pragną nam narzucić, jest bardzo dziwny: nie powinien
mieć normalnych, określonych prawem kanonicznym struktur, życia zakonnego, głosić Ewangelii, prowadzić działalności charytatywnej, mieć rosyjskich księży i rosyjskich wiernych.
Wobec wezwań współczesnego świata, potrzeb i zagrożeń czyhających na współczesnego człowieka takie nieporozumienia nie dają światu oczekiwanego świadectwa, niepotrzebnie angażują i zużywają
siły, które należałoby wykorzystać dla głoszenia Ewangelii. Tracą na tym przede wszystkim wierni.
- Czy Ksiądz Arcybiskup jest przekonany, że relacje katolików i prawosławnych w Rosji ułożą się w końcu prawidłowo?
- Z natury jestem niepoprawnym optymistą. Głęboko wierzę, że wcześniej czy później to się stanie. Na razie nikt jeszcze nie przedstawił alternatywy dla dialogu. Europa jednoczy się wokół bezdusznego euro, a my - chrześcijanie - wciąż jeszcze jesteśmy podzieleni. Jest to największy skandal. Tym czasem wołanie Chrystusa: "Aby wszyscy stanowili jedno", jest zadaniem i dla nas, ludzi już XXI w. Świat potrzebuje naszego wspólnego świadectwa i dlatego jesteśmy "skazani" na dialog.
- Bardzo dziękuję Księdzu Arcybiskupowi za rozmowę. W imieniu naszych Czytelników życzę jak najwięcej światła i łaski Bożej.