Czat - znajomość bezosobowych relacji
Reklama
Wśród internautów bardzo popularne są czaty, dające możliwość porozumiewania się na odległość przy pomocy ekranu i klawiatury. O tym, jak bardzo rozpowszechniona to forma komunikacji, niech
świadczy fakt, że na czatach jednego z polskich portali w godzinach wieczornych rozmawia ok. 7 tys. osób jednocześnie. Niektórzy młodzi ludzie nie wyobrażają sobie wieczoru bez chwili spędzonej
na czacie. Często czatowe znajomości trwają całymi latami. Ludzie spotykają się co dzień, rozmawiają, czasem się kłócą - wszystko to bez oglądania interlokutora. Przed oczyma tylko ekran, a na nim
to, co napisała druga osoba. Czy to może być groźne? Psychologowie twierdzą, że tak. Dlaczego? To jasne. Poznając osobę w normalnym świecie, wchodzimy z nią w relacje osobowe. Wiemy, kiedy
ma problemy, dostrzegamy zmęczenie lub uśmiech na twarzy. Kiedy gościmy kogoś u siebie, staramy się być uprzejmi, kiedy zaś spotykamy na ulicy, zatrzymujemy się, by chwilę porozmawiać. Potrafimy
współczuć, nawet współcierpieć z kimś bliskim.
Co zaś dzieje się z czatowymi znajomościami? Otóż prawie nigdy - poza nielicznymi wyjątkami - osoby, które poznały się na czacie, nie spotykają się w tzw. realu, czyli w rzeczywistości.
Jest kilka przyczyn takiej sytuacji. Osoby czatujące, wykorzystując fakt, że nie widzą się nawzajem, a do tego często dzieli je ogromna odległość, nierzadko uciekają się do kłamstw. Bywa, że żonaci
mężczyźni udają kawalerów do wzięcia, a mężatki stają się pannami na wydaniu. Mniej urodziwi uchodzą za Adonisów, zaś niewiasty, którym natura poskąpiła urody, przedstawiają siebie jako wcielenie
Afrodyty. Tak naprawdę jest to niebezpieczne igranie z cudzymi emocjami. Zdarza się bowiem, że ktoś, nie znając swego interlokutora, obdarza go szczerym uczuciem. Kiedy prawda wychodzi na jaw - może
dojść do osobistych dramatów. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Czat nie powoduje wejścia w prawdziwą osobową relację. Można zakończyć znajomość jednym przyciśnięciem klawisza, pozostawiając
partnera rozmowy naprzeciw pustego ekranu monitora, bez troski o to, co się dalej stanie. Według psychologa ks. dr. Romualda Jaworskiego, dyrektora Centrum Psychologiczno-Pastoralnego "METANOIA",
czatowe znajomości mogą przynieść gorzkie owoce. Taki wzór zawierania i kończenia znajomości młodzi ludzie przeniosą bowiem w realne życie. Czemu? Nie mają innych wzorów. Spędzając długie godziny
na internetowych czatach, nie mają także czasu na nawiązanie osobowych partnerskich i szczerych kontaktów. Efektem tej postawy może być m.in. lęk przed realnym światem, izolacja społeczna, a nawet
depresje, wynikające np. z niemożności kontaktu z czatowymi przyjaciółmi.
Nieprzypadkowo również największym powodzeniem na czatach cieszą się tzw. pokoje, w których tematem rozmowy ma być seks. Czatowe uwodzenie, czasem wręcz "internetowy seks" z opisem czynności
seksualnych staje się substytutem realnych więzi, które powinny łączyć tylko małżonków. Można więc w tym kontekście mówić o "internetowej zdradzie", którą w wymiarze moralnym należy traktować
jako grzech.
Niektórym bywalcom Internetu nie wystarczają czatowe randki. Do sieci wchodzą, by uzyskać
łatwy dostęp do pornografii
Reklama
a tej jest w Internecie pod dostatkiem; najróżniejszej zresztą maści i gatunku - tzw. miękka, twarda czy prezentująca zboczenia seksualne. Są zdjęcia, filmy i opisy - wszystko zamieszczane
w jednym celu: wzbudzić seksualne podniecenie, szukać stron z mocniejszymi wrażeniami, wreszcie - zapłacić za dostęp do "najtwardszych" zasobów. Specjaliści z dziedziny pedagogiki
mówią nawet o czymś więcej niż pornografii: w Internecie można znaleźć bowiem pornologię (opisy czynności seksualnych), pornografię (wyobrażenia graficzne, zdjęcia itp.), pornofonię (pliki dźwiękowe)
i pornowizję (np. filmy). Całość składa się na pornosferę, w otoczeniu której wzrastają nieraz dzieci, mające dostęp do Internetu. Dzieje się tak również dlatego, że rodzice przeważnie nie mają
pojęcia, co ich pociechy oglądają na ekranie monitora, naiwnie wierząc w zapewnienia, że dziecko właśnie testuje nowy program do nauki języków obcych, albo rozwiązuje przy pomocy komputera skomplikowane
równania matematyczne.
Nie znając się na pracy z komputerem i Internetem, rodzice nie są też w stanie skontrolować, jakie zasoby w sieci przeglądały ich dzieci. Warto więc chyba zaapelować do rodziców,
by z większą odpowiedzialnością podchodzili do tego zagadnienia. Pornografia jest bowiem niesłychanie szkodliwa dla sfery duchowej i psychicznej człowieka, zwłaszcza człowieka młodego. Obcowanie
z pornosferą wypacza obraz ludzkiej seksualności i celu, w jakim Bóg obdarzył nią człowieka. Otóż miast być dopełnieniem miłości między małżonkami, skierowanym na zrodzenie potomstwa, staje
się ona narzędziem zaspokojenia popędu i uzyskania przyjemności. Prowadzi do swoistego wyrwania sfery seksualnej z całości osobowości, jak również do wyłączenia jej z dziedziny moralności.
Osoby, które mają częsty kontakt z pornosferą, uważają, że seks jest jedną z potrzeb fizjologicznych takich jak jedzenie, picie czy sen, zaś uprawianie seksu nie może być według nich oceniane
moralnie jako dobre lub złe. W ich mentalności ciało staje się narzędziem do osiągnięcia przyjemności, w konsekwencji takim samym instrumentem staje się drugi człowiek, na którego patrzy się
w kategoriach jedynie atrakcyjności seksualnej. Stąd tylko krok do molestowania czy gwałtu, który pozwoli rozładować występujące w danej chwili napięcie seksualne. (Pornosfera jest więc niesłychanie
groźnym zjawiskiem, przynoszącym zgubne skutki psychiczne i duchowe. Jest drogą do psychopatyzacji życia, zabija wrażliwość moralną i utrwala patologię ujawniającą się jako zaburzenie osobowości.
Jedną z jej cech jest wyłączenie seksualności spod osądu moralnego, co doprowadza do znieprawienia sumienia, które - jak uczy teologia moralna - jest głosem Boga, zapisanym w ludzkiej naturze.
Przez kontakt z pornosferą zostaje wypaczone pojęcie miłości, zniszczony duch ofiary, następuje też odrzucenie potrzeby wyrzeczeń i umartwień. Człowiek staje się pasożytem, nastawionym jedynie
na hedonistyczne doznania i czyniącym z ich poszukiwania cel swojego życia. Skrajny egoizm - oto owoc poddania się pornosferze. Często wynikiem owego egoizmu staje się w różny sposób manifestowana
Pomóż w rozwoju naszego portalu
agresja
Reklama
wynikająca także z niekontrolowanego i niewłaściwego używania wirtualnego świata. Dostępne zarówno w Internecie, jak również na innych nośnikach gry komputerowe, zawierają ogromny ładunek
agresji. Schemat większości gier jest podobny - walka z przeciwnikami - zabicie ich - osiągnięcie celu - wygrana. Nieważne, że przeciwnik jest tylko wirtualny, a zabija się go przyciskiem klawisza.
Emocje, które się wtedy rodzą, są identyczne jak w analogicznej sytuacji przeżywanej w rzeczywistości. Nienawiść do wroga, chęć likwidacji go wszelkimi dostępnymi środkami - to uczucia, jakie
przeżywają młodzi ludzie bawiący się agresywnymi grami komputerowymi. Jeśli do tego dodać programistów-psychopatów, którzy akcję gry umieszczają np. w obozie koncentracyjnym, gdzie zwycięzcą zostaje
ten, kto zabije najwięcej więźniów - nietrudno zauważyć, jak niebezpieczną zabawką bawią się dzieci.
Jeszcze kilka lat temu psychiatrzy mówili o tzw. telewizyjnym zespole odwrażliwienia, charakteryzującym się niewrażliwością na cierpienie, spowodowaną zbyt długotrwałym obcowaniem z przemocą
płynącą z ekranu TV. Dziś można już mówić o internetowym czy komputerowym zespole odwrażliwenia, rodzącym się według podobnego schematu. Skutki tej choroby są bardzo groźne. Bawiący się wirtualnym
cierpieniem i śmiercią młodzi ludzie sami go nie doświadczają. Nie mają więc świadomości, że w realnym świecie takie zachowanie przynosi ból i wyrządza krzywdę. Stąd też rośnie liczba młodocianych
przestępców, którzy na wirtualnej rzeczywistości budują swój świat - świat zwycięzców w grze, gdzie do celu dochodzi się już nie po ekranowych, lecz po rzeczywistych trupach.
Za wiele z opisanych zjawisk odpowiada niestety
niewiedza rodziców
Reklama
którzy w dobrej wierze kupują dziecku komputer oraz instalują stałe łącze do Internetu, naiwnie wierząc, że te narzędzia będą wykorzystywane wyłącznie jako pomoce naukowe.
Tymczasem członkowie włoskiego Stowarzyszenia Katolickich Psychologów i Psychiatrów (AIPCC), ostrzegają przed niekontrolowanym używaniem Internetu, które może prowadzić do nieznanych dotychczas
patologii. Włoscy psycholodzy przeprowadzili badania na grupie 109 dzieci w wieku od 6 do 9 lat, u których zauważono zaburzenia psychiczne wynikające z niekontrolowanego korzystania z Internetu.
Według włoskich psychologów badane dzieci dotknięte są przede wszystkim schorzeniem nazwanym "tech-abuse", przejawiającym się trudnościami w kontaktach międzyludzkich. Dziecko nadmiernie korzystające
z Internetu nie potrafi nawiązać kontaktu osobowego bez pomocy komputera. Podobnie dzieje się z wyrażaniem emocji. "Technoautyzm" - bo tak nazywa się ta choroba - powoduje, że dzieci stają się
niezdolne do wyrażenia własnych uczuć bez technicznej pomocy. Niekontrolowane używanie Internetu rodzi również u dzieci skłonność, a nawet manię do podglądania innych ludzi. W badanej grupie
od 15 do 20% dzieci regularnie surfowało po Internecie, prowadząc na czatach rozmowy i nawiązując znajomości. Natomiast 70% dzieci grało w różne gry, spędzając przed ekranem komputera po kilka
godzin dziennie. 5% surfowało po Internecie więcej niż 5 godzin na dobę.
Warto też dodać, że obok negatywnych skutków psychicznych i duchowych nadmierny kontakt z komputerem powoduje
różnorakie schorzenia
np. choroby układu krążenia czy oczu. Lekarze ostrzegają, że spędzanie zbyt długiego czasu przed ekranem komputera może się przyczynić do powstawania groźnych dla życia zakrzepów w naczyniach krwionośnych.
Dlatego też zalecają gimnastykę nóg czy krótkie spacery podczas przerw w pracy.
Nie mniej zagrożone są oczy. Jak wiadomo, monitory wydzielają szkodliwe promieniowanie, które nie pozostaje bez wpływu na wzrok. Po długim czasie obcowania z komputerem mogą pojawić się choroby,
grożące nawet ślepotą. Jednym z niepokojących objawów jest np. pulsowanie obrazu. W momencie, gdy osoba pracująca z komputerem dostrzega, że obraz na monitorze (zwłaszcza tekst) sprawia
wrażenie pulsującego - powinna natychmiast udać się do okulisty. Aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia schorzeń oczu, warto np. odpowiednio wyregulować obraz monitora, tak, by był on optymalny dla oka użytkownika
oraz zaopatrzyć go w filtr powstrzymujący szkodliwe promieniowanie.
Wśród chorób, mających swą genezę w nadmiernym kontakcie z komputerem, są również schorzenia kręgosłupa - niejednokrotnie bardzo poważne. Siecioholikom grozi także tzw. zespół kanału nadgarstkowego,
biorący się nieumiejętnego korzystania z klawiatury. Efektem tej choroby mogą być bolesne skurcze dłoni.
Wydaje się więc, że w obcowaniu z wirtualnym światem, jak w każdej innej sprawie, konieczny jest
złoty środek
dzięki któremu ryzyko związane z używaniem komputera i Internetu zostanie zminimalizowane lub całkowicie wykluczone. Należy zatem zaapelować do rodziców, by więcej uwagi poświęcali swym dzieciom. Komputer, podobnie tak jak telewizor, nie może stać się w domu jedynym wychowawcą. Pierwszymi bowiem wychowawcami są rodzice i to do ich obowiązków należy wpojenie pociechom fundamentalnych zasad. Do nich należy zaliczyć i tę, by komputer nie stał się jedynym środkiem komunikacji ze światem.