Niech zstąpi Duch Twój...
Trudno przejść obojętnie wobec słów Ojca Świętego Jana Pawła II, wygłoszonych 19 maja w Rzymie podczas narodowej pielgrzymki Polaków. Trudno było nie wzruszyć się, gdy nasz Rodak na tronie Piotrowym
wspominał wszystkie pielgrzymki do Ojczyzny, eksponując z każdej z nich to, co było wówczas najważniejsze. I co przez ćwierćwiecze tego Wielkiego Pontyfikatu budowało rzeczywistość Kościoła
w Polsce, ba, rzeczywistość Polski samej. Gdy teraz tak często narzekamy, że w naszej Ojczyźnie jest ciężko, warto się zastanowić, jak byłoby, gdyby skromny Kardynał z Krakowa nie został
Papieżem?
Trudno było nie uronić łzy, gdy słyszało się takie słowa Ojca Świętego: "(...) Coraz pełniej uświadamiam sobie, że stale bliższy jest dzień, kiedy trzeba będzie stanąć przed Bogiem z całym tym
życiem - i z okresem wadowickim, i z okresem krakowskim, i z okresem rzymskim - i zdać sprawę z włodarstwa swego". Bo choć zaraz słyszeliśmy słowa najwyższego zawierzenia: "(...)
Ufam Miłosierdziu Bożemu i opiece Matki Najświętszej na co dzień, a zwłaszcza na ten dzień, kiedy się wszystko ma wypełnić na świecie, wobec świata i przed Bogiem", to tak po ludzku chcielibyśmy
zakrzyknąć: "To nigdy nie nastąpi. Przecież nie możesz nas, Ojcze Święty, zostawić!".
Trudno nie zastanawiać się głęboko nad tym, co Jan Paweł II powiedział o miejscu Polski w Europie, o integracji z Unią Europejską. Przypomniał swoje słowa wypowiedziane w Gnieźnie
w 1997 r.: "Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo ze swoją
Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. (...) Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie".
Papież docenił troski i niepokoje przeciwników integracji. Nawiasem mówiąc, niezwykle trafnie ujął ich istotę - zachowanie tożsamości narodowej i gospodarczy układ sił po integracji. Przecież
w starciu z unijną machiną najbardziej boimy się utraty tej tożsamości i zagrożeń ekonomicznych. A jednak słowa Ojca Świętego nie zmylą nikogo: "(...) Muszę jednak podkreślić raz jeszcze,
że Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi
jedną rodzinę narodów, opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji. Wejście w struktury Unii Europejskiej, na równych prawach z innymi państwami [czy dzisiaj te prawa rzeczywiście są równe?
- przyp. J. B.], jest dla naszego Narodu i bratnich narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziejowej sprawiedliwości, a z drugiej strony może stanowić ubogacenie Europy. Europa potrzebuje Polski.
Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków. Polska potrzebuje Europy. Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej! (...)".
Możemy Papieża nie słuchać, tak jak nie słuchaliśmy Go w wielu innych sprawach. Tym bardziej że Papież nie jest politykiem (przynajmniej w powszechnym rozumieniu tego słowa), a klauzula
Jego nieomylności dotyczy tylko spraw wiary. Może jednak nasz Rodak stawia przed nami zadanie wobec Europy? Może w głębi serca czuje więcej i widzi dalej niż my jesteśmy w stanie pojąć?
Gdy w 1979 r. na Placu Zwycięstwa wołał "do Boga o dar Ducha, aby przemienił oblicze naszej ojczystej ziemi" [z przemówienia do pielgrzymów z Polski, 19 maja 2003 r. - przyp.
JB], któż z nas przypuszczał, co to właściwie znaczy?
Teraz o przyszłości Polski decydować będziemy w uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Może to szczególny znak, że trzeba zawierzyć w Jego mądrość i moc, a On pokieruje naszymi
decyzjami? Może Jan Paweł II, kierując do nas 19 maja tak znaczące słowa, chciał nam przekazać, byśmy się nie lękali - mimo oczywistych i w wielu wypadkach uzasadnionych obaw - być narzędziem
Ducha Świętego w dziele odnowy oblicza Europy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu