Pan Andrzej vel Święty Mikołaj napisał:
Kochana Pani Aleksandro!
Na skutek problemów finansowych z bankomatem (kredyciki), w połączeniu
z chorobami, które mnie dopadły, wpadłem w depresję, z której już – DZIĘKI
BOGU! – się wygramoliłem. Pociechą dla mnie był numer „Apostolstwa Chorych”
poświęcony depresji – mój idol św. Brat Albert też cierpiał na tę chorobę. Ale to już
koniec, teraz działam ze zdwojoną siłą. A dokładniej – działam w Krakowskim
Oddziale Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka.
Książeczki, które wrzuciłem do koperty, proszę dać jakiemuś dziecku. Właśnie
tego typu książeczki wrzucam do kolorowych kopert – i życie jest piękne!
Kolejny stały czytelnik i korespondent znowu napisał list. Ale co to za list! Ogromna koperta oklejona znaczkami, pieczątkami i innymi różnościami! To cały p. Andrzej, niestrudzony pielgrzym (aż po Santiago de Compostela!) po drogach Polski i zagranicy. No i waleczny obrońca życia. Dobrze, że wreszcie został dziadkiem, może trochę odetchnie w domu, bo i wiek, i kondycja domagają się nieco mniej tego wędrówkowego szaleństwa! Ale to tylko taki żarcik, bo jak znamy p. Andrzeja – raczej nie zatrzyma się go tak łatwo w miejscu.
Pan Andrzej to także przykład człowieka otwartego na innych. Ma mnóstwo przyjaciół na całym świecie. Koresponduje z nimi, odwiedza ich i im pomaga, a oni pomagają jemu. I gdy tak siedzę sobie w ciszy przy komputerze, to podziwiam go i czasami nieco zazdroszczę tej witalności. I zaraz łapię choćby za telefon, by się do kogoś odezwać...
Pomóż w rozwoju naszego portalu