Reklama

Kultura

Ciekawość to nie grzech

Człowiek ma w swoją konstrukcję wpisaną ciekawość. Jeśli tylko jest ona zbudowana na fundamencie poszukiwania i rozwoju – niech staje się motorem napędowym działania. Zwłaszcza gdy stoi w parze z poszukiwaniem prawdy, dążeniem do źródła.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pamiętają Państwo takie powiedzenie, a w zasadzie ripostę, którą zbywano dzieci – tę odnoszącą się do ciekawości, która była pierwszym stopniem do piekła? Jeśli trochę poszperamy, to znajdziemy jej źródło w dziele XII-wiecznego św. Bernarda z Clairvaux, mistyka i zakonnika, zatytułowanym O stopniach pokory i pychy. Oczywiście, nie jest to źródło serwujące konkretny cytat, ale odnoszące się do ciekawości w kontekście pychy, czegoś, co może prowadzić na manowce. Ale czy musi? W zasadzie wszystko zależy od nas. Jeśli kreujemy w młodym człowieku – jako rodzice, rodzina, przyjaciele – dobre wzorce, stajemy się nie tylko kimś odpowiedzialnym za jego rozwój fizyczny, ale też za to wszystko, co określamy jako rozwój duchowy. Możemy podlewać w nim każde ziarno. Od wiary, potrzeby obcowania z pięknem, zainteresowania literaturą po – ogólnie ujmując – ciekawość świata. Miłość. Możemy podać coś na tacy albo pobudzić do aktywności, zamiast przysłowiowej ryby dać wędkę.

Od lat obserwuję ludzi, których określamy mianem animatorów w sferze kultury. To nie są zwyczajni pracownicy zatrudniani przez instytucje, aby w ramach etatu czy w inny sformalizowany sposób, pod szyldem tej czy innej instytucji kultury, wypełniać ustawowe zapisy nakładające m.in. na samorząd działanie w sferze edukacji kulturalnej. Oj, nie! Z praktyki widzę, że można „pracować w kulturze”, ale można też, działając w sferze kultury, być mentorem, przewodnikiem, pasjonatem. To trochę tak jak w sytuacji, gdy ktoś, kto zajmuje się dziećmi na lekcjach WF-u, na początku zajęć rzuca piłkę i mówi: grajcie, w przeciwieństwie do kogoś, kto potrafi rozpalić pasję w młodym człowieku, obudzić wolę konkurowania w sporcie, bakcyla rywalizacji, chęć bycia lepszym z każdym kolejnym pojawieniem się na parkiecie sali gimnastycznej, trawie boiska czy na bieżni.

W kulturze są ludzie, którzy potrafią przyciągnąć dzieci do pracowni plastycznych czy sal koncertowych bez typowego dla szkolnych lekcji przymusu. Ale trzeba przyznać, że również w szkołach można łatwo rozróżnić nauczycieli plastyki czy wychowania muzycznego, tych ogarniętych pasją, siejących i podlewających, od typowych realizatorów normy programowej. Jeśli dziecko trafi na tego pierwszego, ma szansę na coś, co określamy jako rozwój w ujęciu holistycznym. Jak bumerang wraca tu przywołane sianie i podlewanie, pielęgnowanie. Jestem pewien, że młody człowiek, jeśli tylko będzie mieć szansę na wejście do świata sztuki i złapie przysłowiowego bakcyla, a ktoś zadba o to, aby mógł realizować swoją pasję, do końca życia będzie odczuwać potrzebę obcowania z pięknem. Po pierwsze, zdobędzie dar odróżniania piękna od sztampy szarości. Po drugie, zacznie doceniać to, co jest fuzją funkcjonalności i estetyczności. Gdy będzie mieć do wyboru szary nudny kubek, sięgnie po ten, który wywoła w nim emocje. A piękno to coś, co właśnie wywołuje w nas emocje. I tu wracamy do ciekawości, „podlewania” jej w każdym dziecku. Trzeba dawać możliwość eksperymentowania, ot, potykania się i podnoszenia, umiejętność naprawiania własnych błędów. Lubię patrzeć, kiedy małe dziecko pierwszy raz dotyka klawiatury fortepianu, kiedy – jak powszechnie się mówi – sobie brzdąka. Niesamowita jest fascynacja dziecka, gdy zauważa, że to ono stoi za wydobywającym się dźwiękiem. Zauważa swoją sprawczość. Tworzy coś z niczego. Podobnie jest, gdy z pozornych plam farby na papierze kreuje swój obraz. I wierzcie, ono często widzi tam o wiele więcej niż my, nie jest bowiem skażone sztampą stereotypowego myślenia. Plama jest obłokiem, wielorybem, drzewem albo słońcem. Ale nigdy dziecko nie namalowałoby tego, gdyby nie ciekawość, nawet jeśli ta ciekawość to nieskładne dźwięki na pianinie lub zaplamiony farbami stół. Zaręczam, ta ciekawość nigdy nie będzie pierwszym stopniem do piekła, a jakoś dziwnie odnoszę wrażenie, że najwyższy Szef cieszy się każdą radością dziecka. A więc – podlewajmy tę radość. Zaręczam, zakwitnie!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2023-07-11 14:12

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ciekawostka

Do czego służą wąsy słoniom?
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Bożonarodzeniowe przesłanie abp. Wacława Depo

2024-12-25 13:28

[ TEMATY ]

abp Wacław Depo

Boże Narodzenie

Karol Porwich / Niedziela

W tegorocznym przesłaniu na Boże Narodzenie abp Wacław Depo, metropolita częstochowski przypomina, że przyjście Jezusa oznacza triumf dobra i mocy Bożej nad złem, a także wypełnienie ludzkich serc miłością i nadzieją.

- Dla całego świata nadzieja płynie ze stajenki betlejemskiej. Papież Franciszek ogłaszając Rok Święty zatytułowany „Pielgrzymi Nadziei” wskazuje, że nadzieja jest związana z wiarą, a tam, gdzie jest wiara, tam jest też miłość. Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusa? Nikt. Ani ucisk, ani prześladowanie, ani śmierć, bo po to Jezus stał się człowiekiem, żeby nas zbawić i stał się Bogiem z nami, żeby usensownić naszą drogę życia - wyjaśnia.
CZYTAJ DALEJ

Pasterka na Wawelu

2024-12-25 22:49

Biuro Prasowe AK

    - 2025 lat temu nastała pełnia czasu. Od chwili Wcielenia żyjemy w tej pełni. Jako chrześcijanie mamy obowiązek w tę pełnię każdego dnia niejako się zanurzać i w nią wchodzić, stając się synami Bożymi i dziedzicami nieba – mówił abp Marek Jędraszewski podczas tradycyjnej Mszy św. pasterskiej w katedrze na Wawelu.

    W homilii metropolita krakowski zauważył, że treść pełni czasów została rozwinięta w liście św. Pawła do Galatów, w którym Apostoł Narodów wskazuje na skutki narodzenia Bożego Syna, a w liście do Efezjan nadał temu przyjściu na świat Bożego Syna wymiar prawdziwie kosmiczny. Przed pełnią czasów – jak wyjaśniał – czas jawi się jako „chronos” – przemijanie i zdążanie ludzi do śmierci. Gdy Zbawiciel przyszedł na świat, los człowieczy nabrał zupełnie innego znaczenia. – Chrystus przyszedł na świat, abyśmy byli dziećmi Bożymi. Abyśmy byli dziedzicami nieba – mówił abp Marek Jędraszewski, zwracając uwagę na fakt, że nowa sytuacja człowieka jest tak radykalna, że odtąd czas liczy się według szczególnej cezury-granicy, jaką jest przyjście Chrystusa na świat – święty czas kairós. – Ciągle liczy się ten czas, nasz czas, od narodzin Chrystusa. To chrześcijańska, zatem nasza era. Era naszych wartości, wyznaczonych przez święty czas kairós, określonych wolnością dzieci Bożych. Poczuciem, że jesteśmy przeznaczeni do życia wiecznego, ludźmi, którzy żyją już innym kształtem wolności ducha. Wolności polegającej na zdążaniu do prawdy, a to zdążanie wypełniane jest nowym kształtem miłości – wskazywał metropolita krakowski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję