Z tarasu Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie roztacza się przepiękna panorama Wiecznego Miasta. Wśród dachów, monumentów i kopuł wyróżnia się jedna - kopuła Bazyliki Świętego
Piotra. Tuż obok niej widać zarys Pałacu Apostolskiego, gdzie już od 25 lat mieszka Karol Wojtyła, który właśnie z tego Kolegium, z awentyńskiego wzgórza jako biskup, a potem
kardynał wielokrotnie mógł podziwiać dziedzictwo Rzymu. Wszak zawsze, gdy przybywał do Wiecznego Miasta, mieszkał w Kolegium przy Piazza Remuria. Stąd także przed ćwierćwieczem, 14 października
wyszedł na pamiętne konklawe, a wrócił już jako Papież Jan Paweł II.
Patrząc na oświetloną kopułę Piotrowej bazyliki w wieczór, który rozpoczął Święte Triduum Paschalne, wracają do serca i umysłu przeżyte w tym dniu wydarzenia związane
z tym szczególnym miejscem, jak i z osobą tego, którego nazywamy Namiestnikiem Chrystusa na Ziemi. Powraca przede wszystkim radość z możliwości koncelebrowania pod jego
przewodnictwem przedpołudniowej Mszy Krzyżma i wieczornej Mszy Wieczerzy Pańskiej. To tak niedawno, jakby przed chwilą, przed zakończeniem wielkoczwartkowej liturgii, ten który przewodzi nam
w wierze, podpisał nową encyklikę. W tak ważny dzień, Kościół otrzymał szczególny dar encyklikę Ecclesia de Eucharistia. W poprzednich latach w Wielki Czwartek
Ojciec Święty przekazywał kapłanom swoje szczególne przesłanie w Liście do Kapłanów. W tym roku takim przesłaniem stała się owa encyklika.
W taki wieczór nie sposób nie myśleć o tym, co jest darem i tajemnicą - jak określił kapłaństwo w książce o tym tytule Jan Paweł II. Nie sposób nie
myśleć o swoim kapłaństwie, o kapłaństwie tych, którzy od wieków odpowiadają na Boże wezwanie, którzy byli, są i będą jako alter Christus. Powracają także myśli wypowiedziane
przez Henriego Nouwena przyrównujące nasze życie, zwłaszcza życie kapłańskie, do czterech czasowników zawartych w opisie ustanowienia Eucharystii: wziął chleb, pobłogosławił, łamał i rozdawał
- tak uczynił sam Chrystus w tę świętą noc.
Mówiąc o Eucharystii nie da się nie mówić o kapłaństwie, które jest służebne wobec niej. W nowej encyklice Papież przypomina, że właśnie "Eucharystia jest główną i centralną
racją bytu sakramentu Kapłaństwa, który definitywnie począł się w momencie ustanowienia Eucharystii i wraz z nią" (Ecclesia de Eucharistia nr 31).
Fundamentem każdego powołania chrześcijańskiego jest darmowe i uprzedzające wybranie przez Boga. To wszystko, co możemy powiedzieć o każdym powołaniu chrześcijańskim, znajduje
szczególne urzeczywistnienie w powołaniu kapłańskim. Istnieje ono i trwa w Kościele i dla Kościoła, i dla niego też się spełnia. Wszak nie inaczej,
ale na mocy swoich święceń kapłan jest tym, który w osobie Chrystusa sprawuje Ofiarę Eucharystyczną i składa ją Bogu w imieniu całego ludu.
Słowa zawarte w opublikowanej 11 lat temu adhortacji apostolskiej Pastores dabo vobis, mówiącej o formacji kapłanów we współczesnym świecie, ukazują, czym jest historia
każdego powołania chrześcijańskiego. "Jest ona - jak pisze Jan Paweł II - niewymownym dialogiem między Bogiem a człowiekiem, między miłością Boga, który wzywa, a wolnością człowieka,
który z miłością Mu odpowiada". Te dwa nierozłączne elementy powołania, darmowy dar Boga i odpowiedzialna wolność człowieka stają się niejako wzorem każdego powołania: proroków,
apostołów, kapłanów, zakonników, wiernych świeckich, każdego człowieka.
Wielkoczwartkowy wieczór pomaga podejmować refleksję nad formacją, jaka przygotowuje kandydatów do kapłaństwa, gdy Chrystus bierze i błogosławi, a także nad czasem, do którego
formacja ma przygotować, a więc do łamania i rozdawania siebie tym, do których Dobry Pasterz posyła swoje sługi. Obok Wielkiego Czwartku także Niedziela Dobrego Pasterza oraz majowe
i czerwcowe dni, w które przypadają święcenia kapłańskie, przypominają już nie tylko samym kapłanom, ale wszystkim wierzącym powagę odpowiedzialności za jedno z najdelikatniejszych
zadań, od którego zależy ewangelizacja całej ludzkości. Dar powołania, jakim Bóg obdarza, wymaga pełnej wolności od powołanego. Wolności, która z miłością na wzywającą Miłość odpowiada. Nie
można zapominać, że Bóg powołuje swoich kapłanów z określonych środowisk, które ich kształtują i do których zostają potem posłani z posługą Ewangelii Chrystusa.
"Jezus wziął chleb..." - Tak jak Chrystus wziął chleb, tak też bierze powołanego. Inicjatywa należy do Niego, powołany zaś w pełnej wolności odpowiada na Jego dar. Kapłaństwo wszak nie
jest żadną należnością - jest darem! W relacji pomiędzy Bogiem a powołanym potrzeba dziecięcej ufności, a zarazem i wdzięczności za otrzymany dar,
aby nie popaść w pychę wybraństwa Bożego. Serce powołanego winno być wypełnione podziwem, wzruszeniem i wdzięcznością, a także ufnością i nadzieją. Wszak w tym
ważnym wyborze powołany opiera się nie na własnych siłach, lecz na wierności wzywającemu Bogu. Tak, aby wciąż uwidaczniała się odpowiedź na Boże wezwanie jako swój osobisty dar, dar z całego
siebie.
"Jezus wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie..." - Jakże ważny jest czas modlitwy Jezusa, wszak ona poprzedzała wezwanie tych, których On sam chciał wezwać do siebie. Jakże ważna jest modlitwa Chrystusa,
która przekłada się na owo pobłogosławienie. Czas formacji seminaryjnej staje się dla kandydata do kapłaństwa w pełnym tego słowa znaczeniu - czasem błogosławieństwa. Może on uczyć się Jezusa
poprzez przebywanie z Nim - tak jak czynili to Apostołowie. Pobyt w seminarium daje możliwość dobrego przygotowania do sprawowania Tajemnicy, której jako prezbiter będzie szafarzem.
Wszak ową Tajemnicą jest sam Jezus Chrystus. Owocem błogosławieństwa jest przylgnięcie do Niego, które trwale z Nim jednoczy. Pozwala także powołanemu nieustannie wpatrywać się i kontemplować
Jego oblicze.
"Jezus wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go..." - Czas łamania to nic innego jak pewna konsekwencja przylgnięcia do Mistrza. Wszak nie wystarczy przekroczyć progu, trzeba iść w głąb!
Trzeba iść w głąb całej formacji przygotowującej kleryka do kapłaństwa we wszystkich jej wymiarach: ludzkim, duchowym, intelektualnym i duszpasterskim; tak, aby na podstawie
towarzyszenia Jezusowi, przygotowywała się i rozpoczynała misja. Można powiedzieć, że potrzeba, aby w tym czasie przygotowania na własnej skórze doświadczyć owego bólu łamania. Potrzebne
jest to, aby uwidoczniło się utożsamienie z krzyżem Chrystusa. Tak, aby jak każdy chrześcijanin, także i kandydat do kapłaństwa mógł życie swoje dostosować do tajemnicy krzyża Pańskiego,
o czym usłyszy w obrzędzie święceń. Wśród krzyżujących udręk, jakie spadają na każdego człowieka, najbardziej boli doświadczenie własnej słabości, własnej grzeszności. Zjednoczenie
z Ukrzyżowanym pozwala ten ból znieść w doświadczeniu potęgi Bożego miłosierdzia.
"Jezus wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał uczniom" (Łk 22,19). W rozdawaniu siebie, do którego prowadzi cała formacja seminaryjna, urzeczywistnia
się owo Chrystusowe duc in altum! Wypłynięcie na głębię życia, na głębię doświadczenia swego człowieczeństwa w służbie - w składaniu siebie jako żertwy ofiarnej, tak aby spełniało
się pragnienie Chrystusa dawania siebie, poprzez ofiarność pasterza. Wszak kapłan, rozdając, nie rozdaje siebie. Przekazuje on tylko życie, nie własne, ale to, które otrzymał.
Sakrament święceń, który zamyka formację do kapłaństwa, daje każdemu prezbiterowi pewność, że może on wzrastać w miłości, opierając się nie tylko na własnych talentach i na własnej
mocy, ale na towarzyszącej mu łasce Ducha Świętego. Owo wzrastanie dokonuje się nie inaczej jak poprzez szczere i niezmordowane wypełnianie swoich obowiązków. Codzienne czynności, jakie kapłan
wypełnia, zwłaszcza w ofierze Mszy św., zmierzają ku doskonałości życia, ku świętości. A to owocuje radością i świętością wszystkich wiernych, której współtwórcami stają
się kapłani według serca Bożego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu