Z dwoma córkami przejechaliśmy od morza do Tatr. Zobaczyliśmy wiele przepięknych miejsc, spotkaliśmy wspaniałych przyjaciół, w wielu miejscach zobaczyliśmy i poczuliśmy, że polskie chrześcijaństwo jest żywe i młode. Wiele takich świadectw zobaczyliśmy na Jasnej Górze, u Świętej Anny, w Wadowicach i Kalwarii Zebrzydowskiej, także na codziennych porannych Mszach w różnych kościołach. Wspomnę o jednym miejscu oczywistym i dwóch niespodziewanych.
To oczywiste, to Wiktorówki, sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr. Dotarliśmy tam w deszczu, zastaliśmy jak zwykle dużo ludzi i tę niepowtarzalną atmosferę ludzi modlących się, przyjaznych dla siebie nawzajem, otwartych na rozmowę. A potem pobliska Rusinowa Polana przetarła chmury i pokazała nam Tatry. To miejsce zawsze zbliżało i będzie zbliżało do Najwyższego, nie może być inaczej!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mniej oczywistym miejscem jest Dwór w Stryszowie, oddział muzeum wawelskiego. Spodziewaliśmy się obejrzeć tam dworskie wnętrza, tymczasem w tych wnętrzach zobaczyliśmy świetną wystawę ikon pisanych współcześnie przez uczestników wadowickiej Szkoły Malowania Ikon. Zbiór obszerny, ledwie się mieścił, a każda z prezentowanych ikon była dla mnie świadectwem nie tylko malarskich umiejętności, ale i wiary w to, co ikona przedstawia. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że takich szkół jest w Polsce coraz więcej i coraz większą zdobywają popularność.
Na naszej trasie znalazł się także skansen w mazowieckim Sierpcu – piękne miejsce, każdemu polecam. Wśród dobrze utrzymanych chłopskich chat, sprzętów, ukwieconych ogródków, ziemiańskich dworów i parków znalazła się tam wystawa współczesnych rzeźb, w znakomitej większości o tematyce religijnej, tradycyjnych, a przecież powstających teraz „świątków”.
Te i wiele innych spotkań z polską kulturą wyrastającą wprost z Ewangelii i zarazem długiej historii natchnęły mnie optymizmem. Będzie dobrze!