Szanowna Redakcjo!
Do napisania tego listu skłonił mnie zamieszczony w 46. numerze
„Niedzieli” nekrolog powiadamiający o odejściu do Pana żołnierza pilota
z 300. Dywizjonu Bombowego „Ziemi Mazowieckiej” – por. Jana
Edwarda Stangryciuka-Blacka.
Otóż w tym dywizjonie walczył mój wujek Jan Duchaczek, brat mojego
śp. taty Stanisława. Urodzony 15 czerwca 1918 r. w Nagórzanach k. Lwowa
był pasjonatem latania i członkiem Klubu Szybowcowego, który działał
w okolicach Lwowa.
Gdy wybuchła wojna, postanowił uciekać do Francji i walczyć z okupantem.
W kościele parafialnym w Nawarii k. Lwowa wraz ze swoją narzeczoną
przysięgał na krucyfiks „dozgonną miłość i wierność”. Młodzi złożyli
przysięgę „na krzyż”, że jeśli któreś z nich zginie, drugie nie założy nigdy
rodziny.
Narzeczona Jana przeżyła okres wojenny. Wraz z innymi repatriantami
zamieszkała we Wrocławiu i nigdy nie założyła rodziny. Wiem to od mojego
taty, który spotkał tę panią we Wrocławiu w latach 70. ubiegłego wieku.
Wujek zginął 28 maja 1944 r. w czasie lotu bojowego w okolicach miasta Heusden w Holandii. Jest pochowany
(po ekshumacji) na cmentarzu wojskowym w Bredzie. Opisałam ten epizod z życia śp. wujka Janka, aby przypomnieć, że „mimo wszystko” trzeba dochować wiary złożonej przysiędze, że nigdy nie wolno łamać słowa danego Bogu. Pozdrawiam serdecznie!
Czesława z Lubania
Pomóż w rozwoju naszego portalu