To jeden z tych upalnych letnich dni, w których prażące słońce odbiera wszelkie siły. Wysokie temperatury sprawiają, że chwilami mój telefon się przegrzewa, co nie pozwala uruchomić choćby aparatu, a dłoń sama sięga do ukrytej w torbie butelki lodowatej wody. Tuż przed południem przed Jasną Górą stopniowo zaczynają się zbierać ludzie pragnący przywitać zbliżającą się poznańską pieszą pielgrzymkę. Jednym z pątników, który przybył odrobinę przed swoimi towarzyszami, jest Stanisław pielgrzymujący wspólnie z żoną w grupie pokutnej. Do Pani Jasnogórskiej udał się po raz dwudziesty, by dziękować za otrzymaną w kolejnym roku łaskę.
– Trochę wstyd się przyznać, ale jestem alkoholikiem. Dwadzieścia lat temu przestałem pić i co rok idę podziękować Matce Bożej za kolejny rok trzeźwości. Gdy jeszcze miałem problem z alkoholem, to poszedłem do mojego kościoła parafialnego i uklęknąłem przed obrazem Matki Bożej, prosząc o trzeźwość. I tę trzeźwość otrzymałem, i bardzo Maryi za to dziękuję. Obecnie jestem innym człowiekiem, chodzę na pielgrzymki i to mi daje siłę – opowiada.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Każdy jest ważny
Reklama
Po kilkunastu minutach zebrany tłum, na czele z metropolitą poznańskim, wita gromkimi oklaskami przybyłą jako pierwszą grupę ekstremalną. Na twarzach pątników, ubranych w jaskrawe żółte koszulki, można dostrzec zmęczenie, ale i ogromną radość. Jedną z osób przybyłych z tą grupą jest Rafał – kleryk piątego roku Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Na Jasną Górę zmierza już dwunasty raz. Pielgrzymowanie ma we krwi, bez pielgrzymki nie wyobraża sobie wakacji. – Ten czas spędzony w drodze, w ogromnym słońcu, które pali, niekiedy też w deszczu, jest czasem na pewno trudnym, ale dającym ogromną satysfakcję, wiele radości i umocnienia. Ten czas możemy spędzić nie tylko z Panem Bogiem, ale także z ludźmi z tej grupy, z którymi tworzymy jedną rodzinę, jeden, duży organizm. Niezależnie od tego, czy ktoś niesie tubę, jest przewodnikiem, klerykiem czy w drogówce, to każdy z nas jest równy, każdy z nas jest potrzebny i mile widziany – podkreśla. Wspomina też swoją pierwszą pielgrzymkę. – Wtedy szedłem z grupą „20” z Grodziska Wielkopolskiego. To był bardzo trudny czas, bo człowiek nie wiedział, z czym ma do czynienia. Teraz, kiedy idę już po raz enty, wiem, jak się spakować, co wziąć, czego nie zabierać, ale są te emocje, które towarzyszą zawsze – opowiada kleryk Rafał.
Po powitaniu z biskupem przedstawiciele grupy ekstremalnej ruszają przed mury Jasnej Góry, a po chwili kładą się krzyżem. Ten gest uniżenia i hołdu oddawanego Pani z Jasnej Góry wykonają niedługo później przedstawiciele innych grup idących w pielgrzymce poznańskiej. Każda z nich ma inny charakter. Są m.in. grupy: biblijna, rodzinna, wyciszenia czy wielbienia. W tej ostatniej idzie m.in. 20-letni Jakub, dla którego jest to pierwsza piesza pielgrzymka. – Były to dla mnie piękne przeżycia, które trudno mi porównać z tym, co słyszałem wcześniej o pielgrzymowaniu od znajomych. Były, oczywiście, chwile słabości, ale chwile radości przewyższają je o stokroć i wspominam to naprawdę przepięknie. Na pewno chcę tutaj wrócić. Jeśli wszystko się uda, to na pewno spróbuję pójść jeszcze raz na pielgrzymkę – uśmiecha się Jakub. Zapytany przeze mnie, dlaczego nie wybrał np. wczasów zamiast pielgrzymki, odpowiada: – Ostatnio jestem mocniej związany z moją wiarą i chcę ją pogłębiać. Już kilku moich znajomych chodziło na tę pielgrzymkę, pozytywnie się o niej wypowiedziało, więc ja sam chciałem tego spróbować. Faktycznie, mogłem gdzieś wyjechać, choć pielgrzymka też nie trwa całe wakacje, ale bardzo chciałem spróbować. I nawet gdybym miał jakieś plany, na pewno bym je odwołał, żeby pójść na pielgrzymkę.
Trudno przestać
Reklama
Na wewnętrznym dziedzińcu klasztoru spotykam pielgrzymów 44. Przemyskiej Archidiecezjalnej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, w tym towarzyszącej jej pielgrzymki rowerowej, której uczestnicy właśnie wyszli z Eucharystii. Wśród nich są roześmiane przedstawicielki grupy św. Urszuli z Łańcuta – s. Beata, służebniczka Dębicka, oraz s. Olimpia, która drugi raz idzie w pielgrzymce, ale już doskonale rozumie, dlaczego niektóre osoby chodzą po kilkanaście razy. – Po prostu jak się raz pójdzie, to potem trudno jest przestać. Pod koniec być może ktoś mówi: a może już ostatni raz, już nie pójdę.... A gdy zbliża się lipiec, to wszyscy pakują plecaki, bo tęsknią za tą atmosferą, za tymi ludźmi i wspólnymi śpiewami – mówi s. Olimpia. – Ja już kolejny raz pielgrzymuję, i to w różnych grupach, z różnymi diecezjami. I na pewno tu umacnia się wiara, na pewno to, co zostało tu usłyszane, zapada w serce. Później się do tego wraca, to pomaga w codzienności, w wypełnianiu obowiązków i wierności Jezusowi – podkreśla s. Beata.
„Miodowe” pielgrzymowanie
W rzeszach pielgrzymów wchodzących przed oblicze Pani Jasnogórskiej wyróżniają się młode małżeństwa ubrane w stroje ślubne. Zazwyczaj idą one na czele swoich grup. Z pielgrzymką poznańską przybyło kilka takich par, m.in. Jan i Aleksandra. – Cała pielgrzymka jest szczególna, czekam na nią cały rok. W tym roku jesteśmy tylko 3 dni, więc to tylko taka skrócona forma – dzieli się Jan. – Dlaczego jest szczególna? Może dlatego, że właśnie miesiąc temu wzięliśmy ślub i mogliśmy w tych strojach prowadzić całą naszą grupę na Jasną Górę – zaznacza Ola. A Jan dodaje: – Nasza grupa nazywa się rodzinna. Staramy się teraz tworzyć piękną rodzinę i właśnie w tej intencji się tutaj wybraliśmy.
Kolejną spotkaną „młodą parą” pielgrzymkową są Paulina i Rafał, którzy są małżeństwem od niemal roku. – Poznaliśmy się akurat na pielgrzymce, w grupie z Wielkopolski. Było to 7 lat temu – wspomina Rafał, który na Jasną Górę szedł już dziesiąty raz. – Motywuje nas wiara. Wiara, Bóg... i to, że Matka Boża wysłuchuje naszych próśb, i że możemy Jej też zanieść to, za co Jej dziękujemy. Wszystko Jej oddajemy, a Ona wspiera nas w życiu codziennym – uzupełnia Paulina.
Motywacje
Reklama
Pierwszy szczyt pielgrzymkowy na Jasnej Górze przypadł na lipcowe wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z góry Karmel. Stąd każdy przybyły tego dnia pątnik miał możliwość przyjęcia szkaplerza karmelitańskiego.
W przeciwieństwie do poprzedniego upalnego dnia w sam dzień uroczystości ku czci Pani z Karmelu jest trochę chłodniej. Niebo jest zachmurzone, zaczyna kropić lekki deszcz. Z uwagi na zagrożenie burzą Msza św. pielgrzymki poznańskiej zostaje przeniesiona z błoni do bazyliki. Tego dnia na Jasnej Górze są obecne również mniejsze pielgrzymki, w tym trwająca 3 dni z Suszczy. Szła w niej m.in. p. Justyna, która akurat spacerowała po sanktuarium z pielgrzymim krzyżem brzozowym, ustrojonym kwiatami. – Pielgrzymuję od lat, byłam na pielgrzymce już ok. dziesięciu razy. I to właśnie ten wysiłek i trud bardzo mi się podobają, bo jest to taka relacja z Bogiem i z Maryją oraz inna forma odpoczynku. Najbardziej podoba mi się ta atmosfera, jest też możliwość poznania drugiego człowieka, rozmowy z księdzem, również spowiedź w innej formie. Jest okazja przeżycia Mszy św. polowej, nie tylko w kościółku, ale też gdzieś po drodze, relacjonuje. Pątniczkę cieszy liczna grupa młodych na pielgrzymce, zarówno dzieci, jak i młodzieży. – Myślę, że najbardziej motywuje ich do pójścia na pielgrzymkę druga osoba, czyli przyjaciółka lub przyjaciel, którzy idą, dzięki czemu i oni chcą iść z nimi. Motywacja od rodziców też ma znaczenie, ale jest ona może mniej przekonująca niż to, że idą kolega, koleżanka – zauważa p. Justyna.
Reklama
Na wewnętrznym dziedzińcu Jasnej Góry spotykam Pawła, który przyszedł z poznańską pieszą pielgrzymką, w grupie ekstremalnej. Wybór tej najtrudniejszej grupy może szokować, jest to bowiem jego pierwsza piesza pielgrzymka. – Powiem prosto z mostu: na wybór tej grupy wpłynął fakt, że dużo moich znajomych i przyjaciół szło właśnie w niej. Plus ksiądz wikary, który był przewodnikiem tej grupy, jest z parafii, do której należę – mówi szczerze. Do uczestnictwa w tegorocznej pielgrzymce zachęcił go widok pielgrzymów wchodzących rok temu. – Wtedy, gdy byłem na ich przywitaniu i zobaczyłem, jak kładą się krzyżem pod Jasną Górą, pomyślałem sobie: jakie to musi być niesamowite przeżycie. Jest też coś niezwykłego we wspólnej modlitwie, wspólnie przeżywanej radości. Na pewno jest to inspirujące. Poza tym szedłem w intencji zdrowia niejednej bliskiej mi osoby. Modlitwę obiecałem również niedawno zmarłemu koledze... tak, szedłem też w intencji jego zbawienia – dzieli się, nie kryjąc swoich emocji związanych z przybyciem na Jasną Górę.
– Na ostatnich 500 m nie byłem w stanie śpiewać, bo łzy leciały mi z oczu ze wzruszenia. Podobnie jak wszedłem tutaj, pod wały, gdy leżeliśmy krzyżem, to też łzy same poleciały. I tę samą sytuację przeżyłem w kaplicy przed obrazem. Powiem szczerze – nie przeżyłem nigdy czegoś takiego w moim życiu. Nie potrafię znaleźć słów, by opisać to, co wczoraj poczułem. Miałem gęsią skórkę na rękach, bo czułem, że dokonało się coś niezwykłego. Bardzo się wyciszyłem w trakcie tej pielgrzymki, czytałem również Dzieje Apostolskie i uświadomiłem sobie, jak mało mimo wszystko wiem na temat swojej wiary – przekazuje Paweł, na którego trafiłem w zakrystii, gdy szykował się, by służyć do Eucharystii na zakończenie pielgrzymki poznańskiej.
Siostro, bracie!
Na Jasnej Górze spotykam również pielgrzymów z Trzemeśni. Na początku rozmowy z nimi popełniam pewną gafę, bo p. Stanisław przedstawia mi się jako „brat”. Jestem w związku z tym przekonany, że mam do czynienia z zakonnikiem. – Nie, nie! Po prostu przyjęliśmy na pielgrzymce, że odnosimy się do siebie: siostro lub bracie – wyjaśnia. Towarzyszy mu „brat” Michał, który na Jasną Górę szedł po raz pierwszy, samotnie. – Nie udało mi się zabrać ze sobą nikogo z rodziny, więc byłem sam. Pozytywne wrażenia mam takie, że wszyscy byli otwarci, serdeczni, pomocni. Zaskoczyło mnie tutaj także to, że mimo iż poszedłem sam, czułem się naprawdę dobrze. Na pielgrzymce są różne trudy, ale pozytywne jest to, że można wspólnie się pomodlić, poznać nowych ludzi, dobrze spędzić czas – opowiada. – Warunki, no, wiadomo, są trochę spartańskie, może też trapią nas bóle, nogi są trochę obite. Ale mieliśmy wspaniałe siostry z zaopatrzenia medycznego, które nam pomagały, opatrywały nas. Każdy słowem „przybił piątkę” umocnił, no i to dawało siłę, żeśmy szli – dodaje „brat” Stanisław.
***
Kończy się uroczysta Msza św. w bazylice jasnogórskiej, ze świątyni stopniowo zaczyna wylewać się rzesza pielgrzymów. Wielu z nich jest w tym momencie zapewne „naładowanych duchowo”, umocnionych tym wyjątkowym czasem pielgrzymki, który powoli zbliża się ku końcowi. Nadchodzi czas rozstań i pożegnań z poznanymi w tym czasie towarzyszami wędrówki, a przede wszystkim z Panią Jasnogórską, do której niekiedy tak długo zmierzali. Część pielgrzymów ma zapewniony transport, z głośników słychać komunikaty o godzinie odjazdu autokarów i ich lokalizacji. Wielu z pątników udaje się na ostatnie zakupy do pobliskich sklepów z pamiątkami i dewocjonaliami. Powrócą do domów z czymś o wiele cenniejszym niż najdroższe różańce i ikony, będą bowiem nieśli w głębi swoich serc wspomnienie tych dni. Wspomnienie wędrówki we wspólnocie, w której starali się być dla siebie wzajemnie jak brat i siostra. Na ich skórze pozostanie „wspomnienie” żaru lejącego się z nieba, chłodnego, leśnego wiaterku bądź kąsającego deszczu. W ich uszach pozostaną na zawsze melodie i słowa śpiewanych w drodze pieśni, które dodawały sił, gdy obolałe nogi mówiły: dość. Pozostaną liczne relacje z towarzyszami wędrówki, które u jednych przerodzą się w przyjaźń, a u niektórych w miłość życia. Przed oczami pozostanie pełne miłości i troski spojrzenie Czarnej Madonny. A w sercach wielu osób zrodzi się ten tajemniczy i niezbadany duch pielgrzymki, który być może za rok ponownie zaprowadzi ich na ten wymagający szlak, wiodący w stronę Pani z Jasnej Góry.